- Spotkałam druidkę - oznajmiła Lilly, gdy po długich poszukiwaniach żródła powróciłam z wodą na herbatę.
- Jesteśmy w pobliżu siedziby Zachodniego Kręgu - wzruszyłam ramionami.
- No nie wiem - powiedziała. - Potrafię poznać nietutejszych, sama będąc
jedną z nich. Ta pytała mnie o drogę. A ja, jako osoba o zdumiewającej
orientacji w terenie, tę drogę wskazałam! - Posłała mi uśmiech dumy.
- A dokąd się wybierała? - zainteresowałam się.
- Chciała wiedzieć, w którą stronę do krainy z tą wieżą, o której
mówiłaś - odrzekła Lilly. - Fakt, że wieży nie widać z lasu, ale chociaż
kierunek pokazałam - machnęła ręką w prawo.
Chrząknęłam lekko skonsternowana.
- Nie chcę podważać twego zmysłu orientacyjnego - powiedziałam ostrożnie - ale południe jest raczej w drugą stronę.
- Co ty wygadujesz!? - oburzyła się. - Sprawdzałam, sama zobacz!
Wyjęła z plecaka kompas i wepchnęła mi go do ręki. Jego igła istotnie
wskazywała północ, ale w zupełnie przeciwnym kierunku. Po chwili
bezczelnie zmieniła położenie, a wreszcie zawirowała w szaleńczym
pędzie.
- Aha! - wykrzyknęłam z triumfem. - Tu gdzieś musi być jakieś pole magnetyczne!
- Albo ktoś bawił się tu magią - moja przyjaciółka przyjrzała się kompasowi. - I co będzie z tą druidką nieszczęsną?
- Gdy sobie uświadomi, gdzie ją wysłałaś, wróci i przetrzepie ci skórę - odparłam uszczypliwie.
- Zgubi się, zanim wróci - stwierdziła Lilly beztrosko - Albo jej wilczek się zmęczy i będzie musiała wracać z buta.
- Wilczek? Czyli rzeczywiście nie była z Zachodniego Kręgu - przyznałam
- Oni są podobno strasznie radykalni. Nie użyją żadnego zwierzęcia jako
środka transportu, bo to byłoby poniżenie czy coś w tym stylu.
- Mniejsza o to - Lilly zdążyła już zabrać mi kompas i najwyraźniej
miała zamiar iść w kierunku, który aktualnie wskazywał. Chcąc nie chcąc
poszłam za nią, w końcu jeśli w coś się wpakuje, Ka'Shet mnie zabije...
- Jakby się ciemniej zrobiło - Lilly rozejrzała się z niepokojem.
- Dziwne, jeszcze nie jest późno - odruchowo zniżyłam głos. - Ale to nie
jest naturalna ciemność... - Po tych słowach coś mnie tknęło. - Chyba
nie powinnyśmy iść dalej - szepnęłam.
- Dlaczego nie?
- Bo jeśli mnie przeczucie nie myli, podążamy ku wejściu do Ciemności...
- Czym jest Ciemność?
- Nazwa chyba wskazuje, nie? A poważnie, nikt, kto tam wszedł by to sprawdzić, nie wrócił... Inaczej może i ja bym się wybrała.
- Mam rozumieć, że byłaś już tu i widziałaś? - Lilly wyglądała na zaintrygowaną.
- Nie tu. Wejście do Ciemności co jakiś czas sie zamyka i pojawia w
innym miejscu - wyjaśniłam - Ale za każdym razem jego energia jest
tak samo...
- Zła?
- Nie wiem, czy zła. Mroczna.
Lilly zatrzymała się. Dotychczas szła kilka kroków przede mną.
- Chyba wiem, co masz na myśli - odezwała się równie cicho jak ja - Już zaczynam ją odczuwać... I rzeczywiście j e s t mroczna.
Nie zdziwiły mnie jej słowa - jako kapłanka była wrażliwa na te sprawy.
- Czyli wracamy? - spytałam.
- Mhm - kiwnęła głową, ale chyba było jej trochę żal...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz