- Mówiłam, że będą uciekać
zanim się połapiemy - nie potrafiłam powstrzymać się od narzekania. -
Nawet mimo że nie przywiozłam chłopaków...
- Sądzę, że przeciwnik rzuciłby się tak na nich, jak i na nas -
zawyrokowała Aislinn. - To już nie jest wojna podjazdowa, tylko otwarta.
Też coś. Co to za otwarta wojna, której ani przyczyn, ani skutków
specjalnie nie widać? Jeśli wierzyć J, powinna tu szaleć antymagia,
pochłaniająca wszystko, co tylko ma moc. Oczywiście zwykły człowiek tego
nie wyczuje, a takich zwykłych wszędzie pełno. Oprócz nas - tylko, że
my mamy osłony, które zapewniła nam uczynna J, użyczając trochę swojej
własnej mocy. Nie jestem pewna dlaczego, ale nic się jej nie ima -
czyżby na zasadzie "złego diabli nie biorą"? Zdaje się, że gdyby nie to,
wegetowalibyśmy już wyciśnięci z magii do ostatniej kropelki. Czyli
niby jest dobrze, ale z drugiej strony jak mamy w takim razie wykryć co
jest nie tak? Moc J albo skutecznie odstrasza obce siły, albo zagłusza
nam ich działanie...
Jak już wspominałam dawno temu, nie najlepiej rozeznaję się w tych wszystkich komplikacjach.
Dlaczego jednak nie zwróciłam się jeszcze do pozostających przecież na
miejscu demonów? Ot, jakkolwiek udała mi się teleportacja, tak
znaleźliśmy się w zupełnie losowym miejscu, dotarcie do nich zajmie więc
jeszcze trochę czasu... Nie sądzę by Xai przoczył nasze przybycie, ale z
jakiegoś powodu się nie skontaktował; co do Shyama, kto wie, co on może
teraz robić... Oczywiście Aislinn mogłaby wyjść z inicjatywą, ale
wymówiła się od tego, twierdząc, że z nami będzie więcej kłopotów, jeśli
zostawi nas samych. Jej wkładem w szlachetną sprawę było podjęcie
pieniędzy z konta na zakup używanego samochodu... Który zatrzymał się po
kilku kilometrach i odmówił dalszej współpracy.
Nie było innego wyjścia, tylko zdać się na Kylpha...
Uwaga, utrwalam dla ewentualnej potomności: zdanie się na Kylpha oznacza
w tym wypadku jazdę samochodem ożywionym magią. Często zachowującym się
jakby miał własną - i dość niepozbieraną - osobowość. Ponieważ magia
kłopotników nie jest od używania w rozsądnych i pożytecznych celach,
Kylph kontroluje pojazd tylko do pewnego stopnia i zdarzyło nam się już
jeździć po chodnikach albo przez kwadrans po rondzie... Pod prąd,
naturalnie. Aislinn chętnie zrugałaby winowajcę z góry na dół, ale
wyglądałoby to jakby wykrzykiwała sama do siebie, więc nie chce się
skompromitować. Wszystko przez to, że Kylph za nic nie chce przybrać
iluzji bardziej ludzkiego wyglądu i najczęściej pozostaje
niewidzialny...
Ktoś pewnie wymyśliłby łatwiejszy i bardziej praktyczny sposób podróżowania, ale nikogo takiego tu z nami nie ma, cóż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz