Dzisiaj miało miejsce
wydarzenie przełomowe: mianowicie zabrałam Egila do Biblioteki na
Pograniczu. Przedtem przykazałam mu trzymać się mnie i przypadkiem nie
zagubić się ani tam, ani w międzysferze. Nie wiem, co byłoby gorsze -
wizyta u Cirnelle czy tłumaczenie się rozdrażnionej Kilmeny...
Ta ostatnia uśmiechnęła się tylko półgębkiem, gdy przedstawiłam jej swojego towarzysza jako moją przyszłą konkurencję.
- Ta przyszłość jest trochę odległa - mruknął wtedy. - Zanim opanuję
choćby rozczytywanie się w rozmaitych językach światów, będę już
zgrzybiałym staruszkiem, a Miya będzie mogła spać spokojnie.
- No, no - Kilmeny pokręciła głową. - Skąd go tu przyciągnęłaś?
- Powiedzmy, że z zagranicy - uśmiechnęłam się.
- Zabrzmiało to dość dziwnie, zważywszy na to, gdzie jesteśmy...
Widok biblioteki przyprawił Egila najpierw o zachwyt, a potem o lekkie
załamanie i to z tego samego powodu - że mogą istnieć takie ilości
książek.
- Teraz dopiero zdaję sobie sprawę z tego, jak nieprzebrane są światy -
westchnął, gdy usiedliśmy w czytelni. - Ja przecież nie zdążę ich
dogłębnie poznać!
- Nikt ci nie każe pisać o wszystkim - napomniałam go łagodnie. -
Chwytaj opowieści, nieważne z jak różnych miejsc pochodzą, ważne by
miały w sobie to "coś", czemu możesz nadać kształt. I by nie były już
wcześniej spisane.
- A jeśli znajdę coś i opiszę, a dopiero po fakcie odkryję, że to już
kiedyś było? Jak już mówiłem, nie zdołam poznać wszystkiego,
nie będę więc wiedział...
- Jeśli tak się stanie, zawsze możesz próbować nadać opowieści nowy
wymiar. Napisać ją w inny sposób niż ktoś przed tobą.
To w końcu nie będzie twoją winą, że urodziłeś się dwieście lat po tym
jak opowieść została spisana.
- Chyba wiem, co masz na myśli - zaczął Egil z wahaniem. - Znalazłem kiedyś
taki kawałek w jednej z ksiąg historycznych... Mała wzmianka, ale wydała
mi się godna uwagi...
- Poświęciłeś jej zatem sporo myśli, czasu i papieru - dokończyłam. - I
wyobraźni, widząc to, co opisywałeś, przed oczami jakby się działo
naprawdę.
- Czy tobie też się to zdarza? - jego twarz zdradzała oszołomienie. Uśmiechnęłam się.
- Egil, jak myślisz, ilu ludzi przeczyta sztywne książki historyczne,
przedstawiające suche fakty trzymając się narzuconych z góry reguł?
- Czy ja wiem - zastanowił się. - Mało?
- O, właśnie. A to, co ja spisuję i nazywam szumnie "kronikami",
niekoniecznie ma wiele wspólnego z takimi dziełami. Raczej ze
zwyczajnymi opowieściami, jeśli można je tak określić...
- Znaczy... Jak takie normalne książki? - próbował się w tym połapać. - Bo taką twórczość ludzie chętniej przeczytają?
- To, czy przeczytają, to już ich sprawa - prychnęłam. - Ja naprawdę nie
jestem specjalnie zorientowana kto to czyta, kto to wydaje, i muszę sobie zapisywać, żeby nie zapominać o tantiemach, nie do końca
wiem za co... - Na widok miny chłopaka parsknęłam śmiechem. - No, cały
czas usiłuję ci powiedzieć, że piszę przede wszystkim po to, aby pisać!
- Tamtego mojego utworu nikt nie wydał - powiedział Egil cicho - bo
wcale tego nie chciałem. Najważniejsze dla mnie było, że w ogóle
powstało. I stało się moją największą dumą...
- O, widzisz! - podchwyciłam. - I dlatego ja nie piszę od nowa
wszystkich tych suchych faktów. Przetrząsam światy i łowię. Znajduję coś
- wydarzenie, postać, jakieś dawno zapomniane słowa - i odgrzebuję
opowieść.
- To musi być fascynujące - chłopakowi zaświeciły się oczy. - Też bym tak chciał, ale czy potrafię?
- Gdybym ja się zastanawiała czy potrafię, nigdy nic bym nie zaczęła - skrzywiłam się. - A tak tylko nie kończę.
Tym razem zawtórował mi w śmiechu, co oznaczało, że zaczął czuć klimat.
- A czego jest w twoich opowieściach najwięcej? - zapytał.
- Opowieści nie należą do wszystkich i do nikogo zarazem - poprawiłam. -
Ja je tylko zapisuję. A w tych zapiskach najwięcej jest... dialogów -
znowu się roześmiałam - Są absolutnie przegadane. Założę się, że po
powrocie do domu całą tę rozmowę opiszę w pamiętniku.
- Już się boję jak mnie obsmarujesz... Czego zatem najbardziej unikasz?
- A co to, wywiad? - spojrzałam na niego z ukosa. - Jak ognia staram się unikać przesłodzenia, patetyzmu i wtórności.
- Czy da się uniknąć wtórności, tak zbliżając się do rzeczy, które już wcześniej zostały opisane?
- Nie o taką wtórność mi chodzi - pokręciłam głową. - Pożyjesz,
dojdziesz do tego... A, i mam jeszcze małą awersję do głównych
bohaterów.
- Co jest złego w głównych bohaterach? - zdziwił się.
- Poza kilkoma chlubnymi wyjątkami są to porywczy idealiści bez
porządnej osobowości - mruknęłam. - Chyba że to tylko mnie się tacy
trafiają i przez to wpadłam w paranoję...
Jak się łatwo domyślić, opuściliśmy bibliotekę taszcząc górę książek...
Ścigani złowieszczym spojrzeniem Kilmeny, które to spojrzenie posyłała
nam regularnie, gdy toczyliśmy miłą konwersację w czytelni.
- Ja tu jeszcze wrócę! - zawołał Egil, machając do niej radośnie.
- Tego się właśnie obawiam - westchnęła ciężko.
- No dobrze. Mamy mnóstwo do przerobienia - usłyszałam, gdy wróciliśmy
do domu. - Ale kiedy ja to zacznę, skoro muszę się podszkolić w czytaniu?
- Ja cię podszkolę - zaproponowałam łaskawie. - W ramach wdzięczności.
- Co? Za co? - popatrzył na mnie z zaskoczeniem.
- Za to, że dziś nareszcie nazwałeś mnie po imieniu - zachichotałam. - Tylko tak dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz