Dobra, koniec tej ciszy, bo z mistycznej robi się grobowa.
Chwyciłam dzisiaj chłopaków za kołnierze i wyciągnęłam na świeże
powietrze. Także Nindë chciała się wybrać pobiegać, więc przeniosłam nas
na rozległą łąkę pod rozgwieżdżonym niebem. Bez namysłu zakręciłam się,
patrząc przy tym w górę. Tymczasem Rigel pokazywał coś na niebie
Tenariemu i chyba objaśniał, bo mały wyglądał na zainteresowanego.
Dziwne, ale wcześniej nie wiedziałam, że lubi patrzeć na gwiazdy. Zanim
nie zaczęłam mu opowiadać...
- Może byś tak podzielił uwagę między nas oboje? - zawołałam do
telepaty, padłszy na trawę. - Zaczynam odczuwać potrzebę rozmowy.
- Przepraszam - dotarło do mnie w odpowiedzi. - Ale ty pewnie znasz nazwy tych gwiazd w kilku językach, a Tenari niekoniecznie.
- Więc zostaw mi parę. Też chcę mu pokazać kawałek nieba... A później go z tego odpytać.
Uśmiechnął się i przekazał coś Tenariemu, który zrobił salto w powietrzu
i poleciał przejechać się na Nindë. Rigel zaś rozłożył się w pobliżu
mnie, przy czym ze swoim wizerunkiem biznesmena-perfekcjonisty
wyglądał w tej scenerii jak z zupełnie innej bajki. Wciągnęłam
powietrze, wdychając zapach trawy i zapatrzyłam się na gwiazdy.
- Szkoda, że nie zabrałam go ze sobą, gdy jechałam z wizytą na
Andromedę. Może teraz by się nie palił do lotu w kosmos - rzekłam cicho w
przestrzeń. - Chociaż może wprost przeciwnie... Kogo raz oczarują
gwiazdy, już zawsze będzie oczarowany.
- Obawiałaś się czegoś? - pytanie musnęło mój umysł jak... Skrzydła motyla? Ech, widać z wiosną przychodzą do mnie wiosenne porównania.
- Nie, po prostu wtedy zajmowano się nim gdzie indziej - nie wdawałam
się w szczegóły. - Za to teraz opowiadam mu o rozmaitych wojnach
toczących się w kosmosie i sam widzisz. Dlaczego on tak nalega na
opowieści pełne walki...
- Martwisz się, że chodzi mu o przygodę, nie o oglądanie gwiazd? - domyślił się.
- Chyba tak właśnie jest - chciałam skinąć głową, ale w tej pozycji mi
nie wyszło. - Dla mnie oglądanie gwiazd samo w sobie jest przygodą, ale
dla niego? Dramatyczne pościgi, strzelanina i lot jedynym w swoim
rodzaju statkiem o nazwie "Zefir"?
- Dlaczego akurat "Zefir"?
- Dla zmyłki - odpowiedziałam po zastanowieniu. - Powiewa sobie wietrzyk
spokojnie, aż nagle zrywa się gwałtownie i okazuje huraganem. Niezbędny
element zaskoczenia.
- Dla kogoś, kto się spodziewa akcji, spokojne oglądanie gwiazd będzie najlepszym elementem zaskoczenia.
Parsknęłam śmiechem, z nadzieją, że się nie myli.
A później on zaśmiał się bezgłośnie i doszłam do wniosku, że moje myśli widać jak na dłoni. Moje marzenie o zmianach.
Co tu dużo mówić, planuję lecieć w kosmos i zostać guwernantką kogoś,
kto z definicji powinien mieć trudny charakter, a jeszcze do tego
nieodwracalnie zaprzyjaźniam się z wrogiem (już nie z definicji, ale z
przekonania). Życie jest piękne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz