Wypadałoby w tym miejscu zaszaleć odpowiednio mrocznym, epickim
opisem i refleksją nad nieprzemijalnością pewnych rzeczy – tymczasem,
dotarłszy do czarnych gór, nie miałam okazji porządnie się napatrzeć na
otoczenie, bo Nindë uparcie protestowała przeciw zatrzymaniu się tam. Ja
to zawsze znajdę wymówkę, prawda?
- Nie rozumiem, o co ci chodzi – mówiłam przez zęby, ciągnąc za wodze. –
To przecież twoje klimaty, nie? I nie trzeba przechodzić czarnymi
dziurami…
- Wypchaj się – parsknęła na to. – Czarna dziura przynajmniej broniłaby dostępu tym… Tym… Świrom!
- Wypraszam sobie – powiedzieli jednogłośnie Vanny i Clayd, którzy
wykręcali głowy, żeby wszystkiemu się lepiej przyjrzeć, jak rozradowani
turyści.
- Ja się chyba… To akurat było o tamtych! – Nindë szarpnęła głową w
stronę skalnych występów, skąd obserwowało nas wiele par srebrnych oczu.
Patrzyły z jakąś niezdrową ciekawością, zajadłością i… Fakt, może i z
cieniem szaleństwa.
- Co poradzić, mają u siebie wyjątkowego gościa – wzruszyła ramionami J,
próbując coś zobaczyć zza skrzydeł Tenariego. Tym razem to jej klacz
wybrał sobie jako wierzchowca i punkt obserwacyjny, kiedy zmęczył się
lataniem.
No dobrze, może i nie rozglądałam się za bardzo, ale raz zerknęłam do
tyłu, na srebrzystą budowlę. Tylko na moment, bo zrobiła na mnie zbyt
przytłaczające wrażenie. Przemalować by ją na zielono – albo chociaż na
fioletowo…
Już z daleka rozpoznałam Caranillę po jej gęstych włosach i
zamaszystych ruchach. Przyjęła nas nie jak przywódczyni, ale jak ktoś,
kto właśnie wrócił z porannej przebieżki – nawet ubrana była jak
sportsmenka. Zaskoczyło mnie, że nie była sama; towarzyszyła jej druga
kobieta, krótko ostrzyżona, nieco wyższa, ale równie zmęczona.
- Nie do wiary… Miya! – pisnęła na mój widok jak mała dziewczynka.
Podbiegła prędko i powitała mnie mocnym uściskiem, którego nie mogłam
nie odwzajemnić. – Widzimy się wcześniej niż się spodziewałam!
- Sama bym tego lepiej nie ujęła, Muirenn – uśmiechnęłam się. – I przyprowadziłam jeszcze trochę ludzkiego towarzystwa.
- Cudnie – skomentowała, przyglądając się towarzystwu i marszcząc brwi. –
Ale coś ty nawyprawiała? Nie zabiera się małych dzieci w takie miejsca!
- Wypraszam so… – zaczęła J, ale urwała i przygryzła wargę, a potem zachichotała sama z siebie.
- To nie są zwykłe dzieciaki, nie trzeba się o nie martwić – prychnęła Vanny, zeskakując z Rob Roya.
- Nie, z pewnością nie – odezwała się po raz pierwszy Caranilla, która
do tej pory trzymała się z tyłu. – Poza tym nie jesteśmy przecież na
wojnie ani w świątyni Khazzrotha. Legenda nic nie mówiła o krzywdzie
niewinnych.
- No, to trzeba będzie bliżej poznać całe to towarzystwo – Muirenn
uśmiechnęła się łobuzersko. – Aż żałuję, że Laderic został w zamku,
miałby co poobserwować.
- To dobra rzecz, dopóki obiekty obserwacji mogą się odpłacić tym samym –
odpowiedział Clayd z podobnym uśmiechem. Jako pierwszy podszedł złożyć
wyrazy uszanowania; z Muirenn uścisnęli sobie ręce jak starzy druhowie,
ale już Caranilli się ukłonił.
- Pani Al’Deir – powiedział, całując jej dłoń. – Niecodziennie poznaje się takie osobistości.
- Nie wiem, kogo znano w tych stronach pod tym nazwiskiem – usłyszał w
odpowiedzi, a ja obiecałam sobie, że później odbędę z nim długą rozmowę
– ale przypuszczam, że nie ma się z czego cieszyć.
- O tym to już się sami przekonamy – wtrąciła Vanny z niewinną minką. –
Na razie nie spotkaliśmy się z miłym przyjęciem. Zabrano nam koleżankę.
- Och, wiem – skrzywiła się Caranilla. – Smoczycy sera’fiel nie
spotkała żadna krzywda, zapewniam. Jest teraz nieprzytomna, ale nie
grozi jej niebezpieczeństwo. Już się rozmówiłam z Calene.
- A właśnie, gdzie ona się teraz podziewa? – zapytałam.
- Wasza przyjaciółka? W osobnej grocie, obłożona zaklęciami odnowy.
- Dzięki… Ufam ci odnośnie Lilly – skinęłam głową. – Ale chodzi mi o
Calene. Chętnie bym ją spytała, zachowuje się wobec mnie tak… Dziwnie.
Nie taką ją zapamiętałam.
Caranilla spojrzała wymownie na Muirenn; arcymagini przewróciła oczami i westchnęła.
- Będziesz miała jeszcze okazję z nią pogadać – powiedziała. – Teraz
powinniście się rozgościć i opowiedzieć nam trochę o tej dziwnej
domenie.
- Jakby wasza była normalna – prychnęłam.
- Ja to miałam powiedzieć – zirytowała się Caranilla, ale nie wiem, do której z nas skierowała te słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz