Nie wiem, co mnie napadło, ale się pakuję z najprawdziwszym zamiarem przyjęcia zaproszenia Xemedi-san.
Ona. Mnie. Zaprosiła.
Na wakacje. Powiedziała, że przyda mi się wypoczynek na łonie natury.
Zdecydowanie powinnam się bać, przecież taki uśmiech, jaki wykwitł na
jej twarzy, gdy mi to oznajmiła, zawsze zwiastuje najgorsze, zawsze... Z
drugiej strony, zaprosiła też wszystkich z Marzenia, a oni wyraźnie
uważają ją za przyjaciółkę i nie odmówili. Poza tym jedziemy do jej
posiadłości rodowej, a przy sprawach w jakimkolwiek stopniu związanych z
rodzinką Xemedi-san raczej nie podejmuje ryzyka. Boi się lania?
No nic, Tenariego już spakowałam, więc cóż mi pozostało? Jutro wyruszamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz