Czy ja pisałam coś o
spędzaniu całej nocy na patrzeniu w gwiazdy? Powinno się zabronić
całonocnego patrzenia w gwiazdy. Zwłaszcza gdy osobie patrzącej zaczyna
zbierać się na wspominki.
Nie chcę zostać źle zrozumiana - kocham gwiazdy, są częścią każdego mojego
życia. Niestety nawet ja czasem odczuwam na ich widok niepokój. Może
niekoniecznie podziwiając je pod lasem zachęcającym do wejścia. Ale są
widoczne też z okien samotni Elnore. Z więzienia na Ziemiach
Nieprzystosowanych. I z wieży przeklętego zamku N'Yagolett, o ile tamte
migające punkciki zawieszone w przestrzeni bez wyjścia były prawdziwymi
gwiazdami.
Aj, zabolało. Dlaczego zawsze musi zaboleć gdy przywołuję tamto
wspomienie, choć to było wiele żyć temu? Bo dowiedziałam się w jaki
sposób umarłam po raz pierwszy? Bo z tej samej wieży, z której
obserwowałam "gwiazdy" omal się nie rzuciłam będąc w sennym transie?
Gdyby Lex mnie wtedy nie powstrzymał, pewnie już bym się nie odradzała i
nie byłoby mnie tu teraz. Tyle by mnie ominęło.
Nie spotkałabym go więcej.
Życie za cenę wolności. Dlaczego właśnie on musi ograniczać moją wolność?
Kilkoro moich znajomych nazywa to "byciem stworzonymi dla siebie", na
szczęście wiem, że jest wprost przeciwnie. Inaczej już dawno wpadłabym
jak burza do Eskalotu, wyciągnęłabym stamtąd Lexa na dobre, a Sheril
miałaby wreszcie powód do zazdrości.
Niedoczekanie.
Zresztą niech sobie mówią co chcą, ja i tak wiem w czym tkwi mój
problem. Bądź co bądź to były trzy miesiące w zamku bez wyjścia,
spędzone dekadencko na spożywaniu szampana, czekolady i truskawek (tu
zapewne Lex dodałby "i mnie"). I żadnej herbaty.
Trzy miesiące bez herbaty mają prawo pozostawić traumatyczne wspomienia.
Powoli wchodzimy z Lilly do lasu. Coraz więcej liści opada i mamy ochotę
powdychać ich zapach. Mam cichą nadzieję, że Siły Wyższe nie postawią
na naszej drodze tych małych wróżek.
Ani jednorożców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz