Nie mam w tej chwili głowy nawet do czucia się źle. Albo w ogóle czucia.
- Na pewno nie mogę ci jakoś pomóc? - zapytał Aeiran przed odjazdem.
- Nie pomoc jest mi teraz potrzebna - uśmiechnęłam się, bo mimo wszystko do niego trudno byłoby mi się nie uśmiechnąć.
I wyjechał z powrotem do Pieśni, mój wybranek na godziny. No, może na
dni, średnio raz na dwa miesiące. Czy to normalne, jeśli uważam, że tak
właśnie jest dobrze? Że mając siebie na co dzień nie wytrzymalibyśmy?
Oboje nawzajem rozumiemy naszą częstą potrzebę samotności, a gdy już tę
potrzebę zaspokoimy, wychodzimy sobie na spotkanie z tym większym
oczekiwaniem.
Ale czy tak może być zawsze? Nie tylko w tym przypadku, ale w ogóle.
Czasem potrzebuję się na chwilę odgrodzić od wszystkiego, by później
wrócić na nowo pełna sił. Tylko co będzie, jeśli kiedyś ta chwila okaże
się za długa i odkryję, że nie mam już do czego wracać?
Na swój sposób Xemedi-san zaimponowała mi. Nie tym, co zrobiła, ale tym,
dlaczego to zrobiła. A przynajmniej tym, co wynikało z jej listu.
Znalazłam ten list zagrzebany w stosie kartek noworocznych - pewnie
przyszedł w momencie, kiedy bawiłam się w najlepsze w herbaciarni.
Dowiedziałam się z niego, że jestem jedną z trzech osób, które
zaszczyciła powiadomieniem o swoich planach. Bez wątpienia drugą był Ten
Sorano, a trzecią... Mogę się tylko domyślać.
Swoją drogą, zawiadamianie, kiedy, gdzie i w jaki sposób ma zamiar się
popełnić samobójstwo, żeby mieć publiczność, to bardzo w stylu
Xemedi-san. Już pomijając fakt, że sam taki plan był bardzo nie w jej
stylu. Ale najwyraźniej o to też chodziło.
Oczywiście, że są jeszcze takie rzeczy - napisała - których
dotąd nie robiłam i nie wiem, czego się po nich spodziewać. To jest
jedna z nich, a skoro tutaj już właściwie nic mi nie pozostało do
spróbowania, to co mi szkodzi? Ciekawe, czy zaświaty okażą się kolejnym z
wielu wymiarów, z których zawsze jest jakieś wyjście - w końcu byłyśmy
już w paru piekłach, nie umierając przedtem, i zawsze wychodziłyśmy,
deshô? Chociaż nie, jest coś, co ciekawi mnie bardziej - jak zareagują
światy, kiedy mnie zabraknie. Nie żebym była pogrążona w aż takim
samouwielbieniu, ale szkoda, że nie będę mogła zobaczyć tego ślicznego
zachwiania równowagi. Ani tego, jak Ty tam sobie beze mnie poradzisz...
A ja z kolei jestem ciekawa, co zawierały dwa pozostałe listy. Jakie
podała w nich wytłumaczenie. Bo że każde z nas otrzymało inne, tego
jestem pewna.
Chyba sobie pojeżdżę na Pokrzywie. Choćby i galopem po mrozie. Muszę co nieco odreagować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz