- Jak wyglądała twoja
siostra? - zaczęłam konkretnie, usadziwszy przejętego Leo na kanapie.
Fakt, że o to mogłam spytać już dawno, ale nie, bo po co?
- Mogłabyś nie mówić o niej w czasie przeszłym - powiedział przez zęby.
- Wybacz. Miałam na myśli, jak wyglądała, kiedy ją widziałeś po raz ostatni?
- Miała takie długie rude włosy... I przejrzyste zielone oczy - chłopak
uśmiechnął się z nostalgią. - Lubiła je układać "na palmę".
- Jak oczy, to chyba na daktyle - wtrąciła Milanee, która siedziała
nieopodal z kartką i długopisem. Miała zamiar napisać podanie o
przyjęcie do cenionej szkoły międzywymiarowej, ale nie wiedziała jak je
ułożyć ani jak potem wysłać, żeby dotarło gdzie trzeba.
- Włosy, kretynko - rzucił Leo, a następnie powiedział do mnie: - Poza
tym była blada, krucha i bez ruchu. Po raz ostatni widziałem ją w
śpiączce.
- Dobra. Co jeszcze o niej? - postukałam palcami w twardą okładkę zeszytu. - Miała zdolności uzdrowicielskie?
- I to jakie! - ożywił się. - A do tego talent do osłon, do zdejmowania klątw...
- I może wizje przyszłości?
- O tym w życiu nie słyszałem - zdumiał się.
- No trudno, taki szczegół - wzruszyłam ramionami; nie zamierzałam pozwalać sobie na wątpliwości. - Ten-chan?
Mały podfrunął do mnie z zaciekawieniem na twarzy i kawałkiem placka w buzi. Rabarbarowego.
- Pamiętasz Pacolyn? - zapytałam, a on zdołał zrobić minę pod tytułem "Za-Kogo-Mnie-Masz?!".
- Pokaż mu - poprosiłam.
Tenari skoncentrował się i zaczął pokazywać, przy czym nie mogłam
odgonić myśli, jak blisko od takiego przekazywania wizji do tworzenia
iluzji? Ile w megii iluzyjnej zależy od wmówienia drugiej osobie, że coś
jest tam, gdzie tak naprawdę tego nie ma? Mogłabym spytać Yanikę, ale
szmat czasu się z nią nie kontaktowałam. Albo Vanny...?
Jak przez mgłę dotarło do mnie, że Tenari ciągnie mnie za rękaw z
niewyraźną miną. Spojrzałam - Leo siedział z twarzą ukrytą w dłoniach.
- Kiedy... Powiedz, kiedy? - odezwał się urywanym głosem. - Kiedy ją spotkaliście?
- Przed rokiem - powiedziałam spokojnie. - Nie było w niej nic z roślinki.
- Wiesz, gdzie ona teraz jest?! - chwycił mnie za ramiona.
Skinęłam głową.
- W miejscu, w którym jest bezpieczna przed rodzinnymi intrygami i szalonymi naukowcami.
- Szalonymi...? Zresztą na razie nieważne. Możesz mnie do niej zabrać?!
Tym razem spuściłam głowę.
- Nie jestem pewna - rzekłam cicho. - To miejsce na granicy dwóch domen. Poza tym, kiedy się rozstawałyśmy, Pacolyn... Callinia
przepowiedziała, że gdy się znowu spotkamy, jedna z nas zginie.
- Przecież ona nigdy... Zaraz, przecież ty nie wierzysz w przeznaczenie! - zdenerwował się. - Vaneshka zawsze mówiła, że...
- Nie chcę ryzykować - ucięłam. - Zresztą powinieneś jeszcze o czymś wiedzieć.
Puścił mnie i usiadł ze zwieszoną głową.
- Ma amnezję - wyjaśniłam. - Nawet jeśli jej umysł zaczął ponownie
funkcjonować, straciła całą pamięć sprzed zapadnięcia w śpiączkę.
- Straciła? - podchwycił szybko. - Czy jej wspomnienia zostały wyczyszczone? Zablokowane?
- Nie wiem - pokręciłam głową. - Raz miała jakiś przebłysk... Ale to o niczym nie świadczyło.
- Jasne, że świadczyło! - zaprostestował gorąco. - A jeśli można przywrócić jej pamięć? Może sam ją odnajdę, zabronisz mi?!
Milanee zatkała uszy, po czym demonstracyjnie wstała i udała się do swojego pokoju.
- Nie zabronię - powiedziałam. - Ale na pewno odradzę.
- Bo...?!
- Posłuchaj - westchnęłam. - Czy był w życiu Callinii ktoś lub coś, o
czym najchętniej by zapomniała? Coś, co wzbudzało jej ból... Nie wiem,
nienawiść?
- Urodziła się Saeddówną - przypomniał, uśmiechając się tym dziwnym,
gorzko-drwiącym uśmiechem, który tak mi się u niego nie podobał. - Ale
nawet to... Tak, miała.
- W tym nowym życiu też miała - rzekłam cicho. - Przypuszczam, że z winy człowieka, który jej to życie podarował.
Uśmiechnął się jeszcze inaczej, groźniej. Jakby sobie o czymś przypomniał i miał ochotę to coś udusić.
- Jeśli mam rację, to czy należy przysparzać jej podwójnego cierpienia?
Mówiłam jak jakiś kaznodzieja i w każdym innym przypadku sama z siebie
bym się śmiała. Ale czułam, że nie mogę tego nie powiedzieć. Mogłam za
to pogłaskać Leo po głowie, na co on bez słowa przysunął się i ukrył
twarz na moim ramieniu.
- Pomyśl o tym - poprosiłam. - A wtedy pogadamy jeszcze raz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz