I oto jesteśmy na białej
ziemi Nowego Albionu. Tak białej, że chętnie pokazałabym ją Maeve i
zapytała czy to naturalne... Ale mieszkańcy się nie uskarżają; podobno
zawsze taka było i właśnie dlatego rośnie tu bardziej niezwykła flora
niż gdziekolwiek indziej... W każdym razie w tym świecie. Cóż, spotkałam
się już z zielonymi kwiatami - ale nie z zielonymi kwiatami o
błękitnych liściach, których dotyk parzy. Nie jestem pewna czy
rzeczywiście jest to powodem do dumy... Na szczęście nie ma mowy o
roślinkach pełzających za ludźmi, żeby spętać ich pnączami i zjeść. A
takie się zdarzają w pewnym naprawdę paskudnym zakątku DeNaNi, i to bez
białej gleby.
Swoją drogą, kiedy przybiliśmy wczoraj do brzegu, przez pierwszą chwilę
myślałam, że to śnieg i dziwiłam się, że jest tak ciepło. Nadal
odruchowo unoszę spódnicę w razie wpadnięcia w zaspę.
"Poszukująca Imienia" - a można by pomyśleć, że wrócą do miana
"Bellatrix" - odpłynęła nieoczekiwanie, kiedy szukałyśmy lokalu. Nie
wiem czy odpowiadał za to Adagio, czy Háegwyll, grunt, że przez to
musimy szukać Lenore wyłącznie przy pomocy zwojów Konwalii i
sprawdzonego wzorca opowieści. Zdecydowanie lepiej byłoby mieć przy
sobie kogoś, kto ją zna... Ale po co ja to roztrząsam, skoro tak czy
siak dziewczyna im się zbyt niemiło kojarzy? Bardziej już by nam nie
pomogli.
Co prawda, w taki sposób przeoczyli jeden szczegół, ale to już ich strata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz