To znowu ja. Wybacz.
Twój list dostałem dopiero wczoraj - teraz u Ciebie powinna być końcówka lutego,
ale czasoprzestrzeń ostatnio szaleje. Nie wiem, czy to normalne, a nie mam ochoty tego osobiście sprawdzać - w końcu nie mam do tej
czasoprzestrzeni specjalnych praw, a gdyby stało się coś, co się stać
nie powinno, pewnie dopadłabyś mnie o wiele szybciej niż szedł Twój
list.
Wyniosłem się z Céluin Glamáe - nie sądzę żebym miał tam jeszcze coś do
roboty, a jeśli Ty zechcesz zagłębić się w opowieść, którą tam
znalazłem, sama się pewnie pofatygujesz. Choć bardzo możliwe, że nie
zechcesz. Nawet nie z uwagi na lokalizację, bo sama opowieść toczy się
daleko, nawet poza Domeną Promienistych, ale jest coś, od czego może
wolałabyś trzymać się z dala, a co może mieć z opowieścią związek...
Cholera, ale nagmatwałem - czyżbyś miała na mnie zgubny wpływ? Może już raczej nie powinienem nic o tym pisać, bo tylko
podsycam Twoją ciekawość, ale trudno, stało się. W razie czego możesz
zamknąć herbaciarnię i natychmiast ruszać do Céluin Glamáe... Ale pewnie
tego nie zrobisz.
Teraz jestem tuż przy granicy domeny, tak daleko na południe jak tylko
się da i gdy czuję te szalone zawirowania, widzę te barwy i wzory, w
które się układają, od razu czuję pragnienie by móc nad nimi zapanować,
ujarzmić je... Tak, wiem, że nie jestem u siebie, dlatego nie zamierzam
tego robić, a jedynie postaram się to jakoś uwiecznić na mojej
miniaturze. Trudne to będzie, ale jeśli mi się uda... Cóż, na pewno nie
będę żałował.
Miya, dlaczego właśnie w tej chwili targa mną taki dziwny niepokój?
Głupie pytanie, w końcu skąd możesz wiedzieć... Ale gdybym teraz był w
domu, Ciebie pierwszą bym o to zapytał. Za dobrze się wczuwasz w
nastroje, by miało być inaczej.
Jeśli jeszcze nie zaczęłaś kronik DeNaNi, to może zacznij
nastrojowo: od Szarego Pochodu? Niech czytelnicy myślą sobie, że oto
mają do czynienia z jakimś ponurym światem, a potem przeżyją szok, gdy
odkryją, że jest wprost przeciwnie...
Tymczasem się odmeldowuję.
Twój korespondent z zagranicy
***
Wybaczam, wybaczam.
Liścik doszedł do mnie dzisiaj czyli pierwszego marca, i to mnie trochę
zaintrygowało. Fakt, że na granicy można się spodziewać takich szaleństw
czasoprzestrzennych, jakie opisujesz, ale poza tym? Przyznaję, ja też
to wyczułam, właśnie tego dnia kiedy pisałeś swój list. I to chyba jest
przyczyna, dla której jestem teraz w gościnie u END-u... Tak, tak. Nie
wiem dlaczego, ale gdy stwierdziłam te dziwne zawirowania, natychmiast
pomknęłam w ich kierunku i dałam się skusić mocy, którą nagle poczułam.
Była taka wszechogarniająca... I walnęła we mnie. Tyle pamiętam. I
jeszcze obecność kogoś z Omegi. Nie wiem co, gdzie i jak, ale obudziłam
się pod troskliwą opieką agentów END-u. Nie powiem, wydają się
sympatyczni (dzisiaj sobie piłam herbatkę z Rigelem, który jest jeszcze
bardziej małomówny niż Ty - komunikuje się tylko telepatycznie), ale czy
faktycznie jestem gościem, czy raczej więźniem? Nie dość, że nie wiem
gdzie się znajduję, to zwyczajnie nie mogę się stąd teleportować!
Znaczy, moi szanowni gospodarze składają to na karb tych przeklętych
zawirowań i mojej rekonwalescencji, ale kto ich tam wie... Cóż,
przynajmniej list od Ciebie doszedł. I chyba nie został przez nich
przechwycony i przeczytany.
Za to Rigel przekazał mi wczoraj serdeczne pozdrowienia od Xemedi-san,
która wyraża nadzieję, że miło spędzam czas w towarzystwie jej
"znajomych"... Dobra, czyli albo nie muszę się niczego obawiać, albo
muszę, a ona jest wredna. To znaczy, ona ZAWSZE jest wredna, ale chyba
raczej nie chciałaby tracić jednej z osób, których kosztem lubi się
bawić...
Tak czy inaczej, wydaje mi się, że END czegoś ode mnie chce, tylko nie
wie jak się zabrać za wyciągnięcie tego ode mnie... Jeśli to ma coś
wspólnego z Omegą, to niech się wypchają.
A jeśli ta Twoja opowieść też ma coś wspólnego z Omegą (bo pewnie nic
innego by mnie od niej nie odwiodło, za bardzo kusisz i nie wmówisz mi, że o tym nie wiedziałeś), to niech sobie
poczeka. Do kiedyś.
Ja wyczuwam nastroje? Daj spokój, ja miewam problemy nawet z określeniem własnych uczuć, a co dopiero czyichś.
Ooo... Wiesz, że rozpoczęcie od Szarego Pochodu to nawet niezły pomysł? Jak tylko dostanę
w łapki coś do pisania, spróbuję go urzeczywistnić i zobaczymy.
Fahrn aive'nen! (Vaneshka mnie ostatnio podszkoliła).
Twoja korespondentka z domu (mniej więcej).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz