- Jedno mi tu nie pasuje -
stwierdził Kylph, kiedy zdałam mu relację z wczorajszego dnia. - Mówisz,
że takich książek jest tam więcej?
- No, całkiem sporo - przytaknęłam.
- Znaczy, całkiem sporo magii - wywnioskował. - Dlaczego w takim razie
ten tajemniczy przeciwnik nigdy nie zaatakował biblioteki? Nie wydaje ci
się to podejrzane?
Kiwnęłam głową, jednocześnie spoglądając na książkę, którą wcisnął mi
Shyam. Nie mam pojęcia dlaczego zainteresował się właśnie nią - powinien
raczej uznać ją za bezużyteczną. Jak i każdy, komu wpadła w ręce. Co
mogła robić w bibliotece książka bez tytułu, bez autora i bez treści?
Czekała aż jakieś słowa do niej wpadną? Czy wręcz przeciwnie, wszystkie
już z niej zniknęły?
- A już się nastawiałam na ciekawą opowieść - mruknęłam do siebie.
Kylph zamyślił się na chwilę i nagle jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- Właśnie! - zawołał. - A słyszałaś taką o stu kobietach w pociągu?
- Słyszałam...
- A niech to - zmartwił się. - Przez moment miałem nadzieję, że się jej
wreszcie pozbędę i oboje będziemy szczęśliwi. A ty swoją już komuś
opowiedziałaś?
- W życiu bym jej nie powtórzyła - prychnęłam. - Była zbyt surrealistyczna i psychodeliczna. Zbyt obrazowa na moje możliwości.
- Tak? - zainteresował się Kylph. - Bo moja była wręcz liryczna... Ej,
ale przecież nie chodzi o to, żebyś ją powtarzała, tylko żebyś ułożyła
własną, nie?
Zagapiłam się na niego, najpewniej z bardzo głupią miną.
- Niby dlaczego?
- Jak to, nie wiesz? - zdumiał się szczerze. - Przecież jak się usłyszy
tę historię, trzeba ją ułożyć na nowo, a potem opowiedzieć tylko jednej
osobie... I tak za każdym razem jest przekazywana inaczej. U ciebie nie
ma tej tradycji?
- Nigdy o niej nie słyszałam - przyznałam. - Nie dostałam instrukcji obsługi... A ty od kogo ją dostałeś?
- Od Cirnelle, podczas mojej pierwszej wizyty - odpowiedział smętnie. -
Uznała, że nawet ona nie powinna dawać kłopotnikom materialnych
podarunków.
- Ale to było lata temu, prawda? I jeszcze nikomu nie opowiedziałeś?
- Nie jestem najlepszy w układaniu historii, wiesz... Zresztą nie opowiedziałbym jej jakiejś nieznanej osobie, też coś!
- Doprawdy? - mruknęłam. - Ciekawe, bo mnie opowiedział ją ktoś, kogo
pierwszy raz w życiu spotkałam... Nieważne. W takim razie mogłeś
opowiedzieć Lonie albo siostrom, albo...
- Otóż właśnie nie mogłem - przerwał. - Bo wtedy Lona by się dowiedziała,
gdzie trafiłem razem z jej siostrą... No, teraz już wie, więc właściwie
mogę to przemyśleć.
Zaśmiałam się cicho i potargałam mu włosy. Dziwne, że nigdy wcześniej
nie słyszałam o takiej tradycji, aż mi wstyd za siebie. A może nie
powinno, bo w tym czasie byłam bardziej zajęta oganianiem się od sprawy
Kryształów Niebios i miałam prawo nie zwracać uwagi na inne rzeczy. Albo
może u nas czegoś takiego faktycznie nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz