Mam czasami takie wrażenie,
że moje życie nie jest specjalnie interesujące. Trudno się dziwić, skoro
tylko siedzę w domu, nie robiąc nic zajmującego, o czym warto by było
napisać... Gdy wyruszam w podróż, to zwykle materiał się znajduje - ale
dotyczy wtedy raczej innych osób, innych zdarzeń... I zamiast żyć swoim
życiem, żyję czyimś.
Nie wiem, skąd mi się wzięło takie marudzenie, chyba włączę sobie The power of smile,
jako dawkę zdrowego optymizmu. Radosna piosenka się przyda, zwłaszcza
że Vaneshka zawiadomiła niedawno, że ten śpiewnik od Aeirana sprawuje
się ponad oczekiwania. Pokazała mi jedną ze swoich pieśni, już
zobrazowaną. Dotąd uważałam, że nie da się zobrazować muzyki, teraz
sądzę, że nie da się opisać zobrazowanej muzyki. Ale jedno jest pewne -
obraz był melancholijny. Doprawdy, czy Vaneshka nie mogłaby zaśpiewać
czegoś weselszego? Korci mnie czasem by zamówić sobie u niej pieśń
specjalnie dla mnie. Jednak z drugiej strony... Którą mnie by wyraziła?
Dość, dość. Teraz pora zadać kłam własnemu stwierdzeniu, że nic się nie
dzieje. Jak się ma w domu takie rozwydrzone demoniątko jak Tenari,
zdecydowanie nie może być nudno. A jeśli znajdzie pokrewną duszę, można
spodziewać się wszystkiego. Co też powiedziałam Irian, kiedy wreszcie
wpadła z wizytą.
- Czyżbyś uważała, że jestem rozwydrzona? - zapytała wtedy niewinnym
tonem, ale zaraz uśmiechnęła się nieco złośliwie. - A chcesz zobaczyć, co
to naprawdę oznacza?
- Nie zlęknę się - parsknęłam śmiechem. - Mam to na co dzień.
Cóż, przedwczoraj miałam to w zdwojonej ilości i dotąd nie jestem pewna,
kto bardziej szalał, Ten-chan czy Irian, jeśli akurat nie wypytywała
mnie jak mały się sprawuje (jakby sama nie widziała...). Jakaś część
mnie też miała ochotę pozachowywać się przez chwilę jak dziecko, ale
głos rozsądku szepnął mi (co zdarza mu się rzadko, ale jednak zdarza),
że ktoś w tym towarzystwie powinien być dorosły i zachować powagę.
- Tyle ci przechodzi koło nosa - stwierdziła Irian, gdy Tenari już
zasnął (znowu w dzień!). - A potem będziesz marudziła, że nic się nie
dzieje.
Nie da się ukryć, wykrakała.
- Może i masz rację - westchnęłam. - Patrzę na tego brzdąca i widzę, że wszyscy coś wnoszą do jego wychowania, tylko ja nie.
Spojrzała na mnie z lekkim niedowierzaniem.
- A nie? - wzruszyłam ramionami. - Od wygłupów jesteś, jak widać, ty, od
rozpieszczania są Vanny i Sat, od autorytetu Clayd, od dobrego wpływu
Vaneshka, a od złego Xemedi-san. A co ja mam robić?
- Odzwyczajać od fast foodów - podsunęła Irian. - I przyzwyczajać do chodzenia.
- On jest na tyle wybredny, że jedzenie często kończy na suficie - odparłam. - A
żeby przyzwyczaić go do chodzenia, najpierw trzeba ściągnąć na ziemię i
zatrzymać tam na wystarczająco długi czas. Niewykonalne.
- W takim razie poczekaj, będziesz miała co robić gdy zacznie zadawać pytania...
- O tym będę myślała dopiero gdy zacznie mówić, a na to też się nie zanosi. Leń jeden.
- Może zacznie do ciebie myśleć - zachichotała. - Albo, tak znienacka, do gości...
Słabo mi się zrobiło, gdy ta wizja stanęła mi przed oczami. A w następnej
chwili poczułam, że jestem obserwowana. Faktycznie, Tenari już nie
spał, tylko siedział na kanapie, wpatrując się w nas swoimi dużymi
oczami.
A Irian uśmeichnęła się do niego i padły słowa straszliwe:
- To w co się teraz pobawimy?
Nie, melancholia to jednak nie jest. Raczej brak czegoś. Może wiosny
(wiedziałam! Wszystko przez te konwalie!)? Chyba warto wybrać się do
Teevine ze szczególnym uwzględnieniem strefy wiosennej.
The power of smile, the power of love, the power of you...
Właśnie Ten-chan uśmiecha się do mnie od ucha do ucha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz