Mam nieodparte wrażenie, że
powinnam się niepokoić. Bądź co bądź, Aeiran pojechał do Ciemności
miesiąc temu i dotąd nie ma po nim śladu. Powinnam chodzić po ścianach i
umierać ze zdenerwowania, i to już od dawna. Tymczasem... Po prostu
chcę, żeby już wrócił. Z zupełnie egoistycznych pobudek.
Wsłuchuję się we własne myśli i uśmiecham się do siebie. A w przerwach
przeglądam swoje stare pamiętniki i kiedy czytam o tym, jakim byłam
soplem, to już zupełnie śmiech mnie zdejmuje.
To, co knuł Tenari w Teevine, okazało się rysunkiem... Na potwornej
ilości połączonych ze sobą kartek. Przedstawia długą drogę - drogę
pośród trzew, pośród łąk, pośród kwiatów, pośród chmur... Pośród domków
jak z piernika i brukowanych uliczek. Pośród gwiazd i portali. Pośród
światów.
Ten-chan wyjaśnił, że to jest moja droga.
Chętnie bym ją gdzieś powiesiła, ale ściany mam w większości pozajmowane
- przez regał, Szafę, drzwi, inne obrazki... Wielkich możliwości nie
mam. Za to dzisiaj zabrałam Tenariego do lunaparku, a potem do Solen, na
przedstawienie dla dzieci, w którym zderzyło się mnóstwo różnych baśni,
co owocowało zaskakującymi i zabawnymi zwrotami akcji... Po powrocie do
domu zasnął jak kamień. Nie dziwię mu się, sama mam zamiar zaraz to
zrobić.
Ale jeszcze chwilę, jeszcze jedna piosenka o miłości niech przebrzmi. Albo dwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz