Gdyby nie to, że miałam
trochę zachodu z przyzwyczajaniem Egila do światów i przepiswaniem na
czysto zapisków z Jasności, pewnie skrobnęłabym tu coś wcześniej, ale
lepiej późno niż wcale, prawda, drogi pamiętniczku?
Słońce jeszcze nie wzeszło, gdy wyszliśmy z Ciemności. Kronikarz po
podróży czarną dziurą był jeszcze bardziej zakręcony niż po
przebudzeniu, natomiast Aeiran tylko spiął konia i tyle go widzieliśmy.
- Czy on tak zawsze odjeżdża bez pożegnania? - obruszył się Egil.
- Potraktuj to na porządku dziennym - poradziłam. - Ma co nieco do
odreagowania, wcale mu się nie dziwię... Za to ty masz wreszcie okazję
zobaczyć inny świat, korzystaj!
Właściwie nie było z czego korzystać, bo tylko z jednej strony majaczyły
góry Fe'Xil, z drugiej lasy Zachodniego Kręgu, a w pobliżu było tylko
pełno przepaści. A jednak chłopak rozglądał się na wszystkie strony i
chłonął widoki z doskonale widoczną fascynacją.
- Zachwycaj się, zachwycaj - uśmiechnęłam się. - Tak samo się zachowywałam, gdy po raz pierwszy przybyłam do DeNaNi.
- Cokolwiek dziwne miano dla świata - zauważył.
- Wygodniejsze niż demine in quo sol natei nievoco an belle - wzruszyłam ramionami.
Egil spojrzał na mnie z oszołomieniem.
- Co takiego?
Zafrasowałam się - faktycznie, w końcu chłopak nie znał żadnego języka
ze światów... Ale po chwili znalazłam rozwiązanie. Zdjęłam swój wisiorek
z gwiazdką i założyłam mu na szyję.
- To jest naszyjnik wielomowy. Teraz będziesz mógł się porozumieć z prawie każdym - wyjaśniłam.
- Czy... będę mógł to zatrzymać? - aż zaparło mu dech.
- Przynajmniej dopóki sam się nie nauczysz - roześmiałam się i jeszcze raz wyrecytowałam soleńskie określenie na ten świat.
- Mijesce, w którym słońce odradza się najpiękniej - powtórzył cicho. - Ale co to znaczy? Jak słońce może się odradzać?
- Spokojnie... Zaraz będzie świtać - odpowiedziałam. - I zobaczysz jedno z najpiękniejszych zjawisk świata. Zaraz po zachodzie.
Zostaliśmy w DeNaNi jeszcze przez parę dni, skacząc przy okazji po
różnych wartych uwagi miejscach, co wykorzystałam również by pouczyć
Egila międzysfery. Sądzę, że czeka mnie jeszcze sporo takich wypadów w
światy, bo chłopak jest ich piekielnie ciekawy... Czemu się wcale nie
dziwię. Jeśli będzie tak szybko zdobywał wiedzę, ta straszliwa wizja
konkurencji w kronikowaniu będzie się stawała coraz wyraźniejsza...
I - mam nadzieję, że to nie tylko moje pobożne życzenie - coraz lepiej się dogadujemy.
Dopiero przedwczoraj zakotwiczyliśmy w Blue Haven i teraz Egil zapoznaje
się dla odmiany z moją herbatą... Gdy przyjechaliśmy, herbaciarnia była
puściusieńka, aczkolwiek elegancko wysprzątana. Z wiadomości, którą
zostawiła mi Vanny, wynikało, że pojechała realizować jakiś złowieszczy
plan i zabrała ze sobą Tenariego, natomiast Vaneshka ma od czasu do
czasu wpadać na inspekcję. I faktycznie, wpadła ledwo zdążyliśmy się
rozpakować.
- Cześć - powiedziałam wesoło. - Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha, wiesz?
Podeszła do mnie niepewnie, chwytając moje dłonie.
- Wróciliście? - spytała z prośbą w oczach. Prośbą o twierdzącą
odpowiedź. Komuś z zewnątrz mogłoby się to pytanie wydać głupie, skoro
jak byk widać, że już jestem z powrotem i nie trzeba się tak upewniać...
Ale ja wiedziałam, co pieśniarka ma na myśli.
- Wróci l i ś m y - uśmiechnęłam się.
- Cali i zdrowi?
- Jasne.
Dopiero wtedy odetchnęła z ulgą.
- Dzięki niebiosom - rzekła, siadając na kanapie. - Tak długo was nie
było... A ja przez cały czas miałam jakieś niedobre przeczucie. Całe
szczęście...
Zerwała się z kanapy, radośnie podekscytowana.
- Wracam do domu, powiedzieć Leo i Milanee! - klasnęła w dłonie. - Oni też się martwili!
Wybyła, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. A przecież chciałam jej
przedstawić mojego gościa, który w tej chwili buszował w łazience. Poza
tym czułam, że powinnam ją zapytać o coś istotnego... Jakieś
spostrzeżenie, które przywiozłam z Jasności... Ale może to i lepiej, bo
niespecjalnie miałam do tego głowę.
Mój tok myśli przerwały podejrzane chlupoty dopiegające zza ściany. Pełna najgorszych obaw podeszłam do oszklonych drzwi.
- Egil! - zawołałam. - Czy ty mi właśnie zalałeś łazienkę?
- Niestety - usłyszałam skruchę w jego głosie.
- No to sprzątasz - oznajmiłam bezlitośnie.
Vaneshka już się nie pojawiła, ale dzień później przyszłała
zawiadomienie, że urządza obiadek powitalny. I gdy tylko skończę
przepisywać maj do swojego zeszyciku, wybieramy się do Marzenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz