Trochę się już zorientowałam
tu, w Jasności. Bo skoro jest Ciemność, to może być i Jasność, czemu
nie? Nazywam tak ten wymiar ze względu na Święte Słońce, które świeci
jak szalone - zdecydowanie nie ma w tym umiaru, skoro jego blask (i
energia) przebija się nawet do Ciemności. À propos, podejrzewamy, że
odkryliśmy kolejny wymiar wewnątrz wymiaru - tak jak Ciemność znajduje
się niejako wewnątrz DeNaNi. Za tą teorią przemawia choćby fakt, że i
stąd nie można się połączyć z międzysferą...
Ale wracając do Świętego Słońca - podobno zostawili je bogowie w czasach
swych największych bitew z demonami. Jakoby w darze dla ludzi, ale
pewnie raczej żeby sobie oświetlać pole walki... I zapewnić ochronę
przed przeciwnikiem. Bo historia głosi, że żar Słońca zmieniało
demony w proszek. Zastanawiam się zatem, dlaczego mnie to nie spotkało, a
jedynie wywołało potworne wrażenie, że płonę. Może w pełni działa tylko
na ten konkretny rodzaj demonów? Nie wiem. Nie mogę żadnego spytać, bo
obecnie ani one, ani bogowie nie dają znaku życia, a ostatnia bitwa
odbyła się dawno temu. Nie wiadomo tak naprawdę kiedy, bo mieszkańcy
Jasności, którym non-stop świeci słoneczko, nie dzielą czasu na dni,
tygodnie i miesiące... Ba, nawet na dzień i noc, bo jak? Wiem
przynajmniej, że według czasu w Blue Haven jest teraz wpół do pierwszej,
bo mam ze sobą zegareczek... Taki mały, srebrny, na łańcuszku, prezent
urodzinowy od Lilly - przywędrował ze mną w kieszeni i Nindë się o niego
poobijała, gdy tu przybyliśmy. Ale chyba znowu zbaczam z tematu. Jak
łatwo się domyślić, ludzie tutaj korzystają z energii Świętego Słońca i
dzięki temu świat jest na swój sposób techniczny, choć wygląda na taki
bardziej fantasy. Natomiast na magii nie znają się wcale...
Skąd to wszystko wiem? Otóż dorobiłam się już własnych kontaktów! Dokładnie w liczbie dwóch osób.
Jedna z nich to Thedra, kapłanka w świątyni, przy której zostaliśmy
zakwaterowani. Złożyła mi wizytę przedwczoraj wieczorem z pytaniem, na
jakiej zasadzie chcę żeby mnie czczono. Na szczęście nie zdążyłam w
odpowiedzi na to pytanie wybuchnąć histerycznym śmiechem, bo wtrącił się
mój szanowny porywacz, czyli Aeiran, i wyjaśnił z kamienną twarzą, że
nie życzę sobie by mi oddawano cześć. Thedra najpewniej zrozumiała to w
ten sposób, że bogini jest całkowicie we władzy demona i nie zrobi nic,
na co on się nie zgodzi. Żeby sobie jeszcze przez to czegoś nie
pomyślał... Cóż, kapłanka nie tylko nie przestała przychodzić, ale
następnym razem przyprowadziła ze sobą kolegę.
Kolega ma na imię Egil i jest - ha! - kronikarzem! Dziwne, że gdy słyszę
to słowo, staje mi przed oczami siwobrody osobnik z gęsim piórem, taki
typ Koszałka-Opałka, tymczasem ten tu kronikarz jest energicznym młodym
mężczyzną o jasnych (jak u większości ludzi w tym wymiarze) włosach i
ciekawości świata w oczach. I żal mi, że nie możemy sobie zwyczajnie
pogadać jak koledzy po fachu - chłopak ma fenomenalny dar słowa i do
tego jest sympatyczny - ale patrzy na mnie jak na niezwykłe zjawisko i
nie odzywa się dopóki mu nie pozwolę. Ma nadzieję, że opowiem mu
historię waśni bogów i demonów. Ja! Sama bym się chętnie dowiedziała! O
czym mu mam opowiedzieć, o Ceiphiedzie i Shabranigdo, a może o wojnie Tae z Yamidae?
Jeszcze czego, nawet by nie zrozumiał. Oni nic a nic nie wiedzą o
innych światach, nie wiem czy w ogóle zdają sobie sprawę z istnienia
czegoś takiego jak multiwersum...
Doprawdy, czuję się tu taka bezsilna... Może jeszcze uda mi się trochę zwiedzić Jasność i wtedy mi przejdzie.
Jutro Aeiran zamierza zrobić coś szalonego - ni mniej, ni więcej, tylko
udać się do nieba. Oczywiście po to, by oznajmić mi podobnym, że jestem w
jego rękach i wysunąć żądania. Ojej, wisielczy humor mnie dopada.
Poważnie to mój towarzysz chce sprawdzić gdzie można znaleźć tych bogów
Jasności, a raczej c z y można ich gdzieś znaleźć. Nie wiem dlaczego jest
pod tym względem raczej sceptyczny... Ale jeśli Jasność jest (nie licząc
kolorystyki) choć trochę podobna do Ciemności, to może te bóstewka
tutaj znają jakiś sposób by stąd wybyć. Nieznany śmiertelnikom.
Szalony pomysł? Jasne, że tak. Dlatego właśnie chętnie wzięłabym w nim
udział, ale zbliżanie się do Świętego Słońca mogłoby być dla mnie
ryzykowne. A niech to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz