Czy to się musiało stać? Musiało? Oj, z pewnością musiało. Są rzeczy,
które uparcie się nie zdarzają, a tymczasem inne przychodzą z
upodobaniem. Sadystycznym. Moja podświadomość ma wprawę w ich
przeczuwaniu, a potem pluję sobie w brodę, że wykrakałam, a nie
przeciwdziałałam. Na szczęście radzenie sobie z druidami też mam już
opanowane, a Lilly tym bardziej.
Obudziliśmy się oplątani pędami ardelisu. Sam fakt, że w ogóle
zdołaliśmy się obudzić – zwłaszcza Lilly i Tenari, śpiochy z powołania –
godny jest podziwu, za to nie wiedziałam, co myśleć o tym, że Ellil dał
się złapać. Ciekawość powinna mieć swoje granice, tak powiadam ja! –
ja! – ja, która tak często pozwalam się wpakowywać w najdziksze
opowieści! Potem jednak bóg wiatru opowiedział nam, jak to swoją mocą
odpędził od nas toksyczne opary, dzięki czemu nie spaliśmy długo, a on
się zrehabilitował.
Tylko Djellię oszczędzono – stała obok arcydruida, tyleż zaniepokojona,
co zaintrygowana. Okazało się, że Zachodni Krąg postanowił wziąć ją pod
swoją pieczę, aby rozwinąć jej talent do magii Natury i wyhodować sobie
nową ortodoksyjną bojowniczkę o Jej prawa. Aż chce się zakrzyknąć:
„Weźcie szturmem Althenos! No, na co tak długo czekacie?”…
- Wy dwoje – zadowolony z siebie arcydruid wskazał na mnie i Ellila –
zostaniecie odesłani z powrotem do sfery żywiołów, obróceni w to, z
czego powstaliście. Natura uwięziona w ludzkiej postaci, to najgorsze
bluźnierstwo.
- Gdzieś w tych słowach tkwi błąd – szepnął do mnie bóg wiatru. – Ale nie wiem, czy jestem na tyle wredny, by go wytknąć.
- Ach… Zachodni Krąg – westchnęła Lilly nostalgicznie.
Co druidzi zamierzali zrobić z nią i Tenarim, tego już nie dosłyszałam,
bo skoncentrowałam się na zamrażaniu wody w pędach ardelisu. Kiedy ta
diabelna roślina zaczęła pokrywać się szronem, mrugnęłam do
przyjaciółki, która użyła całej swojej siły… No, c a ł a siła to było
jednak troszkę za dużo, mieliśmy więc małe trzęsienie ziemi gratis…
- Szpanerka – stwierdził Ellil z zachwytem.
Rozprostowałam ręce i wstałam, uśmiechając się do arcydruida najsłodziej, jak tylko zdołałam.
- A wiecie, w ilu procentach ludzki organizm składa się z wody? –
zapytałam, wywołując tym małe poruszenie. Doprawdy, czy oni nie potrafią
się uczyć na własnych błędach? Czy popełnianie ich raz za razem sprawia
im przyjemność?
- Nie do wiary, że znowu to zrobiłyśmy – mruknęła Lilly, gdy nie nękani
przez nikogo siodłaliśmy konie. – Faktycznie zataczamy krąg… Choć co
prawda teraz był konkretny powód.
- A jaki był poprzedni? – zainteresował się Ellil, machając jednocześnie na Djellię: – Ej, idziesz, czy wolisz być druidką?
- Idę, idę – odmachała mu dziewczyna, wsuwając za pazuchę jakieś listki czy co to mogło być.
- Poprzedni… – Lilly wzruszyła ramionami. – Nie wiem, na ile znasz
Maddie, ale ona zawsze z wyprzedzeniem wywęszy ciekawą historię i jak
tylko dojrzy jej potencjalnego bohatera, zgarnia go, nie oglądając się
na nic.
- Nieprawda, czasem się oglądam – obruszyłam się.
- A, to to i ja wiem – pokiwał głową błękitnowłosy. – Dużo już takich
zgarnęła? Bo przypuszczam, że się zaliczam. Jak już się do mnie
przyczepiła, to nie chciała dać spokoju…
Te słowa dały mi do myślenia o J, jej świecie i wątkach, które
pozostawiłam w t a m t e j domenie. Jeśli rzeczywistości zaczęły się
przeplatać, to czy powinnam się tu wkrótce spodziewać całego przedszkola
Chaosu? Zupełnej zmiany porządku światów?
Chyba tylko Tenari odgadł, że coś mnie trapi i przyglądał mi się z niepokojem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz