...No dobrze, może trochę się pospieszyłam z deklaracjami, że nie będę się martwić.
- Co takiego działo się na Krawędzi? - zapytałam Vaneshkę, gdy podczas postoju oddaliłyśmy się trochę od karety.
- Co też miałoby się dziać? - autentycznie się zdziwiła.
- No właśnie o to pytam! - przewróciłam oczami. - Mówiłaś mi, że Aeiran nie mógł się stamtąd wyrwać i wydawałaś się zmartwiona. Nie powiesz mi, że panuje absolutny spokój!
- To nie tak - zatrzepotała rękami. - Na Krawędzi jako takiej wszystko w
porządku, w ogóle Pieśń jest stabilna... - urwała i uciekła wzrokiem w
bok.
- Więc w czym rzecz? Wykręcając się od odpowiedzi w niczym nie pomagasz.
Pieśniarka westchnęła, poddając się wreszcie.
- Aeiran wyglądał na zdenerwowanego jeszcze zanim wyłożyłam mu całą
sytuację - zaczęła. - Pewnie dlatego, że... miał gościa. Kobietę.
- Czy to samo w sobie jest powodem do zdenerwowania? - zapytałam bez zrozumienia.
Spojrzała na mnie z osłupieniem - czyżby sądziła, że zacznę prychać z
zazdrości? Darowałam sobie uwagę, że zaczyna myśleć jak jej siostra.
- No dobrze - powiedziałam. - Co w niej było takiego denerwującego?
- Sama tego nie rozumiem; prawie nie zabierała głosu, kiedy tam byłam. Tylko
mi się przyglądała - podjęła Vaneshka. - Kiedy relacjonowałam, uśmiechała
się dziwnie, z jakąś wyższością... A gdy skończyłam, zaproponowała, że
się przyłączy i odjechała do miasta. Na No Doubcie - zaznaczyła.
- To dobra jest - stwierdziłam z zadumą, bo jak dotąd tego konia mogły
dosiąść tylko dwie osoby. Vaneshka zwyczajnie spiorunowała mnie
wzrokiem, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że za mało się przejęłam.
Ja zaś po prostu postanowiłam trwać w przekonaniu, że to może jeszcze
poczekać. Dlatego nie pytałam więcej o tę niezidentyfikowaną kobietę, a
jestem pewna, że odpowiedzi wiele by mi wyjaśniły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz