Wyjątkowo zostawili mnie
dzisiaj w spokoju, choć minął mnie w korytarzu Ern, kłaniając się z
uśmiechem tyleż ujmującym, co wrednym. Ale nikt się do mnie nie zbliża
na dłużej i mogę sobie poleżeć wyciągnięta na łóżku z własnymi myślami.
Niech to, za długo już tu siedzę, zdecydowanie za długo... Mogłabym
pewnie spróbować teleportacji, ale trochę obawiam się ryzykować, poza
tym nie lubię opuszczać nowych miejsc zanim się nie dowiem, gdzie tak
właściwie jestem. Nie żebym miała tu jeszcze wrócić, ale niektóre
miejsca po prostu są ciekawe i tyle.
Zresztą, kto wie? Czasem wracam gdzieś nawet jeśli mi się tam nie
podoba. Do takiego Althenos na przykład - przecież zanim tu trafiłam,
wracałam właśnie z Althenos... Z drugiej strony, pewnie odwiedziłabym
Clayda nawet w Dziewięciu Piekłach. Po prostu jest jedną z tych osób,
bez których nie umiem się obejść, a które nie mają na mnie choćby
najmniejszego destrukcyjnego wpływu. W tym najbardziej negatywnym
sensie.
- Ani trochę? - zaśmiał się, zatrzymawszy motocykl pod swoim domem. - Czyżbym zaczynał wychodzić z wprawy?
- Poważnie mówię - mimo to nie mogłam się nie uśmiechnąć. - Nawet z
przyjaciółkami nieczęsto rozmawiam tak jak z tobą. Mam wrażenie, że mogę
ci wszystko powiedzieć.
- No to ja się zrewanżuję - z galanterią przepuścił mnie w drzwiach - i
powiem ci, że jesteś jedną z bardzo niewielu osób, które potrafią ze
mną poważnie rozmawiać.
- Chyba z którymi ty potrafisz poważnie rozmawiać - prychnęłam.
- Whatever - mrugnął do mnie i poszedł rozwalić się na kanapie w
salonie, ja natomiast udałam się do kuchni zaparzyć herbatę. Gdy
wróciłam, z zacięciem wpatrywał się w holowizor. Na ekranie pojawiła się
twarz dziewczyny o zaczesanych do tyłu jasnych włosach. Blada i jakaś
bez wyrazu - a może to wina oświetlenia podczas robienia zdjęcia?
- Przestali jej szukać - powiedział Clayd do siebie, takim głosem, że ścisnęło mnie w gardle.
- To ona, prawda? Ta Ylenia? - domyśliłam się. W odpowiedzi tylko
pokiwał głową, a ja zwyczajnie usiadłam na kanapie i przytuliłam się do
niego.
- Jeszcze dali takie spartolone zdjęcie - skrzywił się. - Ostatnim razem,
gdy ją widziałem, miała normalny fryz i chodziła w skórze,
wiesz? - po tych słowach zaśmiał się gorzko. - Może to i lepiej, że
jest... gdzieś indziej. Z dala...
- Od ciebie? - dokończyłam, nie wiedzieć czemu myśląc nagle o Vaneshce. - Myślisz, że lepiej?
- Kto chce poznać życie, niekoniecznie powinien robić to ze mną. Kto wie, co by z tego wynikło?
- A jednak żałujesz, że się nie dowiesz.
- Chyba zbyt wiele nie umyka twojej uwadze - uśmiechnął się krzywo. - Może to dlatego, że i z nią potrafiłem poważnie rozmawiać?
Spojrzał na mnie zdziwiony gdy trzepnęłam go poduszką.
- A nie sądzisz, że jakbyś poszukał, to mógłbyś jeszcze kogoś znaleźć?
Bezceremonialnie odebrał mi poduszkę i oddał z nawiązką.
- Wyobraź sobie, że już od jakiegoś czasu się nad tym zastanawiam.
Ech, ta wizyta w Althenos i ta rozmowa to ostatnie, co potrafię
przywołać we wsponieniach bez żadnych dziur w pamięci. Czy mam rozumieć,
że sprawa tych przeklętych klejnotów będzie się za mną wlokła, dopóki
się nie ułoży?
A gdy słów kolej ułożysz na niebie,
Rwącej bieg rzeki wstrzymają dla ciebie.
Ułożone we właściwej kolejności Kryształy Niebios.
Tylko gdzie je znaleźć?
Szlag, zadaję sobie takie pytania, jakbym chciała zacząć ich szukać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz