Siedziałyśmy w karecie, która tym razem donikąd nie jechała. Stała sobie na środku pustej drogi, a dokoła śpiewały ptaki.
- Czuję się jak tchórz - wyznała prawie niedosłyszalnie Vaneshka. - Chowałam się w kącie i nic nie robiłam, zamiast wam pomóc.
- Niechęć do walki to jeszcze nie zbrodnia - pokręciła głową Konwalia.
- Jest pewna różnica między niechęcią do walki a chęcią niesienia
pomocy - zaznaczyła Cykada, ostatnia osoba, po której bym się
spodziewała, że zacznie mówić o pomaganiu innym.
- Ale i tak czuję, że zawiodłam...
- To ciekawe, jak byś się czuła, gdybyś się w tę walkę włączyła i
skrewiła - odezwała się Vanny, która, od kiedy się ocknęła, przeważnie
siedziała zamyślona i chyba zaniepokojona. Obawiała się następnego
spotkania z Yori?
- Ty przynajmniej dałaś z siebie wszystko - zaznaczyła pieśniarka, ale moja kuzynka potrząsnęła głową.
- A daj spokój, zdarzali mi się przeciwnicy, przy których nie miałam takich problemów...
- Masz na myśli... Potężniejszych niż obiekt naszych poszukiwań?! - wyjąkała osłupiała Konwalia.
- Właściwie nie wiem. Może nie - mruknęła Vanny. - Myślę tylko, że ja
powinnam być potężniejsza. Niby moja więź z powietrzem nie osłabła, ale
już sama czysta moc... To powinno było wyglądać inaczej.
- Czujesz, że się zmieniasz? - podniosłam wzrok znad zwojów Szóstej i zadałam wreszcie długo odwlekane pytanie.
- Chyba, że na lepsze. Ale nawet jeśli natura mojej mocy się zmieniła, to i tak nie dałam z siebie wszystkiego.
Masz ci los, jak nie jedna, to druga...
- Może to obecność tamtej czarownicy źle na ciebie wpłynęła - podsunęła
Konwalia. - Przemyślałyśmy sprawę i doszłyśmy do wniosku, że to ona
musiała blokować wasze magiczne zdolności, gdy byłyście tu poprzednim
razem.
- To nas miałaby blokować, a was nie? - skrzywiłam się, ale znów na moment zapaliło mi się jakieś światełko.
- Was jest trzy, a nas było osiem - przypomniała Cykada z wyniosłą miną.
- Może więc ujmę to inaczej: co to ma do rzeczy?
- Obserwowałam ją uważnie... Na tyle uważnie, na ile mogłam -
powiedziała Siódma. - I muszę rzec, że natura jej mocy jest nieco bliższa
waszej niż naszej.
- To dlatego nie od razu wyczułyście jej obecność w tym świecie... W tej epoce? - zapytała Vaneshka.
- Sądzę, że Piąta coś podejrzewała, ale się tym z nami nie podzieliła -
westchnęła Konwalia, po czym zwróciła się do mnie: - I jak, nie
znalazłaś nic, co mogłam przeoczyć?
- Nic a nic - oddałam jej zwoje. - Nie wyczuwacie żadnej obcej mocy, od kiedy ona opuściła ten świat?
Obie z niechęcią pokręciły głowami.
- No to klops. Nie mam pomysłu, od czego mogłybyśmy zacząć szukać.
- Od rozmowy z załogą "Poszukującej Imienia" - powiedziała cicho Vaneshka, nawet na nas nie patrząc.
Za to my wbiłyśmy w nią wzrok, obawiam się, że z baranimi minami.
- Czekaj, czekaj - Vanny zmarszczyła brwi. - To, że czarownica wydawała
się znać Nemezis, która z kolei znała tych uroczych piratów, jeszcze nie
musi oznaczać, że są między nimi jakieś bezpośrednie powiązania! Choć
oczywiście chętnie bym ich znowu spotkała.
- Nie, to może mieć sens - wtrąciłam, bo myśli przebiegały mi przez
głowę jak szalone. Tego mi właśnie brakowało, żeby elementy układanki
wskoczyły na swoje miejsce...
- Dobrze, słuchamy - Konwalia i nawet Cykada wyglądały na zdeterminowane.
- Był na "Poszukującej Imienia" taki facet władający magią - mówiłam
szybko, bojąc się, że znów zgubię wątek. - Używał czarów, kiedy my nie
mogłyśmy. Dlaczego miałaby nas blokować, a jego nie?
- Może jego magia była za mało babska - wzruszyła ramionami Vanny. - Ale w porządku, to na razie jedyny trop...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz