Wcześniej zapomniałam chyba nadmienić, że z rozpędu zabrałam ze sobą to berło z komnaty z demonem. Wygląda podejrzanie znajomo - zwieńczone taką czarną kulą z siedmioma perłami. Co prawda perły mienią się błękitem, a nie złotem, ale i tak chętnie zawiozłabym je do Dekilonii albo do Terionu, albo do Seiô'Amy i pokazała tamtejszym królowym. Może jeszcze będzie okazja, tylko niech najpierw dadzą mi stąd odejść.
A skoro już mowa o zabranych z Kelthaki fantach...
- Proszę, przyniosłam ci tę twoją pamiątkę - Disandriel z westchnieniem wręczyła Nemhathir niewielki przedmiot. Ta jednak go nie przyjęła, tylko zacisnęła na nim palce elfki:
- Nie, nie. Od teraz to jest w a s z a pamiątka. To nie ja będę jej potrzebować.
Rozmawiały w komnacie kapłanki; czekała na powrót i raport zwiadowców, ale wyglądało na to, że spodziewała się też tej rozmowy. Może nawet bardziej. Cuan wyszedł cieszyć się dniem, który wreszcie wyglądał jak dzień, a ja przyszłam podsłuchiwać, po części z nudów, ale nie tylko. O ile większość mieszkańców kotliny gotowa była urządzić wielkie święto pod gołym niebem, o tyle ja tęskniłam za ciemnymi okularami. Jasne, to już późna jesień, a nie lato, ale na niebie ani chmurki, a ja odwykłam.
Disandriel uniosła zdobyczny pierścień w dwóch palcach, jakby niechętna samemu dotykaniu go. Nie wyglądał szczególnie imponująco - cały zaśniedziały i bez oczka, które wypadło na oko sto lat temu.
- Jesteś pewna, że to nie pomyłka? - zapytała.
- Absolutnie - Nemhathir skinęła głową, a na jej twarzy malował się zachwyt. - Sama jestem za młoda, by pamiętać Damę, ale mój starszy brat zaklinał się, że to jedyna rzecz, jaką przywiozła z Szarych Światów. Ten pierścień was poprowadzi.
- Myślałam, że ona - elfka wskazała moją bardzo zdezorientowaną osobę. - Zresztą nie pytałam tylko o pierścień, ale... ogólnie. Skąd ta pewność, że to o nas chodzi?
- Ponieważ znam się na swoim fachu i zawsze dobrze odczytuję znaki.
- Ale nadal jest nas tylko dwoje. Jeśli nawet jestem mistrzynią tworzenia, a Cuan ścigającym własne miraże - zauważyłam, że te słowa wywołały krzywy uśmiech kapłanki, tylko na moment - to gdzie jest wojownik? To wszystko jakaś parodia...
- Poprzedni wędrowcy także nie zaczynali od razu we troje - Nemhathir mówiła powoli i cierpliwie, jak do dziecka. - Mistrz tworzenia dołączył do nich na ostatku.
- Ale oni nie mieli ze sobą żadnego demona.
- Nie. Nie byli skłonni żadnemu zaufać i dlatego właśnie nie dotarli do samego końca.
Disnadriel prychnęła tylko i odmaszerowała, ściskając w dłoni pierścień tak mocno, jakby chciała go zgnieść.
Ja zaś jeszcze nie wyniosłam się z komnaty i przez chwilę przyglądałam się jak Nemhathir zapala jakieś kadzidełka, szepcząc coś do siebie. Przyglądałam się i próbowałam rozszyfrować tę rozmowę.
- Wyzwolenie miasta spod jarzma księcia nigdy nie było twoim celem - odezwałam się wreszcie.
Kapłanka drgnęła z zaskoczeniem; chyba zapomniała o mojej obecności.
- Skąd ten pomysł? - spytała nie odwracając się. - Kelthaca to kolebka mojego ludu. Jak mogłabym ją tak zostawić?
- Bardziej przejęłaś się pierścieniem. I nie zmartwiło cię, że nie walczyłam z demonem - przypomniałam. - Ale do Szarych Światów się nie wybieram.
- Oczywiście, że tak.
- Oczywiście, do diabła, że nie! Bo poszłam tam raz i rozsypałam się na strzępy, i nie zamierzam tego powtarzać!
- Znajdziesz sposób - Nemhathir wzruszyła ramionami. - Albo oni go znajdą. Gdyby ta podróż nie była ci pisana, nie zdołałabym przywołać właśnie ciebie.
- Nie biorę udziału w żadnych legendach ani przepowiedniach - warknęłam. - Najwyżej je spisuję. A tego akurat spisywać nie chcę.
Nareszcie odwróciła się twarzą do mnie i uważnie spojrzała mi w oczy, myśląc, oceniając. Aż wreszcie zaczęła cicho nucić znajomą mi melodię, do której dołączyły słowa:
Tak długo, długo pod ich gwiazdami
Nikogo nie było
Z duszą równie jasną
I z marzeniami
By noc otulić dniem
Wypełnić przestrzeń
By życie się nie stało snem
Powiedzieli, że łatwo
Przy sprzyjającym wietrze
Odnajdzie drogę swą
Pomiędzy światami
Niczym pieśń
Co nawet gwiazdy rozkołysze...
...I nie wiem, jaką miałam minę słuchając tej pieśni, ale Nemhathir urwała i uśmiechnęła się triumfalnie.
- A widzisz - powiedziała tylko, na co ja pokręciłam głową.
- To nie te słowa - szepnęłam, ale ona już przestała zwracać na mnie uwagę.
No i jesteś prawie na bieżąco :) ^^
OdpowiedzUsuńJakie to uczucie?
Chyba nawet zupełnie na bieżąco, a nie prawie :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, jakie to uczucie, ale otwiera to dla czytelników nowe możliwości. Teraz już nie ma wymówek! Nie ma! Gdzie nowa notka? :D
Nawet o Miyaku piosenkę napisali.. ciekawe gdzie i w jakich okolicznościach;)
OdpowiedzUsuńJak już jest na bieżąco, to nic nie pisze :P to najwyrazniej nudne uczucie :P
OdpowiedzUsuńŻeby nie było, że cię nie poinformowałam oficjalnie: http://whispering-tales.blogspot.com/2013/08/liebster-blog.html :P
OdpowiedzUsuńMiiiiyaaaaaaak...
OdpowiedzUsuńMiyak, serio, ogarniaj tą następną notkę, dostatecznie dużo czasu minęło :)
OdpowiedzUsuń