Tak jak przewidywałam,
miasto Creyone zauroczyło Lilly doszczętnie i cały wczorajszy dzień
spędziła na podziwianiu, a my razem z nią. Nie przeczę, miejscowość jest
malownicza i ciągle coś się w niej dzieje... A poza tym są dwa zamki do
zwiedzania, jeszcze z czasów gdy Naderne było monarchią. Jeden
jest elegancko odrestaurowany i urządzony z przepychem - często gości
wycieczki i już stał się ulubionym obiektem mojej przyjaciółki. Zaś z
drugiego zamku pozostały stare, pełne tajemniczych zakamarków ruiny, jakie z kolei urzekają
mnie.
I mam pokój z widokiem na morze. Póki żyję będę wymagała pokoju z widokiem na morze.
- Wieża w Solen wydaje się coraz większa - stwierdziła Lilly gdy
spacerowałyśmy promenadą. Słońce jeszcze dość mocno grzało, im dalej na
południe, tym było cieplej. Aeiran z braku innych pomysłów wybrał się z
nami.
- Bo jest coraz bliżej - roześmiałam się. - Nawet ja jestem ciekawa jak
wysoko sięga. - Fenomen, z moim lękiem wysokości zwykle nawet nie
wykazywałam takiego zainteresowania. I mimo ciekawości nigdy nie weszłabym na sam szczyt.
- A z drugiej strony jest Althenos, tak? - Lilly zawzięcie pochłaniała
wiedzę o tym świecie. - Te dwa kraje są chyba największe, prawda?
- Owszem... I się w pewien sposób równoważą - uśmiechnęłam się krzywo. -
Choćby tym, że Solen jest przyjazne Miyom, a Althenos nie.
Przy tych słowach odpłynęłam myślami w przeszłość. Mówiłam szczerą
prawdę, ale nie dało się ukryć, że poznawanie tego świata zaczęłam swego
czasu właśnie od Althenos... To było wtedy, gdy powodowana rozpaczliwym
brakiem materiału powiedziałam do Xemedi-san: "Znajdź mi nową opowieść".
Znalazła Glorię i Marcela, a ja opisując ich przygodę podążyłam za nimi
do tego nieprzyjaznego kraju... I mimo wszystko warto było, skoro otrzymałam w pakiecie Taya, Kiraanę i oczywiście Clayda. A na końcu
zawędrowałam do Solen i poczułam, że to jest to.
- Chyba dzisiaj znowu się wybiorę do zamku - oznajmiła Lilly, mając
naturalnie na myśli ten odnowiony. W przeciwieństwie do ruin nie wpuszczano do niego za darmo, a moja przyjaciółka była dziś wyjątkowo
rozrzutna.
- Widzę, że nie możesz żyć z dala od luksusów - podsumowałam.
- To nie tak! - oburzyła się. - Po prostu chcę obejrzeć biżuterię
dawnych królowych. Jeśli naprawdę wydobywano składniki do jej produkcji z
Rzeki Klejnotów, muszę dociec jak - zaświeciły jej się oczy.
- Ktoś w tym zamku kłamie - stwierdził Aeiran optymistycznie. - Kamienie z Rzeki Klejnotu nigdy nie opuściły jej dna.
- Klejnotów, kochasiu, Klejnotów... - poprawiła słodko Lilly.
- Nie, czekaj - przerwałam jej. - Ta rzeka nie zawsze się tak nazywała i
nie zawsze tak wyglądała... Tylko że nie znam całej historii.
- Była taka dziewczyna - czarnooki zaczął mówić powoli, jakby sobie
przypominając. - Chyba kapłanka. Nazywano ją Klejnotem tej ziemi, bo
miała czyste serce i życzyła dobrze wszstkim żywym stworzeniom.
- Tym niedobrym też? - spytała Lilly sarkastycznie.
- Niedobrym... też. Choć dla niej "życzenie dobrze" znaczyło coś innego
niż dla nich - spojrzał na nią jakoś dziwnie. - Klejnoty zaczęły
pojawiać się w tej rzece, kiedy w niej utonęła. Bo tam spoczęło jej
serce.
- Słyszałam kiedyś strzępki tej historii - powiedziałam - ale nigdy nie dowiedziałam sie dlaczego zginęła.
Aeiran zapatrzył się gdzieś w dal.
- Odkryła coś - rzekł. - I to doprowadziło ją do zguby.
Nie powiedział więcej. Staliśmy tak przez chwilę, a potem skierowaliśmy się w stronę plaży.
- O! Lody sprzedają! - zawołała Lilly. - Mad, chcesz czekoladowego czy truskawkowego?
- Pół na pół - zacichotałam, gdy oddaliła się w kierunku lodziarni.
- I jak? - zagadnęłam Aeirana. - Jeszcze cię nie nudzi nasze towarzystwo?
- Czy to pytanie wymaga natychmiastowej odpowiedzi, kronikarko? -
uśmiechnął się kącikiem ust, a potem niespodziewanie zapytał: - Ty masz
na imię Miya czy Mad?
- Madelyn to jedno z pierwszych imion, jakie kiedykolwiek nosiłam -
westchnęłam. - Tylko kilka osób jeszcze mnie tak nazywa. I anonimowi czytelnicy, być może. Ale to długa
historia, do opowiadania zimowym wieczorem. Opowieść tych, które były
przede mną i którymi byłam.
- W takim razie poczekam na jakiś zimowy wieczór - skinął głową. - Twoja kolej na pytanie.
- Ta rozmowa zaczyna mi się podobać - posłałam mu szeroki uśmiech. - Co zrobiłeś?
Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Za którym razem? - spytał. To z kolei zdziwiło mnie.
- Uściślę - odruchowo zniżyłam głos. - Dlaczego Zachodni Krąg cię pojmał?
- Nie chcesz wiedzieć.
- Ty mi mówisz czego ja nie chcę?
- Nie powinnaś.
- Jeśli nie zamierzasz złamać przysięgi, w końcu się dowiem.
Zamyślił się nad moją odpowiedzią. Nie skończyliśmy jednak rozmowy, bo triumfalnie przybyła Lilly z lodami.
- Truskawek zabrakło - oznajmiła, podając mi czekoladowego. - Masz,
tobie też kupiłam. Miętowego. - Wyszczerzyła ząbki i wcisnęła
Aeiranowi loda. - Wisisz mi za niego.
Nie raczył zareagować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz