25 VI

Kaede gdzieś mi zniknął kiedy spałam. Coś wczoraj wieczorem wspominał, że najlepiej przypuścić szturm na kwaterę główną organizacji, ale ja się tylko pukałam w czoło. Jaki, do licha, szturm - w dwie osoby?! Na to przewrócił oczami, pokiwał głową i poczekał ze zniknięciem aż zasnę.
Cóż, jego brak zrekompensowało mi pojawienie się paru tubylców. Aż westchnęłam z ulgą, bo już się bałam, że to miasto okaże się miastem duchów, a ci na szczęście byli żywi. Przylecieli czymś, co wyglądało jak powietrzny kabriolet i czego momentalnie im pozazdrościłam.
- Dlaczego nie przyszłaś złożyć raportu? - zapytał ten, który wcześniej prowadził ów kabriolet. Drugi stał za nim, trzymając w pogotowiu coś w rodzaju miniaturowej bazooki.
Pomyślałam, że równie dobrze mogę wczuć się w rolę, poza tym miałam ochotę na przejażdżkę.
- Na to pytanie odpowiem tylko przełożonym, a nie takim pionkom jak wy - odpowiedziałam olewczo.
Spojrzeli na siebie w zakłopotaniu, a potem mój rozmówca poprosił przynajmniej o kod identyfikacyjny.
- 00-87-N-E-S-T-S - spojrzałam mu w oczy z całą bezczelnością, na jaką było mnie stać. Facet zmarszczył brwi w zdziwieniu, a ja stałam spokojnie, coraz bardziej przyjmując postawę "chrzanić wszystko".
- Nie widzisz, że ona jest od Tomine? - szepnął towarzyszowi ten z bronią. - Może nas zaraz posiekać i jeszcze jej pogratulują.
Nawet się nie starał żebym tego nie słyszała. Ale nie dałam niczego po sobie poznać.
W końcu zdecydowali, że zabiorą mnie do kwatery głównej, bo przecież nie mogę tak komuś zajmować miejsca w tych koszarach. Ani słowa nie wspomnieli o tym, że wiedzą o obecności Kaede i o tym, że to ja go sprowadziłam... Może nie wiedzieli?
Gdy lecieliśmy wysoko nad miastem, na przekór mojemu lękowi wysokości patrzyłam ciągle w dół. I widziałam, słyszałam tam w dole uwijających się ludzi; takich żołnierzy jak moja eskorta, a także innych, całych w bieli... Tyle że zanim jeszcze wystartowaliśmy, nie było ani śladu nikogo! Co jest, iluzja, delirium czy maksymalna nieprzewidywalność opowieści?!
Odstawiono mnie do komnat, które wyglądały jakby urządziła je dama o wielkim smaku, i znów pozostawiono mnie samą sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz