Zbudziłam się z uczuciem, że
nadchodzi czas zmian. Ponieważ jednak zdarza mi się ono tyleż często,
co bez powodu, zignorowałam je, napiłam się herbaty i poszłam do
biblioteki. Nawet mi się nie chciało zerknąć w lustro i poprawić włosów -
raz, że i tak nikt by nie zwrócił uwagi, a dwa, że niewiele da się z
nimi zrobić, zwłaszcza kiedy odrastają. Wyglądam trochę jak wiedźma,
tylko bez czarnego kota.
Tym razem w bibliotece towarzyszyli nam Lona, Leesa i Kylph, którzy
stwierdzili, że im się nudzi. Wbrew pozorom dobry znak - może jednak coś
się mogło ruszyć w tej opowieści, gnane naszą niecierpliwością?
I owszem, c o ś się ruszyło. W samo południe wpadł Dáevel i, nie
przejmując się zasadą panującą we wszystkich bibliotekach światów,
zakrzyknął:
- Teraz już wszystko jasne!
Patrzył przy tym na mnie jakbym to ja porwała mu siostrę i zakopała w jego własnej piwnicy.
- Skoro wszystko jasne, to dlaczego ciągle tutaj mozolimy? - zapytał
Kylph, który od dwóch godzin zaczytywał się grubą awanturniczą ksiągą o
piratach.
- Rewelacje waszej specjalistki od portali... I waszego szpiega - Dáevel uśmiechnął się drwiąco - sporo mi wyjaśniły.
Przyznam, że poczułam się odrobinkę zazdrosna o ten tytuł specjalistki,
ale elf ciągle wbijał we mnie wzrok, więc nie mogłam narzekać na brak
uwagi.
- Przybyłaś tu z innej rzeczywistości - ciągnął. - Twoja obecność zakłóca równowagę światów, dlatego znikają!
Ta konkluzja nie została należycie przyjęta - usłyszałam jak Tarquin
mówi cicho: "No, nareszcie!" i o mało nie parsknęłam śmiechem.
Opanowałam się jednak i zaczęłam szukać odpowiednich słów.
- Z całym szacunkiem, nie jestem pierwszą ani jedyną istotą, która
przekroczyła granicę w tę czy w drugą stronę - odezwałam się wolno. -
Podejrzewam też, że takie przypadki zdarzają się nie od dziś. Nie wezmę
więc na siebie winy za żaden bałagan w światach.
- Poza tym, co to znaczy "nasz szpieg"?! - wtrąciła się Leesa. - Zaginęła
ci siostra, więc zabierasz cudze bez uprzedzenia. Ellil chciał
sprawdzić czy wszystko u niej w porządku.
- A właściwie jak go odkryłeś? - zainteresowała się Lona, która dla
odmiany nie zamierzała się z elfem o nic kłócić. Wiedział o tym, więc
trochę spuścił z tonu.
- Naszą rasę zawsze łączy więź z Naturą, niezależnie od świata, w jakim
się znajdujemy - oznajmił z dumą. - Trudno nam nie zauważyć, że wieje
jakiś niedobry wiatr.
Tym razem nie wytrzymałam i zakrztusiłam się śmiechem, za co zostałam spiorunowana wzrokiem. Nie przejęłam się za bardzo.
- Szczerość za szczerość - zaproponowała Lona. - Niby sporo
rozmawialiśmy, a jednak wciąż nam nie ufasz i masz swoje tajemnice. Już
dawno pomoglibyśmy ci odnaleźć siostrę, gdyby było inaczej.
- Mówiliście, że w każdej chwili możecie zniknąć z mojego domu -
przypomniał Dáevel. - Droga wolna, ale ci dwoje zostają. Nawet jeśli nie
ocalą tego świata, to przynajmniej c o ś dzięki nim z niego pozostanie.
- Kulfon, są pewne granice przyzwoitości - jęknęła z rozpaczą Leesa, kiedy razem z Loną powróciła z przeglądu sferolotu.
- No przecież spytałem o pozwolenie - kłopotnik przestał grzebać w mojej
torbie i spojrzał na mnie z prośbą o pomoc. - Przecież nie chcę podkraść
jej pamiętnika ani tej... Maczugi.
- Tego się nie używa do walenia ludzi po głowach - roześmiałam się, choć
nie znając zastosowania Światła Przewodniego można by faktycznie nieźle
nim przyłożyć. - A właściwie po co ci model światów?
Leesa tylko pokręciła głową z rezygnacją.
- Powinniśmy się staranniej przyjrzeć temu pierścieniowi światów elfów -
wyjaśnił Kylph. - Wydaje mi się, że w którymś z nich powinna mieszkać
pani Nineveh. Może ona będzie bardziej chętna do pomocy niż jej siostra?
Lona z westchnieniem usiadła obok, mierzwiąc mu czuprynę.
- I dopiero teraz nam to mówisz? Jesteś nieoceniony.
- Jestem prawie tak roztrzepany jak Madelyn - przyznał z dumą. - A
przypomniało mi się dopiero teraz, bo kiedy pytałem o to Arkię,
odpowiedziała mi takim szyfrem, że nieprędko skojarzyłem fakty.
- Cud, że w ogóle coś ci odpowiedziała - mruknęłam, litościwie wyjmując z
torby upragnione przez niego pudełko. Otworzył je pospiesznie.
- Kilka tych światów jest - skrzywiła się Leesa, przyglądając się
uważnie. - Ma nas rzucać po międzysferze, dopóki nie natrafimy na
właściwy? A skąd możemy wiedzieć, że to na przykład nie tutaj?
- Nie ma tu jesieni - Kylph wzruszył ramionami. - U Arkii panuje wieczna zima, wiosna u Jyoti...
- U Yae było lato - przypomniałam sobie. - Ale takie bez przekonania,
pewnie dlatego, że zaginęła. Zresztą wtedy akurat p o w i n n o być
lato.
- To jeszcze niczego nie dowodzi - upierała się Leesa, ale wiedziała już, że zostanie przegłosowana.
- Dziwne - zamyśliłam się. - Dáevel wynajął łowczynię nagród, żeby szukała Deuce'a po światach, a przecież...
- Rozumiem, do czego zmierzasz - przerwała Lona. - O ile pamiętam, Deuce
nie widział się z matką od dwóch lat. Nie są w najlepszych stosunkach.
- Jak to się kiedyś wyraził? - dodała Leesa. - "Moja matka to wspaniała,
ciepła i mądra kobieta i nie dam rady z nią wytrzymać", czy jakoś tak.
Głupek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz