*

Miałam ochotę rozpocząć stwierdzeniem, że tyle wątków, a nie wiem, który wybrać - a przecież byłoby to nieadekwatne do obecnej sytuacji, prawda? Siedzę odcięta od prawie wszystkich opowieści, z jedną możliwą drogą wyjścia, w dodatku zasłoniętą przez pancerne drzwi, do których jeszcze nie znam szyfru. Mimo to czuję, że mam dłonie pełne wątków, miękkich, różnobarwnych nici, i wystarczy, że wyciągnę którąś z nich, a zdarzy się coś nieoczekiwanego, choć może wytęsknionego. No dobrze, zdarzy się, ale gdzieś na zewnątrz, poza mną. Chyba jestem zbyt egoistyczna, by pozwolić, żeby mnie ominęło.
Czy powinnam siedzieć grzecznie i czekać, aż Deuce sam sobie poradzi ze znalezieniem dziewczyn i swoich zaginionych towarzyszy? Czy może raczej wyjść z założenia, że cała szóstka staje się właśnie eksponatami w galerii, więc pora wziąć sprawę w swoje ręce? Nie wiem. Te ręce są obecnie potwornie słabe i nie utrzymają nic cięższego niż kłębek wątków.
Chyba jednak warto pozwolić rzeczom się dziać, nawet jeśli nie będę w stanie tego zobaczyć i nadążyć. Może ktoś mi potem opowie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz