18 XII

Znajdowałam się na czarnej pustyni i zapadałam się w piach. Spodziewałam się chmur i błyskawic, tymczasem świeciło słońce. Jasno i ostro; jego promienie niemal przenikały na wylot. Dziwne, że nie byłam od nich cała podziurawiona.
W oddali widziałam wędrowca - szedł z opuszczoną głową, a jego ciemne włosy powiewały, choć przecież nie było wiatru.
Z początku myślałam, że po prostu pamięć płata mi figle i podsuwa jakąś odwrotną wersję tamtego snu sprzed kilku miesięcy, w którym zostałam uwięziona razem z Vanny.
Po chwili jednak ktoś się odezwał, bezpośrednio do mnie... I musiałam zmienić zdanie.
- Spójrz. Przybyłaś tu, żeby położyć kres jego tułaczce - niski i przyjemny kobiecy głos wypełnił chyba cały sen. Ale tamten go nie słyszał albo nie zdradził się, że słyszał.
- Kimkolwiek jesteś, chyba pomyliłaś osoby - mruknęłam. - Zwróć się do kogoś, kto zna się na snach.
- Jesteś tu, bo tak powinno być. Jesteś tą, która wpływa na opowieści i kształtuje je według własnej woli. Tylko ty jesteś władna przerwać jego pokutę.
- Nawet jeśli mogłabym być taką osobą, jak mówisz, nie chciałabym tego. Nigdy nie chciałam.
- Jak to nie? - tym razem w głosie usłyszałam nutę zdziwienia. - Dlaczego odrzucasz coś, co podano ci na srebrnej tacy?
Na srebrnej tacy, a to dobre...
- Bo wpływanie na opowieść oznacza wielką odpowiedzialność za wszystko i wszystkch, którzy się w niej znajdą - westchnęłam. - A ja nie czuję się odpowiedzialna. Nie chcę nikomu odbierać wyboru.
Ciekawe, ile razy jeszcze będę musiała tłumaczyć to innym.
I sobie.
- Wyboru? WYBORU?! - miałam wrażenie, że cała pustynia się zatrzęsła. - Gdzie ty tutaj widzisz WYBÓR?! - wstrząsy jeszcze się wzmocniły, ale wędrowiec szedł dalej, zupełnie się tym nie przejmując. A w mojej głowie pojawiła się nagle wizja, jakaś szybka i nieuchwytna, jak błysk słońca - i obudziłam się....

...Kiedy podniosłam powieki, pierwszym, co zobaczyłam, była zaniepokojona twarzyczka Tenariego. Ale kiedy zamrugałam kilka razy, niepokój przeszedł w uśmiech, którego nie mogłam nie odwzajemnić.

Będę musiała dać znać Vanny, żeby w najbliższym czasie uważała na sny. Zamierzam się do niej wybrać jeszcze przed wyjazdem na Krawędź, więc akurat będzie okazja. Choć ona chyba by się raczej ucieszyła... Tamta opowieść (czy raczej ścinek opowieści) zdawała się ją mocno wciągać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz