14 I

Wypadałoby w tym miejscu zaszaleć odpowiednio mrocznym, epickim opisem i refleksją nad nieprzemijalnością pewnych rzeczy – tymczasem, dotarłszy do czarnych gór, nie miałam okazji porządnie się napatrzeć na otoczenie, bo Nindë uparcie protestowała przeciw zatrzymaniu się tam. Ja to zawsze znajdę wymówkę, prawda?
- Nie rozumiem, o co ci chodzi – mówiłam przez zęby, ciągnąc za wodze. – To przecież twoje klimaty, nie? I nie trzeba przechodzić czarnymi dziurami…
- Wypchaj się – parsknęła na to. – Czarna dziura przynajmniej broniłaby dostępu tym… Tym… Świrom!
- Wypraszam sobie – powiedzieli jednogłośnie Vanny i Clayd, którzy wykręcali głowy, żeby wszystkiemu się lepiej przyjrzeć, jak rozradowani turyści.
- Ja się chyba… To akurat było o tamtych! – Nindë szarpnęła głową w stronę skalnych występów, skąd obserwowało nas wiele par srebrnych oczu. Patrzyły z jakąś niezdrową ciekawością, zajadłością i… Fakt, może i z cieniem szaleństwa.
- Co poradzić, mają u siebie wyjątkowego gościa – wzruszyła ramionami J, próbując coś zobaczyć zza skrzydeł Tenariego. Tym razem to jej klacz wybrał sobie jako wierzchowca i punkt obserwacyjny, kiedy zmęczył się lataniem.
No dobrze, może i nie rozglądałam się za bardzo, ale raz zerknęłam do tyłu, na srebrzystą budowlę. Tylko na moment, bo zrobiła na mnie zbyt przytłaczające wrażenie. Przemalować by ją na zielono – albo chociaż na fioletowo…
Już z daleka rozpoznałam Caranillę po jej gęstych włosach i zamaszystych ruchach. Przyjęła nas nie jak przywódczyni, ale jak ktoś, kto właśnie wrócił z porannej przebieżki – nawet ubrana była jak sportsmenka. Zaskoczyło mnie, że nie była sama; towarzyszyła jej druga kobieta, krótko ostrzyżona, nieco wyższa, ale równie zmęczona.
- Nie do wiary… Miya! – pisnęła na mój widok jak mała dziewczynka. Podbiegła prędko i powitała mnie mocnym uściskiem, którego nie mogłam nie odwzajemnić. – Widzimy się wcześniej niż się spodziewałam!
- Sama bym tego lepiej nie ujęła, Muirenn – uśmiechnęłam się. – I przyprowadziłam jeszcze trochę ludzkiego towarzystwa.
- Cudnie – skomentowała, przyglądając się towarzystwu i marszcząc brwi. – Ale coś ty nawyprawiała? Nie zabiera się małych dzieci w takie miejsca!
- Wypraszam so… – zaczęła J, ale urwała i przygryzła wargę, a potem zachichotała sama z siebie.
- To nie są zwykłe dzieciaki, nie trzeba się o nie martwić – prychnęła Vanny, zeskakując z Rob Roya.
- Nie, z pewnością nie – odezwała się po raz pierwszy Caranilla, która do tej pory trzymała się z tyłu. – Poza tym nie jesteśmy przecież na wojnie ani w świątyni Khazzrotha. Legenda nic nie mówiła o krzywdzie niewinnych.
- No, to trzeba będzie bliżej poznać całe to towarzystwo – Muirenn uśmiechnęła się łobuzersko. – Aż żałuję, że Laderic został w zamku, miałby co poobserwować.
- To dobra rzecz, dopóki obiekty obserwacji mogą się odpłacić tym samym – odpowiedział Clayd z podobnym uśmiechem. Jako pierwszy podszedł złożyć wyrazy uszanowania; z Muirenn uścisnęli sobie ręce jak starzy druhowie, ale już Caranilli się ukłonił.
- Pani Al’Deir – powiedział, całując jej dłoń. – Niecodziennie poznaje się takie osobistości.
- Nie wiem, kogo znano w tych stronach pod tym nazwiskiem – usłyszał w odpowiedzi, a ja obiecałam sobie, że później odbędę z nim długą rozmowę – ale przypuszczam, że nie ma się z czego cieszyć.
- O tym to już się sami przekonamy – wtrąciła Vanny z niewinną minką. – Na razie nie spotkaliśmy się z miłym przyjęciem. Zabrano nam koleżankę.
- Och, wiem – skrzywiła się Caranilla. – Smoczycy sera’fiel nie spotkała żadna krzywda, zapewniam. Jest teraz nieprzytomna, ale nie grozi jej niebezpieczeństwo. Już się rozmówiłam z Calene.
- A właśnie, gdzie ona się teraz podziewa? – zapytałam.
- Wasza przyjaciółka? W osobnej grocie, obłożona zaklęciami odnowy.
- Dzięki… Ufam ci odnośnie Lilly – skinęłam głową. – Ale chodzi mi o Calene. Chętnie bym ją spytała, zachowuje się wobec mnie tak… Dziwnie. Nie taką ją zapamiętałam.
Caranilla spojrzała wymownie na Muirenn; arcymagini przewróciła oczami i westchnęła.
- Będziesz miała jeszcze okazję z nią pogadać – powiedziała. – Teraz powinniście się rozgościć i opowiedzieć nam trochę o tej dziwnej domenie.
- Jakby wasza była normalna – prychnęłam.
- Ja to miałam powiedzieć – zirytowała się Caranilla, ale nie wiem, do której z nas skierowała te słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz