14 IX

Tego akurat nie planowałam, ale cały wczorajszy dzień przesiedziałam w Naith, jednej z wielu dolin gór Fe'Xil. Jak zwykle nic, co sobie porządnie zaplanowałam, nie mogło pójść całkowicie jak trzeba, ale przynajmniej wiem, gdzie zacznę podróż... Tam, gdzie słońce odradza się najdoskonalej - dla miejscowych po prostu "nasz świat", dla przyjezdnych i Soleńczyków "DeNaNi". Dla mnie poniekąd również m ó j świat; chyba najbardziej mój ze wszystkich w obecnym życiu, nie licząc tego, w którym się odrodziłam.

Gdy pojawiłam się rano w Alkhai Golt, myślałam, że niechcący trafiłam na pole bitwy albo do domu w trakcie rozbiórki. Bardzo dużego domu. Być może jedno z drugim nie ma nic wspólnego, ale mniej więcej taki widok przedstawia ta część Srebrnej Domeny, gdy uaktywnia się klątwa Shet'Hera, a tym razem było jeszcze gorzej. Lilly ostatnio wspominała, że utrzymywanie przeciwzaklęcia stanowi dla srebrnych smoków coraz większą trudność, ale nikt się nie spodziewał, że osłona padnie tak szybko.
Kiedy przybyłam na miejsce, od razu złapała mnie Shee'Na - niby trudno odróżnić jednego sera'fiela od drugiego, ale tych miniaturowych skrzydełek nie sposób pomylić z czym innym - i zaciągnęła do babki. Ka'Shet była w ludzkiej postaci i nawet w obliczu trzęsienia ziemi i wyładowań mocy prezentowała się dostojnie, jak na przywódczynię gromady przystało. Oczywiście pomijając fakt, że wymyślała na czym świat stoi. Ale nie ma się co dziwić, że jest wściekła na swojego młodszego syna, który kiedyś próbował odebrać jej władzę i nawet mu się to udało. Na cały tydzień wprawdzie, ale zanim odleciał na wygnanie, zostawił tę, jak się wyraził, małą i wredną pamiątkę. Ka'Shet nigdy sobie nie wybaczyła, że pozwoliła mu na magiczne szkolenie na Gwiezdnym Uniwersytecie. Rzeczywiście, patrząc na to, co się działo w jaskiniach, nie miałam wątpliwości, że ludzka magia użyta przez smoka potrafi przynosić nieoczekiwane efekty.
W każdym razie nawet nie zdążyłam się przywitać, a już zostałam zapędzona do roboty. Chodziło przede wszystkim o Kryształ Światłości, który został w swojej świątyni, a wejście do niej było już zasypane. Użycie czarów z Błękitnym Ogniem na czele było niewskazane, bo wtedy komnata mogłaby się zupełnie zawalić, ale skoro Miya potrafi się bez problemu teleportować, może wydostać Kryształ, prawda? Proste jak drut. Osobiście nie mogłam go dotykać, więc zabrałam ze sobą Mezz'Lil i po kilku minutach byłyśmy z powrotem. Zdążyłyśmy w ostatniej chwili, bo strop był już bliski zerwania. Ka'Shet była przez chwilę miłą babcią i pogłaskała Lilly po głowie jak małe dziecko, a mnie zaangażowała do dalszego pomagania. Może i jest surowa, ale niejednokrotnie czułam wzruszenie, że ufała mi, należącej co prawda również do srebrnych smoków, ale niejako z konkurencji... Taki Shet'Her na przykład, podczas swego tygodniowego rządzenia Alkhai Golt zdążył przykładnie ukarać obie bratanice za zadawanie się z istotą Chaosu. Mezz'Lil straciła dar Błękitnego Ognia, a Shee'Na latania i do tej pory ich nie odzyskały.
- A teraz przerzucisz nas w nowe, bezpieczne miejsce - nakazała smocza dama.
- Jak to?! - zawołała Shee'Na. - Mamy opuścić Alkhai Golt? Na zawsze?
- Nie prostestuj, dziewczyno, tylko zbierz całą gromadę!
Cudownie. Nawet dla mnie przerzucenie trzydziestki smoków z bagażami gdzieś gdzie im się spodoba mogło okazać się trudne. Przynajmniej okazali tyle zrozumienia, żeby zmienić postać... A gdy wszyscy już zebrali się w jednym razem, przerzuciłam ich w miejsce, do którego akurat było najbliżej i najwygodniej. I które okazało się akurat doliną Naith.

- Właśnie znalazłam w kącie skarb - poinformowała Shee'Na podczas urządzania się w nowych jaskiniach. - Dam głowę, że minutę temu jeszcze go tu nie było! To normalne?
- Akurat w górach Fe'Xil tak - westchnęłam. - W tych jaskiniach jest tyle skarbów, aż krążą plotki, że wyrastają z ziemi jak rośliny...
- Cóż, nie jesteśmy z tych smoków, co to pilnują złota i kosztowności - mruknęła Ka'Shet, która właśnie przyszła sprawdzić jak nam idzie.
- Sęk w tym... - zawahałam się, nie wiedząc jak to ująć - że przybywa tu sporo poszukiwaczy przygód, chcących popróbować swoich sił...
- Coś jeszcze? - spytała sucho przywódczyni.
- Poza tym, że wszystko co żyje w Fe'Xil ma po dwie głowy, to nic.
- Już jestem! - rozmowę przerwało wejście Mezz'Lil. - Znalazłam dobre miejsce na nowe sanktuarium, Kryształ powinien być tam bezpieczny!
- Dobre i to - stwierdziła jej babka. - Wszystko ma być pod kontrolą póki będziemy tu mieszkać.
- Ale stąd jest tak daleko do Tysiąca Szmaragdów - chlipnęła Shee'Na, a mnie zrobiło się jej żal. Obie dziewczyny często się tam wyprawiały by odwiedzić swoją matkę, choć zostały jej jeszcze dwa lata do przebudzenia.
- Nie martw się - pocieszyła ją Lilly. - Zanim mama się zbudzi, babcia zdąży natrzeć uszu stryjowi Shet'Herowi i odbudujemy Alkhai Golt.

Wprowadzanie się zajęło smokom resztę dnia, a nazajutrz miał nastąpić ciąg dalszy, ale nocą, gdy leżałyśmy w trójkę, chichocząc zamiast spać, dziewczyny czuły się już prawie jak w domu. Ciekawe, że Lilly zawsze powtarza, że przy mnie ma ochotę znów zachowywać się jak dziecko, a ja zastanawiam się wtedy czy to miał być komplement. W każdym razie zewnętrznie dziecka już dawno nie przypomina - jest wysoka i nosi się jak dama - ale z drugiej strony ten różowy warkoczyk... W ludzkiej postaci ma proste jasne włosy przetykane srebrem, ale warkoczyk sama sobie ufarbowała i ciągle kłóci się o niego z babką. Shee'Na jest niższa i uroczo pyzata, co podkreśla jej krótka srebrno-kasztanowa fryzurka. Obie znam już od bardzo dawna i należą do tych kilku osób, które nie nazywają mnie Miyą, tylko Madelyn. Albo lepiej - Mad.
Wstałyśmy dzisiaj w południe i mogłyśmy wreszcie poruszyć kwestię wyprawy. O dziwo, babka nie protestowała, za to wyraziła nadzieję, że Mezz'Lil dużo się nauczy o świecie, w którym obecnie muszą mieszkać. Shee'Na postanowiła zostać. Niedługo rozpoczyna nauki średniego stopnia i bardzo się cieszy, bo to dla niej spory krok w dorosłość.
Cóż, może nie wszystko poszło tak jak zaplanowałam, ale podróż w poszukiwaniu opowieści mogę już uznać za rozpoczętą.

1 komentarz: