Kaede gdzieś mi zniknął
kiedy spałam. Coś wczoraj wieczorem wspominał, że najlepiej przypuścić
szturm na kwaterę główną organizacji, ale ja się tylko pukałam w czoło.
Jaki, do licha, szturm - w dwie osoby?! Na to przewrócił oczami, pokiwał
głową i poczekał ze zniknięciem aż zasnę.
Cóż, jego brak zrekompensowało mi pojawienie się paru tubylców. Aż
westchnęłam z ulgą, bo już się bałam, że to miasto okaże się miastem
duchów, a ci na szczęście byli żywi. Przylecieli czymś, co wyglądało jak
powietrzny kabriolet i czego momentalnie im pozazdrościłam.
- Dlaczego nie przyszłaś złożyć raportu? - zapytał ten, który wcześniej
prowadził ów kabriolet. Drugi stał za nim, trzymając w pogotowiu coś w
rodzaju miniaturowej bazooki.
Pomyślałam, że równie dobrze mogę wczuć się w rolę, poza tym miałam ochotę na przejażdżkę.
- Na to pytanie odpowiem tylko przełożonym, a nie takim pionkom jak wy - odpowiedziałam olewczo.
Spojrzeli na siebie w zakłopotaniu, a potem mój rozmówca poprosił przynajmniej o kod identyfikacyjny.
- 00-87-N-E-S-T-S - spojrzałam mu w oczy z całą bezczelnością, na jaką
było mnie stać. Facet zmarszczył brwi w zdziwieniu, a ja stałam
spokojnie, coraz bardziej przyjmując postawę "chrzanić wszystko".
- Nie widzisz, że ona jest od Tomine? - szepnął towarzyszowi ten z bronią. - Może nas zaraz posiekać i jeszcze jej pogratulują.
Nawet się nie starał żebym tego nie słyszała. Ale nie dałam niczego po sobie poznać.
W końcu zdecydowali, że zabiorą mnie do kwatery głównej, bo przecież nie
mogę tak komuś zajmować miejsca w tych koszarach. Ani słowa nie
wspomnieli o tym, że wiedzą o obecności Kaede i o tym, że to ja go
sprowadziłam... Może nie wiedzieli?
Gdy lecieliśmy wysoko nad miastem, na przekór mojemu lękowi wysokości
patrzyłam ciągle w dół. I widziałam, słyszałam tam w dole uwijających
się ludzi; takich żołnierzy jak moja eskorta, a także innych, całych w
bieli... Tyle że zanim jeszcze wystartowaliśmy, nie było ani śladu
nikogo! Co jest, iluzja, delirium czy maksymalna nieprzewidywalność
opowieści?!
Odstawiono mnie do komnat, które wyglądały jakby urządziła je dama o wielkim smaku, i znów pozostawiono mnie samą sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz