Dziś jest jeden z tych
wieczorów, w które dostaję zawrotów głowy, bo chłopcy zaczynają się
domagać kolejnej opowieści - to chyba jedyne, w czym są całkowicie
jednomyślni. Może ja powinnam rzucić kronikarstwo i zostać bajarką? Przy
nich się wprawię doskonale. Proszę bardzo, nie chcą wierzyć, że nie
umiem opowiadać, to nie. Problem w tym, że normalnie gdy zaczynam snucie
opowieści, wczuwam się w nią i zupełnie odpływam - tymczasem przy nich
to niemożliwe. Egil uwielbia mi się wcinać i zadawać dziwne pytania, teoretycznie
dotyczące opowieści... Jest słuchaczem tyleż entuzjastycznym, co
nadmiernie ciekawskim, i mam straszne przeczucie, że gdy Tenari wreszcie
zdecyduje się zacząć mówić, będzie taki sam.
A jednak kusi mnie czasem by podjąć wyzwanie, które mi rzucają, i
zaczynam wtedy prowadzić swego rodzaju gierkę, polegającą na sprawdzaniu
reakcji słuchacza. Całkiem ciekawe konwersacje się z tego wywiązują...
Zaczynam na przykład tak:
- W prawdziwej harmonii żyje pewien świat. Cztery żywioły nim władają,
czworgu bóstwom podległe. Czterej Strażnicy strzegą ziemi w ich imieniu,
pilnując, by nie otwarła się Brama Piekieł, gdyż wtedy istoty z
czeluści Chaosu zalałyby świat, siejąc zniszczenie.
Kątem oka dostrzegam, że Tenariemu zaczynają już błyszczeć oczęta. Próbując się nie roześmiać, kontynuuję:
- Lecz w końcu stało się tak, że jeden ze Strażników miał już dość
ludzi, z całą ich słabością i głupotą. Postanowił zatem skończyć z nimi i
zaprowadzić nowy porządek. W tym celu zakłócił harmonię świata,
odbierając życie innemu Strażnikowi, a kolejnego więżąc w kamieniu, a
następnie doprowadził do otwarcia Bramy Piekieł, by demony oczyściły
ziemię z ludzi...
- Ale chyba mu się nie powiodło, prawda? - nie wytrzymuje Egil.
- Niespecjalnie - spoglądam na niego z ukosa i dodaję grobowym głosem. -
A za to, że mi przerywasz, więcej nie powiem, poza tym, że został
pokonany w walce.
Kronikarz wzdycha, Ten-chan, który liczył na akcję, fuka na niego z rozdrażnieniem.
- Jednakże - postanawiam okazać trochę litości - nie oznaczało to
zamknięcia wejścia do Piekieł. Tak więc na świecie powoli pojawiają się
istoty rodem z koszmaru, wyzwolone i gotowe pogrążyć ziemię w Chaosie...
Groza się szerzy, świat chyli się ku upadkowi. - Z mściwą satysfakcją
obserwuję jak Egil blednie; nieźle się wczuwa. - Tylko jeden jest klucz
do przywrócenia dawnego stanu; tylko jedna jest Panna, która może
ponownie zapieczętować Bramę Piekieł...
- I tu powinien wkroczyć jakiś główny bohater - zauważa niespodziewanie
trzeźwo kronikarz. - Zamierzasz ulec swojej awersji i pominąć go ze
szkodą dla opowieści?
- Nie będzie szkody dla opowieści - odpowiadam miażdżąco. - Akurat tego
nawet lubię, ale nie trzeba mu przeszkadzać w poszukiwaniu Panny, która w
istocie jest bliżej niż myśli. W każdym razie odnaleźć ją należy jak
najszybciej i chronić ze wszystkich sił, bo Piekło nie chce zostać
zamknięte, niebezpieczeństwo coraz bliżej, tak jak głosi przepowiednia.
Nadchodzi Wysłannik z Oddali, który w oczach ma gniew a w ręku miecz o
ostrzu czarnym jak noc. Gdziekolwiek podąży, idzie za nim śmierć i
zniszczenie. Jego przesłaniem jest koniec, jego celem jest Panna... -
intonuję, uśmiechając się lekko do własnych wspomnień. - Nadejdzie
chwila, gdy będą musieli zmierzyć się w walce na śmierć i życie...
Ten-chan podskakuje na kanapie, natomiast Egil łapie się na zaciskaniu pięści.
- Jak to się skończy? - pyta takim tonem jakby już zetknął się z
Wysłannikiem z Oddali i cudem przeżył. Nie mogę sobie darować i posyłam
mu perfidny uśmiech.
- A, to już od was zależy, drodzy słuchacze.
- Jak to od nas? - obaj robią wielkie oczy.
- Sami zdecydujcie, czyje zwyciestwo wam bardziej pasuje - odpowiadam. -
Czy opowieść powinna zakończyć się szlachetnym poświęceniem dla sprawy,
czy raczej... koszmarem?
- Niech pomyślę - zastanawia się Egil. - Czy Panna jest nieznośnie wzniosłą istotą o postawie męczennicy i zbolałym głosie?
- Skąd ten pomysł?
- A, natknąłem się na taką osobę w tej elfiej książce, którą
wypożyczyłem na Pograniczu - wyjaśnia. - Tyle że płci męskiej... Zresztą
żeńska też tam jakaś była. Zaczynam pojmować twój stosunek do głównych
bohaterów, wiesz?
- Jest wzniosła jak lilia i jasna jak śnieg w świetle księżyca - mówię sucho. - Oczywiście, że taka jest!
- Wiedziałem! - cieszy się kronikarz. - Poznałem po twojej minie, a zobacz jak dzieciak się jeży!
Faktycznie, Tenari krzywi się i prycha, jakby zjadł coś kwaśnego.
- No to jak, chłopaki? Wolicie jednym słowem, żeby zwyciężyło Piekło?
- Nie, no bez przesady - stwierdza Egil, podczas gdy demoniątko
entuzjastycznie kiwa głową. - Nie zamierzam popierać zła... Zresztą
reguła każe by główny bohater oczyścił drogę do Bramy Piekieł z
najpewniej licznych przeciwników, Panna ją zapieczętowała i żyli długo i
szczęśliwie.
- Wiesz co, ty jesteś więźniem stereotypów - wzdycham z politowaniem.
- Mówiłem, że w skali międzyświatowej jestem jeszcze początkujący! -
oburza się. - I nie powiem, żeby mi się to podobało, naprawdę!
- Dobra. Pocieszę cię, że po wypełnieniu swej misji Panna nie będzie
żyła długo i szczęśliwie, tylko rozpłynie się w nicości, zostawiając
głównego bohatera pogrążonego w żalu. Czy to coś zmieni?
- Cóż, skoro tak, to niech zamyka to Piekło - decyduje Egil. Tenari też się łaskawie zgadza na takie rozwiązanie.
- Obaj jesteście s t r a s z n ą publiką - podsumowuję ostatkiem sił,
bo w tym momencie z reguły zaczyna mi dolegać gardło. A potem idę zrobić
herbaty, z mocnym postanowieniem, że następnego wieczoru już nic im nie
opowiem. Akurat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz