Powinnam pisać o sprawach istotnych...
Nie, źle się wyraziłam. Powinnam pisać o sprawach, które wydadzą się
istotne na skalę międzywymiarową. Powinnam być zainteresowana sprawami
światów i przeanalizować je dokładnie. Powinnam... I nawet w pewnym
momencie chciałam. Pora zatem przypomnieć sobie ten przebłysk dobrej
woli.
Tyle, że właściwie nic nie jest do końca pewne. Wiadomo, że c o ś
się dzieje w Ciemności i w Jasności, ale to ciągle bliżej
niesprecyzowane coś. To znaczy, wygląda jakby oba światy przyciągały się
nawzajem, ale jakie to może mieć efekty w przypadku wymiaru wewnątrz
wymiaru? Czy coś takiego ma w ogóle prawo się przyciągać? Aeiran wolał
nie ryzykować kolejnej wyprawy do Jasności, bo pamiętał, ile trudu
kosztował powrót... Jednak zarówno on, jak i Aldrina, chętnie
przyjrzeliby się temu, co się tam teraz może dziać. Na razie oboje użyli
- w miarę możliwości - swojej mocy, żeby utrzymać pewną równowagę,
przynajmniej od strony Ciemności, ograniczając trochę wpływy światła
Świętego Słońca. W miarę możliwości, bo przecież Symbol bogini nadal
jest u Ketrisa i nie wspominała, że chce go z powrotem. Przeciwnie,
sprawiała raczej wrażenie, jakby się tej mocy obawiała... Odzwyczajona? W
każdym razie teraz pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie wpadnie na
pomysł, by samej wybrać się do Jasności. To by dopiero mogło przynieść
ciekawe... Znaczy, niepowołane rezultaty.
Do tego jeszcze jakaś opowieść dobija się do mnie drzwiami i oknami -
metaforycznymi - ale na razie nie mam po co jej wpuszczać. Jest jeszcze
bardziej niesprecyzowana niż sytuacja we wzmiankowanych światach. Może
to wcale nie jest opowieść, a zaledwie, sugestia, pragnienie opowieści.
Mogłoby się zdarzyć, że gdybym postanowiła za nią pognać, wylądowałabym w
próżni, zupełnie nadaremno.
Ale doprawdy, powinnam pisać o sprawach istotnych.
A co może być w tej chwili bardziej istotne niż to, że Aeiran jest już z
powrotem, że jeździmy konno po drogach DeNaNi i Pokrzywa jest
wniebowzięta, bo Tenari zaanektował ją całą dla siebie i może rozwinąć
pełną prędkość? Że mimo wszystko się nie spieszymy i może jutro dotrzemy
do Morza Edrillin, bym mogła znów poczuć ten niepowtarzalny zapach
wiatru? Że za cztery dni mam zamiar wytańczyć się za wszystkie czasy...
Nieważne, że do tej pory nie mam pojęcia, gdzie. Odjazd i tak z
Rozdroża.
Mam wrażenie, że nie powinno tak być, że jednak powinien nastąpić jakiś
spektakularny zwrot akcji. Ale jak, skoro żadnej akcji nie ma? Nie mam
pojęcia, dlaczego ten spokój wydaje mi się odrobinę nie na miejscu. Nie,
żeby nie było - lubię spokój, lubię takie chwile jak teraz. Ale chyba
problem w tym, że nie umiem o nich należycie pisać.
Albo jeszcze gorzej - że wcale nie muszę o nich pisać, ale wtedy przychodzi wrażenie za dużej przerwy w pamiętniku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz