Właściwie niczego sensownego
nie dowiedziałam się od J, poza tym, że symbol na amulecie nie
przepomina jej lilii, tylko "coś, co ma macki i się cieszy". Wszędzie
jej pełno, pytluje o wszystkim, tylko nie o tym, co najważniejsze. Dziś
oznajmiła mi w zaufaniu, że kiedy ten świat się skończy, ona przeniesie
się do innego, w którym kupi sobie fioletowego dinozaura i nazwie go
"Dziabdzielka". Z jej zachowania wynika, że albo zupełnie przestała się
przejmować niebezpieczeństwem, albo wręcz przeciwnie, przejmuje się
skrajnie i nie chce dać tego po sobie poznać. Osobiście trudno mi
uwierzyć w tę pierwszą możliwość; niestety to, że się domyślam, wcale mi
nie pomaga w znalezieniu drogi do tego niemożliwego dziecka.
- Zabierasz się do tego w sposób, który każde grzeczne Dziecko Chaosu
uznałoby za podejrzany - pouczył mnie Xai, ani niepytany, ani do tej
pory niezauważony.
- A niby jak mam się zabrać? - syknęłam. - Od kiedy wcisnęła mi w ręce te
wszystkie wydruki z danymi i wykresami, żadne z was nawet nie raczyło
mi wyjaśnić ich sensu. O co chodzi z tym porównywaniem magii do białek?
- Hej, ja tylko użyczyłem jej komputera! - zamachał rękami z protestem. -
A do niej teraz żadne logiczne argumenty nie dotrą. Guzdraliście się i
zdążyła przez ten czas odrobiknę spanikować.
- Znaczy, mam używać nielogicznych?
- Jeśli jesteś w tym dobra... A jeśli nie, zawsze możesz zaryzykować i zawołać mnie na pomoc.
Spojrzałam na niego z uwagą, aż się zdziwił, a potem usiadłam na kanapie
i pociągnęłam go za sobą. Za rękaw. Stanowczo za często akcja mojego
życia toczy się na rozmaitych kanapach, ale cóż mogę na to poradzić?
Może to taki mój fetysz.
- Dlaczego właściwie nam pomagasz? - zadałam pytanie, które powinno było paść już dawno temu.
- A dlaczego się temu dziwisz? - odparował. - Sama powtarzasz, że ten świat bez magii się skończy.
- Nawet jeśli zostaną na nim ci, którzy się nie poddali? Jak ty,
Aislinn, Shyam... J-chan? - nie spuszczałam z niego wzroku. - Poza tym
mówiłeś, że odpowiada ci taki stan rzeczy. Przywrócenie poprzedniego by
ci się nie opłacało.
- Proszę, proszę, jak bardzo starasz się mnie przejrzeć - roześmiał się. -
A jeśli jednak ktoś faktycznie rozwali ten świat, gdy mu już nie będzie
potrzebny?
- Na przykład kto? - podchwyciłam.
- Spekuluję - odpowiedział Xai wymijająco. - Nawet gdyby udało nam się
zwiać w porę, co by nas czekało? Coś nieznanego, może niebezpiecznego?
Teraz ja się uśmiechnęłam, siadając wygodniej i podkulając nogi. Rzadko miałam tak od razu gotową odpowiedź.
- Jest sobie opowieść o dziewczynce i demonie - zaczęłam. - Snuje się
taka dwójka po światach, obserwując rzeczywistość i podśmiewając się z
niej, a czasami pakując się w kłopoty...
- A pieska ta dziewczynka ma? - przerwał mi Xai z dziwnym uśmiechem. - Każda rezolutna dziewczynka z bajki powinna mieć pieska.
- Jeśli ma, to pewnie jej uciekł - ucięłam, jak zwykłam to robić, gdy
Egil mi się wtrącał. - Demon jest piekielnie sprytny i obrotny, ale na
skalę międzyświatową mocy ma malutko, więc dziewczynka często ratuje mu
skórę. Ale jeśli sama znajdzie się w kłopotach, on potrafi przegadać
każdego złego typa i zostawić go ze zbaraniałą miną na tak długo, by
oboje zdążyli nawiać.
- To ma być zachęta czy ostrzeżenie?
- Może żadne z nich - parsknęłam śmiechem. - Dlaczego nie założyłeś, że
mogłam mówić o zupełnie innym demonie i innej dziewczynce? Albo że po
prostu to wymyśliłam?
- A wymyśliłaś?
- Przyszło do mnie.
- W takim razie teraz ja ci zadam pytanie - tym razem zrobił poważną
minę. - Dlaczego t y nam pomagasz? Z tego co wiem, nawet nie jesteś z
tego świata. Co więc przy tym zyskasz?
- Wiesz, że zdarzają się frajerzy, którzy pomagają innym bez chęci zysku?
- Teoretycznie tak - Xai skinął głową. - Ale ty jesteś demonem. Demony nie są takimi frajerami.
- Teoretycznie nie.
- Wiesz, co ci powiem? - znowu się usmiechnął, podnosząc się z kanapy. -
Jeśli potrzebujesz nielogicznych argumentów, opowiedz J to, co mi przed
chwilą. Albo ja jej powiem, że jeśli nie weźmie się w garść, obetnę jej
kieszonkowe. Jak myślisz, co z tego zadziała?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz