- Patrz i płacz! - zawołała triumfalnie Nindë. - On jest niby początkującym jeźdźcem, a lubi galopować!
- Sama sobie płacz - prychnęłam, zsiadając ze swojego wierzchowca. - Ponieważ ja ciągle nie lubię.
Gdyby mogła, pewnie pokazałaby mi język. Miała taką obrażoną minę.
- Ja nie chcę być natarczywa - Thedra podeszła, taszcząc swój wielki i
ciężki kosz z jedzeniem - ale powinnaś się w końcu gdzieś objawić. Od
dwóch dni jedziemy z dala od obszarów zamieszkanych, a jeśli wrócimy bez
porządnej i spektakularnej relacji z podróży, zbierzemy cięgi.
- Ty zbierzesz - zarechotał Egil, zsiadłszy wreszcie z Pokrzywy. - Ty wmówiłaś kapłanom, że ruszamy ze świętą misją.
Kapłanka spiorunowała go wzrokiem, uznając, że nie ma co strzępić sobie na niego języka, a potem poszła rozpakować kolację.
- Czy w tych innych światach inne zwierzęta też mówią ludzkim głosem? - kronikarz zwrócił się tym razem do mnie.
- Tylko w Przesilenie, o północy. Przynajmniej według przesądu -
roześmiałam się, wzbudzając w nim jeszcze większe zaciekawienie. Bo
przecież w Jasności nie było czegoś takiego jak północ, nie mówiąc już o
Przesileniu.
- Im dłużej podróżujemy, tym szczęśliwsza się wydajesz - zauważył.
- Może to dlatego, że im większa szansa, że uda mi się wrócić do
siebie, tym bardziej podoba mi się pobyt tutaj. Bo
przestaję czuć się więźniem.
Oczy Egila gwałtownie pociemniały. Próbował to ukryć, odwracając wzrok.
- Coś nie tak? - zapytałam łagodnie.
Milczał przez chwilę zanim zdecydował się na wyjaśnienie.
- Odjedziesz. I będziesz podróżować pośród niezliczonych światów, które cię wzywają.
- A ty pewnie chciałbyś, żeby wezwały i ciebie? - domyśliłam się. - Ale
to tu jest twój dom... Co jeśli nie miałbyś szansy wrócić?
Milczenie przed kolejną odpowiedzią trwało nieco dłużej.
- Zaryzykowałbym - usłyszałam zduszony szept. - Bo przecież... Ty byś tutaj nie została, prawda?
Poczułam, że stoję na niepewnym gruncie.
- Prawda - powiedziałam równie cicho.
- Tak właśnie myślałem - odparł, wreszcie na mnie spoglądając. - Jesteś dla mnie zjawiskiem, ale zjawiskiem nieuchwytnym....
Gdybym mogła teleportować się gdzieś daleko, zrobiłabym to w tej chwili.
- Egil, ja jestem demonem - rzekłam z nadzieją, że to mnie "odzjawiskuje" w jego oczach.
- To mnie nie dziwi - uśmiechnął się lekko. - Inaczej nie chowałabyś się
tak przed Świętym Słońcem. Nie dziwi mnie ani nie odstrasza.
Miałam wrażenie, że sekundy upływają w żółwim tempie. Pewnie modliłabym
się żarliwie żeby Thedra wreszcie nas zawołała na obiad, ale nie bardzo
miałam do kogo... Odetchnęłam z ulgą kiedy w końcu nadeszła. Cóż, wiem,
że bywam nieuchwytna, ale zjawiskiem jakoś być nie potrafię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz