14 II

Rozstanie są względnie łatwe tylko wtedy, gdy wiążą się z powrotem do domu.
Inna sprawa, że "dom" to dla mnie przede wszystkim stan ducha, który potrafi pojawiać się niezależnie od tego, gdzie akurat przebywam - wystarczą odpowiednie okoliczności i towarzystwo. Jednak działa to też w drugą stronę, dlatego nawet siedząc z książką na mojej własnej kanapie doświadczam czasem tęsknoty za domem - takiego dziwnego, dławiącego w gardle poczucia zagubienia.
Kiedyś myślałam, że przyczyną jest nieznajomość mojej najdawniejszej historii, ale może jest na odwrót? Może mam już zbyt wiele różnych przeszłości, by móc trzymać się jednej, konkretnej?...
Nie oglądaj się wstecz, kronikarko (tylko kto wtedy będzie kronikował?)! Patrz przed siebie! Byle nie w lustro, bo tam też czai się przeszłość.
Co za pogmatwana sytuacja.

Nie licząc Chmurki, Mgiełki i Obłoczka, obijających się radośnie z braku gości, herbaciarnię zastałam pustą. Nie zdziwiło mnie to wcale, biorąc pod uwagę wczorajszą datę - jeśli Vanny urwała się na świąteczną randkę z Claydem, może zakończyć ją równie dobrze jutro, jak za tydzień, zależnie od tego, który ze swoich licznych planów postanowiła wprowadzić w czyn (snuła te plany już od Przesilenia, a Clayd głównie uśmiechał się i potakiwał). Wysłałam więc wiadomość, która powinna dotrzeć bezpośrednio do niej, z życzeniami udanego świętowania i pytaniem, skąd i kiedy będę mogła odebrać Tenariego, a następnie zabrałam się za zaległą pocztę.
Nie było tego wiele, jak na miesiąc nieobecności. Jako pierwszy rzucił mi się w oczy list od Vylette, wyjątkowo jak na nią krótki i smętny, w którym ponawiała swoją prośbę o wspólną podróż. O ile jest to całkiem kusząca propozycja, o tyle zaniepokoił mnie jej ton - zastanawiam się, czego Vylette mi nie powiedziała... Potem była coroczna kartka od Mezz'Lil (co mnie zawstydziło, bo już spóźniłam się z wysłaniem swojej), z dołączoną prośbą o wizytę w Naith, a także kartka od Geddwyna, bogom dzięki tym razem skreślona jego zwykłym pismem. Odpowiedziałam obojgu czym prędzej, póki motywowało mnie zawstydzenie. Ale cóż, jak się spędza dzień Annicenty Kochającej w szczelnie zamkniętej domenie, nie można się obejść bez ryzyka, że na coś się nie zdąży.

Wygląda na to, że na dniach czeka mnie cała seria wizyt w DeNaNi, co zresztą wcale mnie nie martwi. Dziś jednak zamierzam spędzić wieczór zwinięta w kłębek (lub wyciągnięta na całą długość) z książką w nowiutkim pokoju Tenariego. A konkretnie na jego łóżku. Zazdroszczę mu tego łóżka. Jestem pewna, że za moich czasów takich mebli nie robiono. Co za niesprawiedliwość.

3 komentarze:

  1. Jeżeli łóżko Tenariego jest duże to tez mu zazdroszczę.

    <3 - tak ogólnie. I bardzo chce odwiedziny w DeNaNi poczytać, pamiętasz jak dawno temu mówiłam ze czuje sie tam wszędzie jak w domu i takie dziwne uczucie deja vu, wtedy to nazwałam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://78.media.tumblr.com/4de4ff54fe5be7babbe8f95edb5cc584/tumblr_inline_p3x9hlEe0x1qfrzwr_1280.jpg To uszko. Kcem je. Ale już nie wypada tak zrzynać ;A;

      A odwiedziny się piszą ^^

      Usuń
    2. rzeczywiście urocze, ale mam nadzieję, że Tenari śpi na łóżku,a nie w tej klatce :P

      Usuń