Wędrowiec przyszedł
niespodziewanie. Czyjekolwiek przybycie do Białej Symfonii wywołałoby
zaskoczenie wśród jej mieszkańców, lecz ten wzbudził również
podejrzliwość. Jego lekkie odzienie i dobytek składający się tylko z
niewielkiego zawiniątka przekonały wszystkie zebrane śniegutki, że mają
do czynienia z szaleńcem. Ludzie przy zdrowych zmysłach nie wybierali
się w taką drogę bez odpowiedniego ekwipunku, nie przy swej niskiej
odporności na mróz. W dodatku ten przyszedł znikąd.
- Wędruję z południa - oznajmił, co jednoznacznie wskazywało, że ma nie
po kolei w głowie. Każdy przecież wie, że na południu nic nie ma.
Niezdecydowane śniegutki spoglądały na siebie, dźwięcznie trzepocząc
skrzydełkami, a tymczasem on po prostu usiadł sobie pod kolumną, wyjął z
tobołka chleb i posilił się, nie zważając na to, że może przymarznąć do
białego kamienia.
- A dokąd to się wybierasz? - zapytała wreszcie najśmielsza śniegutka.
- Do Wietrznego Miasta Liry - odpowiedział wędrowiec, nagle uśmiechając
się z zachwytem, jakby tknęło go naprawdę piękne wspomnienie.
- Co? Gdzie? - mieszkańcy Białej Symfonii zaczęli szeptać jeden przez
drugiego. - Cóż to za miejsce, którego nie znamy? Gdzie się znajduje?
- Gdybym wiedział, pewnie już dawno bym tam był - stwierdził
niefrasobliwie przybysz, z ustami pełnymi jedzenia. - Myślę, że zahaczę
jeszcze o zamek Nadzieja, gdziekolwiek go znajdę, albo o którąś z
siedzib żywiołów i tam zapytam o drogę.
Śniegutki słuchały go z otwartymi ustami, zastanawiając się czy świat
przypadkiem nie jest o wiele większy niż zawsze sądziły. A kiedy
skończył posiłek, wstał bez większych przeszkód i rozejrzał się po
dziedzińcu.
- Miło było tu zajrzeć - powiedział na pożegnanie. - Pozdrówcie ode mnie
księżniczkę, kiedy się obudzi. To powiedziawszy odszedł, a kiedy zniknął
śniegutkom z oczu, rozszalała się zamieć.
Ten właśnie tekst pokazała mi Djellia, zaraz po moim przyjeździe na
Rozdroże. Wykwitł eleganckim granatowym drukiem na jednej z początkowych
stron mojej pustej książki, tuż przed sceną mojego powrotu.
- Chyba nie muszę mówić, że ja tego nie napisałam - skomentowałam to, zupełnie skołowana.
- Oczywiście, że nie - prychnął Ellil. - Znaleźliśmy to przedwczoraj i
Djel uznała, że to doskonała okazja, żeby rozpocząć wycieczkę po twoich
światach.
- Nie powiem, kto dostał kręćka na sam widok przymiotnika "wietrzne" - dziewczyna spojrzała na niego z pobłażliwym rozbawieniem.
- Tak czy inaczej, wyruszamy jak najszybciej - bóg wiatru puścił jej
słowa mimo uszu. - Tutaj już się nasiedzieliśmy. Andrea zdążyła uszyć
Djel już chyba z pięć sukienek, a jej zadzierający nosa facet ciągle
łypie na nas podejrzliwie. Zwłaszcza od kiedy twoja kuzynka wraz z
dzieciakami wyjechała.
- Powiedziała, że wiesz, gdzie ją znaleźć - dodała Djellia, krztusząc
się od tłumionego śmiechu. Nie wiedzieć dlaczego, zareagowała tak na
wzmiankę o podejrzliwym łypaniu Ricka.
Jeszcze raz przebiegłam wzrokiem po tekście - nie mogłam zaprzeczyć, że
mnie zaintrygował. Że nigdy nie słyszałam o czymś takim jak Wietrzne
Miasto Lira, to już inna sprawa.
- Ja akurat wiem, dokąd chcę się udać - mruknęłam. - Możecie najwyżej jechać ze mną. Sami w obcej domenie się tylko zgubicie.
- Ja się nie zgubię! - zaprotestowała Djellia. - Nauczyłam się rozkładu światów już prawie na pamięć, słowo daję!
To mi przypomniało, że miałam rzucić okiem na miniaturę. Przyznam, że
trochę obawiałam się tego widoku, ale z drugiej strony Aeiran, który
przecież ją stworzył, wiedziałby dobrze o jakichkolwiek zmianach i dałby
mi znać. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Poprosiłam Djellię, żeby przyniosła pudełeczko, a następnie otworzyłam
je powoli. Zobaczyłam Domenę Promienistych, na pierwszy rzut oka
niezmienioną, ale też nie było na razie drugiego rzutu. A to z tej
przyczyny, że moją uwagę przykuło coś, co rozpościerało się wzdłuż
zachodniej granicy, za którą powinna być Srebrna Domena. Tymczasem była
tam poszarpana smuga o barwie i konsystencji dymu.
- To wygląda jak Szare Światy - powiedziałam głucho. Nie wiem, skąd
byłam tego taka pewna, skoro nigdy tam nie byłam - po prostu wiedza sama
wskoczyła mi do głowy. Co nie wyjaśniało, jakim cudem dzika strefa z
Domeny Lustrzanej znalazła się w tej rzeczywistości...
- Wcześniej u was takich nie było? - zapytał ostrożnie Ellil. Pozostało mi tylko bez słowa pokręcić głową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz