(Z racji tego, że 1) nie mam wprawy w pisaniu listów i 2) początki zawsze są najtrudniejsze, nagłówka nie będzie.)
Jak widzisz, żyję i znalazłem chwilę, żeby się zameldować. Co nie znaczy,
że cierpię na brak czasu; mam go akurat tyle ile trzeba... Obrałem sobie
za cel Południe i obecnie znajduję się w miejscu, od jakiego w
normalnych okolicznościach starałbym się trzymać jak najdalej (nazywa
się Céluin Glamáe, resztę możesz sobie sama dośpiewać), ale znalazłem tu
coś ciekawego, co być może wiąże się z opowieścią w sam raz dla Ciebie -
o ile już jej kiedyś nie odkryłaś. Więcej nie powiem żeby nie zapeszyć.
I, uprzedzając pytanie: nie, nie chodzi mi o to, żebyś tam pognała
wiedziona pisarską ciekawością i zapomniała, że mam Cię zabrać do mojego
świata. W końcu kto wie, kiedy wrócę, może do tego czasu i tak Ci się
odechce.
Za to przedwczoraj zahaczyłem o Alkhonê i jestem prawie pewien, że tam
zawiałoby Cię najpierw, bo tej krainie najbliżej atmosferą do Tarahieny,
a nie zaprzeczysz chyba, że lubisz takie miejsca. Tylko uprzedzam w
razie czego - najlepiej żeby zawiało Cię tam od razu w sylwestrowej
sukni, bo mieszkańcy cenią sobie piękno (co wyjaśnia, dlaczego niżej
niepodpisany krył się po kątach i ciemnych uliczkach) i co drugi dzień
świętują. I lepiej żebyś zdążyła przed nastaniem lata (czyli na
Zachodzie wiosny), bo wtedy podobno podczas świętowania nagminnie się
uwodzą. Nie pytałem dlaczego, od dociekania jesteś Ty. Zanim stamtąd
uciekłem, wypatrzył mnie tłum handlarzy na rynku w stolicy (kiedy nie
balują, to handlują) i zanim się spostrzegłem, już miałem mętlik w
głowie i kilka dziwnych rzeczy w rękach, czego próbkę dołączam do listu.
Wbrew pozorom ta książka ma być pusta, bo jeszcze nie była używana -
podobno gdy gra przy niej muzyka, na kartkach powstaje jej obrazowy
odpowiednik... Nie wiem, może jakimś cudem zainteresuje to pieśniarkę i
będę miał do wypominania sobie o jedną głupotę mniej.
Jak się łatwo domyślić, kieruję się coraz dalej na południe i jeśli tak
dalej pójdzie, opuszczę Domenę Promienistych i ze świecą mnie będzie
trzeba szukać. Chyba że mam pisać dalej, wtedy jakiś ślad pozostanie.
A co u Ciebie słychać? Jak Ci upływa czas? I czy pytanie o to dopiero na końcu listu jest dowodem egocentryzmu?
Jeśli ten list jeszcze nie skończył w Twoim kominku, pozdrawiam.
***
(Jako że 1) nie mam natchnienia na nic oryginalnego i 2) postanowiłam
dzielić z Tobą niedolę rozpoczynania, nagłówka też nie będzie.)
W odpowiedzi na Twoje ostatnie pytanie - jeśli egocentryzmu, to w
zdrowej dawce, niezdrowa byłaby gdyby tego pytania w ogóle tam nie było.
Poza tym spieszyłeś ze zrelacjonowaniem mi swojej wyprawy i w ogóle
napisałeś ten list, a to mówi samo za siebie...
Pozwól, że się upewnię - GDZIE się zatrzymałeś? Na Złocistych
Wzgórzach?! Na litość bogów, toż od tego miejsca i ja bym wiała gdzie
pieprz rośnie!!! To jest, obok DeNaNi, najlepsze miejsce, w którym można
szybko uprzedzić się do elfów... Poza tym od nadmiaru przepychu zaraz
mnie boli głowa.
A co do tej opowieści, to może byś jednak coś powiedział, byłoby to miłą
odmianą po tych tajemnicach, którymi gnębi mnie Lex, próbując wciągnąć
mnie w coś, na co nie mam ochoty. Nie ma strachu, że ją już poznałam,
Céluin Glamáe odstraszyły mnie do tego stopnia, że uznałam je za
niewarte szukania tam opowieści. I nie rób sobie nadziei - Ciemność
ciągle mnie kusi i będzie kusić. Co się odwlecze, to nie uciecze...
Do Alkhonê zajrzałam kiedyś, jeszcze w początkach jego istnienia jako
oficjalnego państwa i stwierdzam, że nieźle się rozkręciło. Co do
balowania, to dlaczego nie miałabym się tam wybrać latem i sobie kogoś
uwieść? Chociaż pora roku trochę na to za gorąca... Sama się
zastanawiałam nad tą ich tradycją - ponoć ma związek z naturą i
płodnością, ale dlaczego nie świętują, jak przystało, wiosną? Bo chcą
się wyróżniać?
(W ogóle to "uwodzenie" to Twoje czy ich określenie? Bo łapanie za siedzenie i całowanie z dubeltówki bez zapowiedzi trochę inaczej bym nazwała, ale może się nie znam.)
By the way, myślę, że i ja chowałabym się po kątach - suknia
sylwestrowa by mnie nie uratowała, bo pewnie bym jej ze sobą nie wzięła.
A w Twoje ukrywanie się nie bardzo wierzę, skoro dałeś się schwytać w
sidła handlarzy i uległeś zwodniczemu czarowi reklamy. Wstydź się, nie
spodziewałam się tego po Tobie!
A poważnie - Vaneshka na prezencik nie powiedziała ani słowa, ale i bez
tego widziałam, że jest zachwycona. Osobiście podchodzę do tego bardziej
sceptycznie, bo niby jak zobrazować muzykę?
A co u mnie słychać? W chwili obecnej słychać rocka, w przerwie od nastrojowych ballad miłosnych. A oto jak mi upływa czas - na zapijaniu się herbatą,
leniuchowaniu i droczniu się z Tenarim, który za nic nie chce mi pokazać
kartki, którą dostał od Vanny z okazji Dnia Zakichanych (hihi). Poza
tym, że przedwczoraj razem z Geddwynem i Vaneshką obleciałam całą Antę,
miasto awangardy, a wczoraj chodziłam rozanielona, bo ktoś mi w zimie
przysłał konwalie, absolutnie nic się nie dzieje. Nie wiem czy to
dobrze, czy raczej mam to uważać za ciszę przed burzą. Albo obawiać się,
że uschnę z bezczynności. Chyba zabiorę się za kroniki DeNaNi, niech
tylko wymyślę, od której strony zacząć (legendę o Klejnocie skończę, gdy
zaliczę wizytę w Ciemności i będziesz pierwszym czytelnikiem, chcesz?),
bo normalnie zaczyna się od stworzenia świata, a ten świat jest
miejscami za mało normalny...
Proszę nie zapuszczać się zbyt daleko, bo naprawdę nie chciałbyś żebym się wnerwiła i zaczęła Cię szukać.
I pod żadnym pozorem nie przerywać korespondencji!
Tak trzymaj - i trzymaj się ciepło.
Zanotowałam dla potomności (a nuż będzie go trzeba tym kiedyś zaszantażować albo co).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz