Patrząc na swoje zapiski z tej podróży dochodzę do wniosku, że raczej nikt nie wydałby mi ich drukiem. No, chyba że Egbert, ale wtedy i tak wszystkie egzemplarze wykupiłaby Vylette i "uszczęśliwiłaby" nimi swoje pensjonarki. Nie ze względu na wartość literacką, ale na starą znajomość. I jeszcze, że kiedy ktoś będzie ciekaw relacji, nie będę wiedziała, od czego zacząć, żeby się przy okazji nie sfrustrować. Oczywiście ktoś, kto zna mnie najlepiej, jak Vanny albo Aeiran, albo Renê, przejdzie nad tym do porządku, ale co, jeśli trafi się taki Egil.
A przecież, jak się nad tym głębiej zastanowić, nie powinnam mieć powodów do narzekań. Przemierzam światy w towarzystwie trzech postaci z potencjałem - i nie zamierzam kłamać, że mnie nie ciekawią - ścigając nie jedną, a co najmniej dwie tajemnice. A to, że ewidentnie zostaliśmy w tę podróż wmanipulowani dla czyichś celów, powinno być tylko drobną niedogodnością, z którą się uporamy we właściwym czasie i miejscu. Więc w czym problem?
Może właśnie w tym, że nikt nie wydałby mi tego drukiem? Po prostu dawno już nie napisałam niczego, co nie byłoby pamiętnikiem, co nie byłoby do szuflady. Ale też w obecnym życiu nie zdarzyło mi się zatrzymać w żadnym świecie oprócz DeNaNi na tyle długo, by zająć się jego kroniką. Ale nie będę tego wniosku wypowiadać na głos, żeby przypadkiem ktoś nie usłyszał i nie zaproponował mi napisania kroniki Szarych Światów, ha-ha-haaa. Zostanie sobie cichutko tutaj, na kartach zeszytu. Takie narzekanie jest nie na miejscu w momencie, gdy akurat trafiłam na wątek, który mi pasuje.
Nie wiem, czy gdyby nie Airínn, zostalibyśmy tak ciepło przyjęci pod "Trzema Maskami", ale może i tak? Raelis, szefowa trupy, wyraźnie uważa nas za pokrewne dusze i już zdążyła przechrzcić Cuana na szczygła, a mnie na zimorodka, co nawet się nam spodobało. Spytałam Disandriel, czy i ona dostała jakieś ptasie miano, ale omal mnie nie podzio... gryzła; zresztą fuka na prawo i lewo odkąd usłyszała, że ma "ładny kostium", ale zdjąć go nie chce. Wynieść się stąd też nie chce, ponieważ Cuan uważa, że w treści wystawianej sztuki kryje się Ważna Wskazówka, a ona jakoś nie potrafi się z nim kłócić. Sam Cuan chyba czuje się tu jak u siebie... chociaż kiedy zwróciłam na to uwagę, uśmiechnął się uroczo i stwierdził, że nie wie, co to znaczy "u siebie", więc nie potwierdzi. W każdym razie dużo rozmawia z Raelis i Graethe'em, najbardziej technicznym z tej czeredki, i składa dla nich nowe drzwi, choć sami już będą musieli znaleźć miejsce, w którym przez nie przejdą.
Tym razem Edge zaoferował się odwiedzić Multigildię. Kiedy po raz kolejny oświadczyłam, że nie będę nurkować w tej szarej chmurze, jeśli nie chcą mnie później zbierać do kupy, zadumał się i w końcu oznajmił, że skoro nie ma wyjścia, to on wszystko załatwi. I sprawiał wrażenie, że robi to nie po raz pierwszy. I mówił do nas takim tonem, jak przedszkolanka do niesfornych dzieci, co oczywiście spowodowało, że Disa znów zaczęła się pieklić, kto też dał mu prawo przewodzenia nam. W ogóle strasznie żałowała, że to nie ona tam idzie, zwłaszcza, że chyba nie czuje się zbyt pewnie w takim otoczeniu. Jeden sukkub - w porządku, to da się znieść, ale cała trupa mieszańców z ciemności i chaosu to już lekka przesada. Jedna Airínn stanowi wyjątek jeśli chodzi o gatunek i pochodzenie, ale już mroczną mocą pasuje do reszty towarzystwa. Zresztą elfy i tak są wredne (co skądinąd mówi dziewczę uparcie noszące elfią iluzję).
Swoją drogą, zastanawiam się, jak też Airínn dołączyła do tej trupy. Nawet próbowałam ją podpytać, ale zamiast zaspokoić moją ciekawość sama wypytywała o Artena i o mnie, i co słychać w Domenie Promienistych, w której nigdy nie była, ale nie szkodzi. Najwyraźniej nie lubi mówić o sobie - ale to, co się do niej mówi, zaraz zapomina albo słucha wybiórczo i interpretuje po swojemu.
A skoro mowa o mroku i chaosie - "nasz" demon znowu zniknął, ale jestem dziwnie pewna, że tym razem po prostu czai się w astralu i czeka na właściwy moment. Na razie nie wiem, w czym miałabym mu pomóc, ale przy najbliższej okazji zamierzam mu przypomnieć, że to on ma u mnie dług. Dodam jeszcze, że wyniósł się, kiedy Disa zaczęła wygłaszać pretensje do świata, że to nie jego przywołała kapłanka, żeby z nimi związać. Kiedy wyjaśniłam, że to właśnie on tkwił wtedy w Kelthace na usługach wrogów i zasłaniał słońce, trochę zrzedła jej mina.
Dziś dobry dzień do podsumowań.
Opowieść się rozkręca, aż miło się czyta:) choć moje pytanie, jak ma się w tym wszystkim Aeiran, pozostaje bez odpowiedzi...
OdpowiedzUsuńChyba już sobie wyjaśniłyśmy, że nie musi się obawiać konkurencji ;)
UsuńA może się obawia, tylko Ci tego nie mówi? ;)
OdpowiedzUsuńJuż my wiemy, że ty tylko po to po światach latasz, żeby amantów zbierać! A nie, czekaj, to ja
OdpowiedzUsuńŁadne podsumowanie :) i, hehe, nie ma to jak być w gronie Wybrańców!
AMONG THE WORLDS - the best dating sim in the world...s! Go play!
UsuńA ja tu nadal co jakiś czas zaglądam z nadzieją... :P
OdpowiedzUsuńŚwietnie! bardzo miło sie czyta :)
OdpowiedzUsuńhttp://sourcherry098.blogspot.com
Dum dum dum... Jeszcze tylko dwa tygodnie, a będziemy świętować urodziny ostatniej notki! :D
OdpowiedzUsuń