- Przekopałaś już chyba całą wyspę - westchnęłam. - Jeśli nadal się łudzisz, że gdzieś tu jest ukryty rum...
- Ja tobie nie wytykam, gdy piszczysz za herbatą - obraziła się Vanny z
rękami pełnymi piachu. - Jak niby mamy przetrwać na tym pustym skrawku
ziemi bez żadnych zapasów?
- Poczekamy aż przypłynie statek - wzruszyłam ramionami. - Zawsze jakiś przypływa.
- Zawsze jest też choć jedna palma kokosowa. I butelka, w której
można wysłać list. A statek może przypłynąć za dziesięć lat, pomyślałaś
o tym?
Tu trafiła w sedno. Ale kto powiedział, że na pewno trafiłyśmy na
awanturniczą opowieść o piratach? Równie dobrze może okazać się bliższa
baśni... Konwencja może być różna.
- W razie czego możemy spędzić czas jak ci trzej bracia z legendy -
powiedziałam w nagłym olśnieniu. - Ci, którzy przesiedzieli wiele lat na
wyspie, aż zgłębili tajemnicę sensu i w nagrodę otrzymali władzę nad
ziemią, niebem i wodą. Widzisz jak nam się opłaca?
- A co oni robili na tej wyspie? - zainteresowała się Vaneshka.
- Jak to co? Medytowali - uśmiechnęłam się sadystycznie. - Bez przerwy
siedzieli i medytowali. Ptaki im wiły gniazda we włosach, pająki
rozpinały sieci na ich twarzach, a oni nawet nie reagowali.
- Co za kusząca perspektywa - mruknęła Vanny i powróciła do zabawy w
piasku. Strel się do niej przyłączyła, co chwilę kichając i prychając.
Nasza moc nadal nie działa, w przeciwnym razie już dawno wskoczyłybyśmy w
portal i wróciły w bardziej znane rejony. Tymczasem Vaneshka umila nam
czas swoim śpiewem, który roznosi się po wodzie. A ja martwię się o
Tenariego - bo szanse, że grzecznie pokłusował do domu, gdy nas nie
znalazł przy źródełku, są raczej niewielkie, nie oszukujmy się...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz