- Coś zbyt dawno cię u nas nie było - wytknął mi Leo na przywitanie. - A co to za tajemniczy pakunek taszczysz?
- Musiałam wymienić lustro, bo stłukłam - wyjaśniłam. - Mogę zostać na obiedzie? Nie mam ochoty snuć się samotnie po domu.
- Pewnie - ucieszył się. - Bo już mi zaczął ciążyć brak jednej gęby do nakarmienia.
- Gęby, hę? Wstydziłbyś się, wiesz? - fuknęła Milanee, która
właśnie przyszła zobaczyć, któż to zawitał do Marzenia. - Odezwała się
najbardziej rozdziawiona g ę b a.
- No, a ja jej odpowiedziałem "cicho mi tu, bo nie dostaniesz obiadu".
Niebieskowłosa fuknęła raz i drugi, i pomaszerowała do kuchni.
- Powiem ci, że jakoś tu za spokojnie ostatnio - Leo naprawdę starał
się mówić wyraźnie, mimo że się napchał tym pieczonym czymś (jakimś
ptaszęciem, ale w życiu takiego nie jadłam).
- Nie mówi się z pełnymi ustami - objechała go Mil, przełknąwszy zawczasu.
- Ale serio - podjął po sporym łyku mineralnej. - Vaneshki nie ma,
Carnetia od paru dni wyleguje się wgapiona w te swoje firanki, nawet ty
się mniej entuzjastycznie kłócisz...
- Nie będę się kłócić z pasją tylko po to, żeby ci zrobić przyjemność,
Teleorin! - dziewczyna odsunęła od siebie talerz i wymaszerowała z
kuchni.
- I tak ty dzisiaj zmywasz! - krzyknął za nią Leo, a potem zwrócił się
do mnie: - Ja nie wiem, co ona taka smętna, zakochała się nieszczęśliwie,
czy co? Chociaż właściwie nie bardzo ma w kim.
- Słuchaj, nie masz przypadkiem pomysłu, gdzie mogła pojechać Vaneshka? - jakoś przerwałam jego potok słów.
- Nie mam - pokręcił głową. - A powinienem?
- Próbuję ją namierzyć od dwóch tygodni, a tu ani śladu. Nie niepokoisz się?
- Daj spokój - uśmiechnął się szeroko - Przecież Vaneshka nie da sobie w kaszę dmuchać!
- Dlaczego tak sądzisz?
- No jak to? Bo tak mi powiedziała przed wyjazdem. Czemu niby miałbym jej nie wierzyć?
- Zawsze to ty się o nią najbardziej troszczyłeś - zauważyłam. - A teraz?
Nie przestając się uśmiechać, Leo zebrał talerze, zapomniawszy już, że dziś kolej Milanee.
- A teraz nie jest sama, chciałbym ci przypomnieć.
Lustro zajęło już swoje miejsce na toaletce. Dawno nie wpatrywałam się w
nie z taką desperacją, naprawdę. Wtedy, gdy denerwowała mnie ta kobieta
po jego drugiej stronie, ta, którą pragnęłam sobie przypomnieć,
dowiedzieć się, kim byłam dawno temu.
Teraz wydaje się to nie mieć już znaczenia.
- Sei'Hyô - szepnęłam. - Hyô-kun, jeśli możesz, odezwij się do mnie.
Jeśli istnieje chociaż cień szansy na połączenie z twoim światem,
odezwij się...
Lustro milczało, zresztą tak naprawdę niczego innego się nie spodziewałam. Z różnych powodów.
- A jeśli jesteś na mnie obrażony - westchnęłam - to odezwij się przynajmniej do Kaede...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz