W drodze do domu spędziliśmy
znów trochę czasu na wysepce z duchem. To znaczy, trochę więcej czasu
niż poprzednio. I już bez ducha - nie obyło się bez małego egzorcyzmu,
"bo Ivy się przestraszyła".
- Jak myślicie, co to był za człowiek? - zapytała Satsuki. - I jak zginął?
- Na pewno dowodził statkiem - rozmarzyła się Vanny. - I wredna załoga się przeciw niemu zbuntowała.
- Ha! A może to on był wredny i spotkała go zasłużona kara? - podsunęłam przekornie.
- Czy ja wiem? - moja kuzynka nie była przekonana. - Clayd mówił, że to nieszczęśliwa dusza...
- Jakbym musiała samotnie pokutować na bezludnej wyspie, też bym była nieszczęśliwa.
Zapatrzyłyśmy się na morze i niebo. Kolejny wieczór, kolejny zachód słońca. Jeden z najmilszych momentów podczas całej wyprawy.
- Chciałabym tam popłynąć - westchnęła Vanny.
- Pod czarną flagą z "Wesołym Rogerem"? - nie mogłam sobie darować.
- Plądrować, palić i chlać rum? - dołączyła się Satsuki.
- Popłynąć, mówiłam - kuzynka pokazała nam język. - Małpy.
- Kiedyś popłyniemy - uśmiechnęłam się. I w tamtej chwili święcie wierzyłam w swoją obietnicę.
Dość ciemno jest w alei, ale to nie jest nieprzyjazny mrok.
Jadę sobie spokojnym kłusem, jadę bez słowa. Nie wydaje mi się, żebym w
najbliższym czasie miała poznać tajemnicę tego miejsca - kto je stworzył
i skąd się wzięły te światy poza nim. Jeśli aleja ma choćby namiastkę
własnej duszy, to niech zostanie tak jak jest. Bo ciągle mi dźwięczą w
głowie słowa Clayda: po co próbujecie się z nami porozumiewać, dajecie nam powody do tkania własnej osobowości... Chyba wie, o czym myślę, bo przez ciemność dociera do mnie jego lekki uśmiech.
No dobrze, pozostaje tylko, wzorem Satsuki, słuchać ciszy...
Ketris postanowił wybrać się z nami. Ma ochotę odwiedzić stare kąty,
które tak kiedyś pragnął opuścić. I może znajdziemy kogoś, kto upora się
z jego klątwą. Może Lilly się podejmie? O ile nie będzie się bała, że
coś sknoci. Teraz bard siedzi na Nindë, która postanowiła pokazać jaka
to jest inteligentna, że i z zamkniętymi oczami można na niej jeździć.
Ja sama jadę na No Doubcie. Wspominałam już, że Aeiran z nami nie wraca?
Chyba nie. Powiedział, że nas dopędzi, ale na razie się na to nie
zanosi...
Czas wreszcie zaczyna płynąć znajomym rytmem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz