Znowu będzie bez dat, bo straciłam poczucie czasu.
To chyba bez sensu. Równie dobrze mogłabym wywalić zegar i kalendarz z
herbaciarni, a wtedy stałaby się miejscem absolutnie bezczasowym i też
bym nie pisała dat. I nie przejmowałabym się przy skakaniu między
światami, w których czas płynie inaczej.
- Witamy na "Przygooodzieee"!! - wykrzyknął Jastrząb, gdy znaleźliśmy
się na pokładzie, a po chwili siostra trzepnęła go po plecach tak mocno,
że się przewrócił. Nie musiałam pytać czy oni tak na codzień, bo to
było oczywiste.
Rozglądając się po statku, odniosłam wrażenie, że jest za duży dla nich dwojga. Śmiało zmieściłby kilkuosobową załogę.
Byłam zdumiona, a Tenari zachwycony, gdy pokazano nam kabinę pilota...
No, w każdym razie miejsce, z którego się steruje statkiem. Właśnie,
steruje. Centralne miejsce kabiny zajmuje ster. Takie koło, jak na
okrętach. Jeśli wcześniej byłam ciekawa w jaki sposób coś takiego lata,
teraz owa ciekawość osiągnęła swoje apogeum. Ale nie pytałam, bo i tak
bym nie zrozumiała odpowiedzi.
- Siostra chciała zostać kosmiczną piratką - wyjaśnił Jastrząb,
wprowadziwszy nas do kabiny. - Ale jakoś zdołałem ją przekonać, że praca
kuriera jest bardziej owocna.
- Chyba odwrotnie było - burknęła Zięba zza steru.
- Teoretycznie jest tak, że ona stoi za sterem, a ja wyznaczam kurs -
chłopak ostentacyjnie ją ignorował. - Ale w praktyce włącza automatyczne
sterowanie i idzie polatać na maleństwie, a ja muszę tu siedzieć i
pilnować żeby nie wpadł na nas jakiś zbłąkany meteoryt...
"Maleństwo" stoi przy sporej klapie, drugim wejściu na statek. Jest
naprawdę malutkie - według Zięby mieści dwie chude osoby - i lśni w
ciemności, a nazywa się "Eos". Jak dla mnie wygląda wygląda na szybki i
zwrotny pojaździk. Gdybym tak nie uważała, właścicielka wyrzuciłaby mnie chyba w przestrzeń kosmiczną... Tenari już zgłosił chęć polatania z
nią i sprawdzenia czym się to różni od jeżdżenia na Pokrzywie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz