- Dlaczego chciał, żebyś ze mną pojechała? - padło wreszcie pytanie.
Teoretycznie była noc, ale obie miałyśmy problemy z zaśnięciem (Enrith
spała jak niemowlę), dlatego siedziałyśmy w fotelach, wpatrując się w
sufit. Nagłe odezwanie się Sheril przyprawiło mnie o dreszcz.
- Bo powiedział, że tylko mnie darzy zaufaniem - odpowiedziałam po złapaniu oddechu.
- Czy powinnam się czegoś obawiać? - szepnęła. - Nigdy przedtem nie musiałam.
Nie skomentowałam tego, bo nie miałam pojęcia jak. Zresztą mówiła bardziej do siebie niż do mnie.
- A dlaczego się zgodziłaś? - zapytała z lekkim śladem zdenerwowania w
głosie. Co jest, wszyscy się zmówili, by zadawać mi kłopotliwe pytania?
- Nie wiem... Opowieść? - wzruszyłam ramionami.
Sheril westchnęła cicho i zapadła się głębiej w fotel. W zwiewnej
koszuli nocnej i z rozpuszczonymi włosami wyglądała dziwnie krucho i
bezbronnie. Jak osoba gotowa potulnie skinąć głową i rzec "Jak
rozkażesz"... Ciekawe czy Lex ją taką widuje. Bądź co bądź, nadal mówi o
niej "moja Pani"...
Cisza została przerwana jeszcze raz i jeszcze boleśniej.
- Za co kochałaś Sorilexa?
Gdyby ten fotel nie był wielki i wygodny, i zupełnie nie nadający się by z niego spaść... Nieważne.
- Może za to, że akurat był pod ręką, kiedy nie było nikogo innego -
zaczęłam, dziękując w duchu Siłom Wyższym, że użyła czasu przeszłego. -
Zresztą nie wiem nawet, czy go kochałam; to zawsze było bardziej jak
choroba.
Z pewną satysfakcją odnotowałam, że Sheril skrzywiła się na te słowa.
- Bo ja też nie wiem - wyznała. - Dlatego myślałam, że może ktoś
podsunie mi pomysł... Ale on właśnie taki jest, prawda? Nie do
zrozumienia.
Skinęłam głową, bo cóż innego mogłam zrobić?
- Po prostu... Czułam, że trzeba się nim zaopiekować - ciągnęła, a ja
uśmiechnęłam się krzywo. Zdecydowanie nie w taki sposób o nim myślałam,
przynajmniej nie na początku naszej znajomości. Dopiero po jakimś
czasie... Ale wtedy było już za późno.
Nie, żebym żałowała. Nie teraz.
- Dobranoc - powiedziała Sheril niespodziewanie, podnosząc się z
fotela. Była uśmiechnięta i jakby uspokojona, i znów była
nieprzeniknioną Damą z Eskalotu. Poszła zagrzebać się pod kołdrą, ale ja
jeszcze długo siedziałam skulona w fotelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz