Siedziałam z Ellilem na
puchatym dywanie przy kominku i składaliśmy wszystko, co usłyszeliśmy od
Aislinn i Shyama z tym, czego sami się domyślaliśmy. Za nami na kanapie
rozsiadł się Xai i nieustannie prowadził przez telefon coraz to nowe
rozmowy o interesach, udając, że wcale nie zwraca na nas uwagi.
- No dobra, o tym, że boginie słońca i księżyca ze sobą rywalizowały,
chyba nawet w mitologii czytałaś - westchnął Ellil. - Że Aylin nagle
przestała istnieć, pamiętam. Ale jeśli amulet miał ją uczynić
potężniejszą od rywalki, to dlaczego tak słabła?
- Mogła tu zadziałać ułuda - wzruszyłam ramionami. - Wiesz, draństwo
mogło jej zapewniać złudne poczucie przypływu energii. Jak używka.
- Czemu w takim razie po oddaniu medalionu jej nie przeszło, a wręcz
przeciwnie? - nie dał się przekonać mój towarzysz (które to określenie
zawsze mi się zabawnie pisze, bo tyle różnych kontekstów ma i za każdym
razem trzeba wybrać jeden - podróży? Niedoli? Życia? Jakiś jeszcze
inny?). - Umarła z tęsknoty?
- Prawie do cna wyssana i już niepotrzebna, dlaczego miałaby istnieć
nadal... Bardziej mnie zastanawia, że nie wykończyło Shyama w ten
sposób.
- Jeśli założymy, że miało swoją sztuczną inteligencję albo było
narzędziem czyjejś woli, mogło się zemścić za próbę zepsucia -
zachichotał Ellil. - Zresztą taki podwójny zanik potężnych mocy... Nie
przeszedłby bez podejrzeń. Dlatego na przykład nas sobie pewnie
odpuszczą. Bo ich przejrzeliśmy.
Kątem oka zauważyłam, że w drzwiach stanął Shyam i przygląda się nam
spode łba. Trudno się nie zgodzić, że nowy, bardziej współczesny styl
zmienił go na korzyść. Co prawda gwiazdkowy garnitur był czarny jak na
pogrzeb, ale fason miał bardzo twarzowy. Teraz demon musiał się jeszcze
tylko przyzwyczaić, że nic mu z tyłu nie powiewa.
- Nie ma jak nadmiar pewności siebie - rzucił nagle Xai, przesłoniwszy
dłonią słuchawkę; podziwiam go za podzielność uwagi. - Opustoszały świat z
zaledwie kilkoma niedobitkami mogą sobie po prostu roznieść w pył, co
im zależy?
- Wreszcie prawdziwy znawca raczył zabrać głos - skomentował to Shyam z
wrednym, co prawda, ale jednak uśmiechem. - Kto mógłby wczuć się w sposób
myślenia złodzieja mocy lepiej niż inny złodziej mocy?
Zelektryzowana, od razu zastrzygłam uszami, za to Ellil skrzywił się i odwrócił wzrok.
- Ja nie kradłem, ja przejmowałem - wyjaśnił spokojnie szarooki. -
Zabierałem pozostałości po istotach, które zapadły w sen. Niepotrzebne
im już to, więc dlaczego miało się walać i może jeszcze szkodzić innym?
- Nie odgrywaj takiego troskliwego - Shyam przewrócił oczami. - Z
pomneijszego demona stać się najsilniejszym, oto cała twoja filozofia.
Xai pokręcił głową, po czym mruknął coś do słuchawki i wyłączył telefon.
- Nie pojmuję twojej dezaprobaty - stwierdził, a ja od razu zaczęłam się
zastanawiać, do jakiej potęgi mógł dojść w taki sposób. - Ale właściwie
termin "wyścig szczurów" za twoich czasów nie funkcjonował, powinienem
się więc spodziewać...
- Przestań wreszcie umniejszać ważność moich czasów! - warknął demon
nocy. - Gdyby ich nie było, to i twoje by nie nadeszły, nie zapominaj!
Już chciał zagarnąć zamaszyście połę peleryny, ale przypomniał sobie, że
jej nie ma, i po prostu pomaszerował z powrotem do swojego pokoju.
- No i go spłoszyłeś - fuknęłam. - A takie już zaczął odnosić postępy odkąd Aislinn nie ma...
- On też powinien przestać tak mówić o obecnej epoce - oświadczył Xai. -
Przecież teraz nawet magia nie jest potrzebna, a i tak wszystko
funkcjonuje szybciej i sprawniej niż kiedyś. Może właśnie dlatego, że
tej magii nie ma. To fascynujące...
Jeszcze nie skończył mówić, gdy do pokoju wbiegła dla odmiany J. Radosna, podekscytowana, z rozpostartymi ramionami.
- Xaaai! - przypadła do demona i złapała go za rękaw. - Xai, Xai, pożycz
trochę forsy! Wyczytałam, że w kinach grają taki głupiutki film fantasy, mam ochotę skoczyć do miasta i się pośmiać!
- Pożyczyć, jasne - westchnął szarooki, ale sięgnął do kieszeni. - Od ilu lat ten film dozwolony?
- Oj, aż tak z siebie nie musisz robić starszego braciszka -
naburmuszyła się dziewczynka. - Ale możesz iść ze mną. Poszukamy
straconej treści albo coś.
- Dziękuję ci za zezwolenie - prychnął, a potem spojrzał na nas z
figlarnym błyskiem w oku. - Jak myślicie, państwo detektywi? Poradzicie
tu sobie chwilkę bez nas?
A co innego mogliśmy zrobić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz