Dziś otworzyłam kolejny portal w losowe miejsce i proszę - dotarliśmy nad morze! I bardzo dobrze, bo światła na niebie to miła rzecz, ale im bardziej gotowe były drzwi Cuana, tym bardziej gęste i duszne stawało się powietrze wokół nas, a nad głowami widzieliśmy zbierające się chmury. Może był to zbieg okoliczności, ale Disandriel spanikowała, nakrzyczała na Cuana i zażądała, byśmy się stamtąd wynieśli. On zaś niby się nie przejął, ale patrzył na nią jakoś tak znacząco - może to nie była jego wina, tylko jej eksperymentów z pierścieniem? No nic, grunt, że morze.
I wiatr od morza.
I orzeźwiający zapach morza.
I czarna klacz, wynurzająca się majestatycznie ze spienionych fal... Zaraz, co?!
- Kelpie? - zdumiał się Cuan. - Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś taką zobaczę... Mam nadzieję, że nie zatoczyłem koła w mojej wędrówce.
- Lepiej bądźmy czujni - Disandriel zniżyła głos. - Widzisz, od razu biegnie do sukkuba, swój ciągnie do swego...
Roześmiałam się cicho i przestałam zwracać na nich uwagę, kiedy Nindë dmuchnęła mi w grzywkę. Tym razem nie wiozła na grzbiecie Tenariego, za to do siodła miała przytroczoną moją torbę. Całe szczęście, że jest wodoszczelna.
- Nie mogło się obyć bez efektów specjalnych, co? - objęłam ją za szyję, czując się prawie jakbym wróciła do domu. Albo jakbym zaraz miała wrócić. - Teraz jesteś kelpie, słyszałaś?
- A widzisz, od czasu do czasu ktoś się na mnie pozna - Nindë pokiwała mokrym łbem. - Dziwne, że zwykle jest to ktoś obcy. Musisz tak skakać ze świata do świata? Gonię za tobą już nie wiem, od kiedy.
- Muszę i mam nadzieję, że ich to zniechęci - wyszczerzyłam zęby. - A co, stęsknili się za mną?
- No przecież, że oni, a nie ja - odwzajemniła się podobnym wyszczerzem. - Vanny wyraża nadzieję, że następnym razem przyjmiesz ostrzeżenia Blue z większą powagą. A Aeiran pyta, czy wciągnęła cię jakaś nowa opowieść, czy sama w nią wskoczyłaś.
- Wciągnęła. Ale jeszcze mam nadzieję sama się z niej wyplątać - mówiąc to dorwałam się wreszcie do mojej torby, żeby zbadać jej wnętrze. A tam - och, chwała wszystkim gwiazdom i morzom! - kuzynka napakowała mi tyle różnych herbat, że na sam ich widok wróciła mi radość życia. Nareszcie, nareszcie!
- Też masz się z czego cieszyć - skomentowała Pokrzywa moje piski radości, ale ton jej głosu przeczył słowom. Tymczasem wyjęłam jeszcze zapasowy zeszyt, moje ukochane pióro i... ha, tego też mi brakowało! Wątpię, by model Domeny Promienistych przydał mi się akurat teraz, gdy jestem zupełnie gdzie indziej, ale samo to, że mogę w każdej chwili otworzyć pudełeczko i przyjrzeć się znanym mi światom, już podnosi na duchu. Teraz poczułam się jeszcze bliżej domu.
- Z początku miał zamiar wysłać ci Światło Przewodnie - dorzuciła Nindë - ale nagle zmienił zdanie, niczego nie wyjaśniając. No i to już chyba wszystkie najpotrzebniejsze ci rzeczy - zarzuciła efektownie grzywą. - Oprócz mnie, naturalnie. Która nie jestem rzeczą.
- Chcesz tu zostać i mnie nosić? - zapytałam, myśląc, że to nie byłoby takie głupie. Sama nie jestem teraz w stanie wiele zdziałać, jeśli chodzi o portale, ale na grzbiecie Przenoszącej...?
- A czemu nie? Jeśli tamci dwoje się ciebie czepiają, możemy im prysnąć choćby zaraz?
- To chyba by nie zadziałało. Na razie jestem z nimi związana i to bardzo dosłownie, chociaż nie widać.
- W takim razie zabierzmy ich ze sobą. Miałabym parę pomysłów, jak ich zniechęcić - w oku Nindë pojawił się diabelski błysk; teraz jeszcze bardziej przypominała prawdziwą kelpie i nie omieszkałam jej tego powiedzieć.
- Tylko że trojga raczej nie uniesiesz - przypomniałam. - Chyba że namówiłabyś Rob Roya albo Violet Shadow...
- To jakiś pomysł - parsknęła. - W takim razie pozwól, że wrócę do tamtych stęsknionych, żeby im przekazać, że żyjesz i jak bardzo ich kochasz, i takie tam.
Roześmiałam się i wyrwałam dwie kartki z zeszytu, żeby naskrobać szybko dwie wiadomości; jedna miała trafić na Rozdroże, druga na Krawędź.
Na pożegnanie Pokrzywa zerknęła w stronę Disandriel i Cuana i zarżała tak, że aż podskoczyli (o sobie nawet nie mówię, bo w końcu stałam bliżej). A kiedy zniknęła - oczywiście w morzu - przemyślałam parę spraw, zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam w ich stronę z całą pewnością siebie, jaką odzyskałam dzięki tej nieoczekiwanej wizycie.
- Jak długo ma nas trzymać to piekielne geas? - zapytałam wprost.
- Nie słyszałaś zaklęcia? - prychnęła czarodziejka. - Póki nasza wyprawa nie skończy się sukcesem. Czyli pewnie nigdy, biorąc pod uwagę, że to wszystko bzdury.
- Zakończy się czym? Musicie zrobić coś konkretnego, żeby się od tego uwolnić? Jeśli naprawdę mam was prowadzić, muszę... - urwałam, kiedy Cuan uniósł rękę, chcąc dojść do głosu.
- Dawno temu troje podróżników wyruszyło w głąb Szarych Światów - zaczął. - Elfia pani ścigająca własne miraże, czarodziej specjalizujący się w magii tworzenia i wojownik, który nie miał sobie równych. Każdemu z nich ukazała się we śnie pewna potężna istota i przywołała ich do siebie. Kiedy się spotkali i opowiedzieli sobie te sny, postanowili iść dalej razem...
- Tylko że nigdy nie zdołali tam dotrzeć - przerwała mu Disandriel. - Bo pewnie nigdy nie było żadnego "tam".
- I wy też mieliście taki sen?
- My nie - przyznała. - My tylko spotkaliśmy...
- ...Dziewczynę z wieńcem na głowie i wierszem na ustach - dokończył Cuan. - To wystarczyło Nem i na razie wystarczy nam.
- Dobra. w takim razie ostatnie pytanie - wzięłam głęboki wdech i pozbierałam myśli. - Czy ten wiersz mówił o kimś, kto pogna na krańce istnienia, obudzi bogów i zmierzy się z marzeniami?
Spojrzeli na siebie w zdumieniu, pytająco... I jak na komendę pokręcili głowami.
Nie żebym się tego nie spodziewała.
Pokrzywa jest kochana jak zawsze :'D I morze. morze też jest kochane zawsze.
OdpowiedzUsuńtak trochę lepiej. keep it up :P
Właśnie, keep it up!
OdpowiedzUsuńBo ja już straciłam nadzieję i nie zaglądałam tu od wieków, a to oburzające zaniedbanie!
Buhaha :>
Usuń