Jest sobie pewna wyspa na
szerokim morzu, wyspa, której (podobno) nie ma na żadnej mapie tego
świata. Powiadają jednak, że wystarczy mocno chcieć, wtedy uda się ją
odnaleźć. Osiem mistrzyń magii się tam zaszyło, by z dala od natłoku
ludzkich myśli poświęcać się sztukom tajemnym... Choć zdarza im się
opuszczać swoją samotnię.
Pierwsza z nich nosi imię Mewa; potrafi rozkazywać wiatrowi, tworzyć
niematerialne obrazy i latać z ptakami po niebie, a jej głos, gdy się
rozgniewa, można usłyszeć w najdalszych zakątkach świata. Zwykle jednak
bierze się go za grzmoty.
Druga nazywa się Opal i włada zarówno twardymi skałami, jak i ziemią,
sprawiając, że kiełkują z niej najpiękniejsze kwiaty. Większość czasu
spędza w podziemnych korytarzach, badając ich tajemnice, dlatego trudno
ją spotkać.
Na Trzecią mówią Mały Smok, a jej władza rozciąga się na wody i deszcze.
Ona również ma niezwykły głos, ale przypominający szum fal. Towarzyszki
uważają ją za najpiękniejszą z nich, z powodu egzotycznego wyglądu,
jednak sama tak nie uważa.
Czwartej, Białej Iskrze, wbrew pozorom nie tylko ogień jest jej
przypisany. Jej magia stanowi tajemnicę, której nawet jej towarzyszki
nie znają do końca. Nosi przy sobie pęk kluczy, zdolnych otworzyć każde
drzwi...
Piąta wiele razy już zmieniała imiona i drogi życiowe, ale zawsze nosi
ze sobą przecinający wszystko miecz, który jest dla niej zarówno
skarbem, jak i przekleństwem. Zazwyczaj jest w podróży, poszukując
ludzi, którzy zasługują na zaszczyt - lub karę - odkrycia przed nimi
pewnych prawd.
Imię Szóstej brzmi Konwalia; najczęściej można ją zobaczyć z mnóstwem
zwojów w rękach. Spisuje wszystko, co zobaczy i usłyszy, wszystko, co
się zdarzyło, ale też co mogło się zdarzyć... I jeszcze może. Taki jest
jej dar. Często podróżuje razem z Piątą i kłócą się przy tym na każdy
możliwy temat.
Siódma ma na imię Cykada, we włosach nosi dzwoneczki i kto usłyszy ich
dźwięk, temu pisane jest szczęście. Potrafi w mgnieniu oka przenieść się
nawet z jednego końca świata na drugi, stać się niewidzialna i zmieniać
postać - swoją lub czyjąkolwiek.
Ostatnia - Obłok nad Łąką - jest zarazem uważana za najpotężniejszą, bo
kiedyś rozkazała słońcu by nie wschodziło póki mu nie pozwoli... I
posłuchało. Nikt jeszcze się nie obronił przed jej ogromnym wpływem i
siłą ducha; zresztą nikt nawet nie próbował, bo wypełnianie rozkazów
Ósmej jest największym przywilejem i rozkoszą...
Tak głosi opowieść, która już zaczęła się tkać.
Na razie nie udało nam się spotkać wszystkich czarownic, ale ta czwórka,
która wyszła nam na powitanie, od razu zabrała nas do kamiennej... czy
ja wiem? Piramidy? Świątyni? Tam obejrzały nas sobie dokładnie, nie
zadając jednak zbyt wielu pytań. Nemezis w tym czasie zupełnie o nas
zapomniała i poszła się wyspać.
W każdym razie miała sporo racji, tak wychwalając to miejsce. Sama
pewnie długo bym tu nie wytrzymała bezczynnie, ale wyspa aż pulsuje
mocą. Mocą, do której, co prawda, ciągle nie mam dostępu, ale wystarczy
mi samo wyczuwanie jej, by znaleźć w sobie więcej siły, a zarazem więcej
spokoju...
Świetnie, będzie mi się dzięki temu łatwiej zrelaksować - po wczorajszym sztormie ciągle kręci mi się w głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz