- Wybieram się do
Satsuki-san i wpadłam przy okazji, bo słyszałam, że robisz mi ostatnio
konkurencję w perfidii - Xella-Medina rozsiadła się wygodnie na kanapie. -
Mogę dostać łyczek herbaty? Tej nowej, z przyprawami, jeśli można.
Opadłam na krzesło, przyglądając się jej przy okazji, próbując wyłapać
to, o czym mówił Kay. Nie chodziło tylko o inne ułożenie włosów,
zebranych teraz w taką trzpiotowatą kitkę, ani o zmianę gustu w doborze
ubrań (choć pelerynek się nie wyrzekła). Po prostu zachowywała się z
jakimś takim kobiecym wdziękiem... Nie żeby wcześniej go nie miała, ale
wtedy trzeba się było trochę napatrzeć, żeby go w końcu dostrzec. Teraz
zaś łatwiej było uwierzyć, że jest córką Renê, ale z drugiej strony sama
złapałam się na rozważaniu, czy przypadkiem nie planuje czegoś nowego.
Jak zwykle jej obecność wytrąciła mnie z równowagi, a przy okazji przypomniała, że miałam jakoś uczcić dzień urodzin siostry.
- Proszę, zrobię sobie nową - westchnęłam, podając jej własną filiżankę. - Co to niby miało znaczyć? To o perfidii.
- Jeśli mnie o to pytasz, to albo jesteś bardzo obłudna, albo niewinna i
nieświadoma - zachichotała. - Tak czy inaczej, jestem pełna podziwu.
- Jakie to szczęście, że nie zazdrości - mruknęłam.
Uśmiechnęła się promiennie i w oszałamiającym tempie wypiła całą herbatę
z filiżanki, po czym pozwoliła by Tenari wdrapał się jej na kolana. Po
dziecinnemu pociągnął ją za opadające przy twarzy pasmo włosów... Z
zupełnie niedziecinnym wyrazem oczu. Wydawałoby się, że wyrósł już z
bezmyślnego pchania łap gdzie nie trzeba - teraz raczej zachowywał się
jak naukowiec przeprowadzający poważne doświadczenia. Jeśli pociągniemy
obiekt eksperymentu za włosy, jak zareaguje? I jak zinterpretować tę
reakcję?
Obiekt eksperymentu powiedział coś cicho, na co Tenari zaśmiał się bezgłośnie.
- Zaniesiesz Sat życzenia ode mnie? - zapytałam.
- A sama nie możesz? - odparowała z przesadnym zdziwieniem. - Już raz
byłaś w jej świecie, w jej domenie... I nie miałaś żadnych problemów na
tle czasoprzestrzennym, prawda?
Nie było sensu pytać, skąd o tym wie. Tak jak i zdradzać jej powodów
mojego obecnego rozkojarzenia... Rozmyślania nawet nie nad tym, ile i co
byłabym w stanie zepsuć dla opowieści (a myślałam, że już mi przeszło),
a także czy nadal powinnam nazywać siebie demonem, czy już czymś innym
(może sobą, jak kiedyś podsunęłam Aeiranowi...). Nieważne, nieważne.
- To ja powiem Satsuki-san jak za nią tęsknisz - Xemedi-san klasnęła w
dłonie, widząc moją markotną minę. Niczego nie sprostowywałam, bo mimo
wszystko nie minęła się z prawdą.
Do licha, muszę wziąć się w garść i zabrać się wreszcie za te tłumaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz