Miałam ochotę rozpocząć
stwierdzeniem, że tyle wątków, a nie wiem, który wybrać - a przecież
byłoby to nieadekwatne do obecnej sytuacji, prawda? Siedzę odcięta od
prawie wszystkich opowieści, z jedną możliwą drogą wyjścia, w dodatku
zasłoniętą przez pancerne drzwi, do których jeszcze nie znam szyfru.
Mimo to czuję, że mam dłonie pełne wątków, miękkich, różnobarwnych nici,
i wystarczy, że wyciągnę którąś z nich, a zdarzy się coś
nieoczekiwanego, choć może wytęsknionego. No dobrze, zdarzy się, ale
gdzieś na zewnątrz, poza mną. Chyba jestem zbyt egoistyczna, by
pozwolić, żeby mnie ominęło.
Czy powinnam siedzieć grzecznie i czekać, aż Deuce sam sobie poradzi ze
znalezieniem dziewczyn i swoich zaginionych towarzyszy? Czy może raczej
wyjść z założenia, że cała szóstka staje się właśnie eksponatami w
galerii, więc pora wziąć sprawę w swoje ręce? Nie wiem. Te ręce są
obecnie potwornie słabe i nie utrzymają nic cięższego niż kłębek wątków.
Chyba jednak warto pozwolić rzeczom się dziać, nawet jeśli nie będę w
stanie tego zobaczyć i nadążyć. Może ktoś mi potem opowie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz