6 XI

Spodziewałam się być świadkiem łzawo-romantycznych scen, tymczasem trafiłam na pole bitwy. Nie wiem, co gorsze.
Dokoła panował mrok; latarnie były potłuczone, a przechodnie pouciekali, nie przyzwyczajeni do magii, a już na pewno nie do magicznych pojedynków. Dość zwyczajny świat wybrał sobie Egil na danie dziewczynie kosza.
"Dziewczyna" była tym razem brunetką i emanowała niezwykłą mocą. Kiedy ciskała nią w Egila, na jej twarzy malowała się wściekłość i rozpacz. Kronikarz tylko robił uniki - może przywołane bestie nie dałyby jej rady, a może nie chciał się tłumaczyć przed szefem, dlaczego zepsuł mu nową zabawkę?
- Dlaczego nie chcesz powrócić do właściwej formy?! - zawołał błagalnie. - Pozwól mi cię przemienić, a wszystko będzie dobrze...
- Nic nie będzie dobrze!! Pokochałam cię!! - wrzasnęła. - Całą duszą, całym sercem!! A jak ty mi się odpłacasz?!
Zachowywała się jak egzaltowana bohaterka jakiegoś romansidła. W ogóle miałam wrażenie, że oglądam widowisko z niezłymi efektami specjalnymi, ale z marną obsadą.
- Aeiran, wyłącz ją - szepnęłam. - Już nie mogę na to patrzeć.
- Teraz jest za duże ryzyko - skrzywił się mój towarzysz. - Wymknęła się spod kontroli. Jest tak wypełniona mocą, że mógłbym ją zniszczyć, a i kronikarzowi by się dostało...
Kiedy za którymś razem o mało nie trafiła, Egil uznał, że nie ma co bawić się w dżentelmena. Wyciągnął lewą rękę i wykrzyknął coś w dziwnym, twardym języku, którego nawet naszyjnik wielomowy nie przetłumaczył. Z jego dłoni wystrzelił czerwony promień, który trafił czarnowłosą i objął dziwnym, matowym światłem. Od razu znieruchomiała, ale to jeszcze nie był koniec. Energia jakby wróciła do Egila, lecz tym razem jakby bardziej jaskrawa, jaśniejsza... Nie zauważył tego albo nie uważał za podejrzane. Jednak kiedy pochwycił ją w dłoń, zaczęła iskrzyć... Złapał się za lewy nadgarstek z okrzykiem zaskoczenia, który po chwili przerodził się w okrzyk bólu, a może lęku? Coś wołał, jakby inkantował, ale moc nadal nie chciała się uspokoić. Wręcz przeciwnie. Kilka iskier upadło na ziemię, wzniecając niewielkie płomyki.
- Egil, coś ty zrobił?! - przestraszyłam się i podbiegłam, ale odepchnął mnie prawą ręką. Potem zbladł i osunął się na kolana, jakby to coś wysysało z niego całą siłę.
- To się musiało tak skończyć - Aeiran podszedł do nas i spojrzał na Egila z dezaprobatą. W ręku trzymał figurkę, już nieruchomą i niegroźną.
- Zamiast prawić morały, mógłbyś pomóc - syknęłam.
- Zdejmowanie klątw to nie mój resort - odparł chłodno. - A nie cofnę po raz drugi jego czasu, bo to się może odbić na nas obu.
Drugi raz... Klątwa... Trudno mi było pozbierać myśli. Jednak nie mogłam sobie pozwolić na zbyt długą chwilę dezorientacji, bo Egil coraz bardziej słabł. Co nie przeszkadzało mu nadal mnie od siebie odpychać.
- Możesz nas przynajmniej przenieść do Lilly? - zapytałam z westchnieniem.
Aeiran skinął głową i sprawił, że pochłonęła nas ciemność. Miałam tylko nadzieję, że wróci do domu i będzie tam czekał. A niech to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz