Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie, co zmieniło się w Vanny, a konkretnie na jej głowie, a podczas pobytu w Althenos zastanawiałam się tak usilnie... Ech, ten mój kronikarski zmysł obserwacji.
Dni upływają leniwie i
beztrosko... Przyznam, że tego mi ostatnimi czasy brakowało. Chwile
spędzane wyłącznie na piciu herbaty, czytaniu... Czytaniu... O tak,
czytania mam w bród, zważywszy, że Egil się zawziął i czyta na głos w
świeżo poznanych językach. Ten chłopak mnie zadziwia - opanował już
meriganę i coraz lepiej radzi sobie z elfimi runami - jak tak dalej
pójdzie, szybko zostanie poliglotą...
Za to Tenari szaleje, nawet jak na niego ostro. Z jednej strony jest
małym zazdrośnikiem, który czepia się mnie jak rzep, z drugiej
natomiast, po odkryciu nowego lokatora zaczął się z nim entuzjastycznie
zaznajamiać... Egil twierdzi, że lubi dzieci, ale do tego konkretnego nie ma sił,
dlatego obaj toczą cichą (?) wojnę, gdy tylko myślą, że nie patrzę.
Uspokajają się dopiero kiedy zasną... Cóż, obawiałam się, że Egilowi
będzie i tak trudniej wytrzymać pod jednym dachem z rozwydrzoną istotą
Chaosu. A jednak wygląda na to, że postanowił przejść do tego na porządku
dziennym i nie wzdrygać się w obecności rozmaitych demonów i innych
dziwnych osobników, na jakie się napotykam. Ha! Zobaczymy, poczekamy na
przyjazd moich straszliwych przyjaciółek, które zapowiedziały się z
dwutygodniowym wyprzedzeniem. Z tortem.
Nawet ja się trochę boję.
Kładę ostatnie szlify na opowieści o Klejnocie - wróciłam z Ciemności,
więc nie mam już wymówek. Dziwne, że tak długo się z tym biedziłam, choć
rezultat jest, tak jak się zresztą spodziewałam, zaledwie małym
opowiadankiem. A jednak było to takie trudne... Czy dlatego, że obawiam
się co powie mój potencjalny pierwszy czytelnik, gdy już mu tę opowieść
pokażę? Niech to, kiedy to zrobię, będę chyba siedzieć przy biurku i
obgryzać paznokcie z nerwów, do niczego innego nie będę zdolna. I
dlaczego, pytam siebie, dlaczego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz