Trudno, bym nie zauważyła
pewnej regularności, po tylu spotkaniach z tą dziwną dwójką, po tylu
rozmowach, które przynosiły więcej pytań niż odpowiedzi. Powiedziałabym
nawet, że kręcenia się w kółko. Ale dziś, kiedy spotkałam się z J,
przyszło do mnie długo oczekiwane wrażenie, że jakiś trybik się
poruszył.
- Co byś zrobiła jako pierwsze, chcąc uchronić świat przed utratą magii?
- zapytała w czasie spaceru po parku. Zachowywała się jak na siebie
wyjątkowo serio, choć ciągle była to taka dziecięca, zabawna z wyglądu
powaga.
- Starałabym się dowiedzieć, kto lub co ją z niego wyciąga - odpowiedziałam po namyśle.
- A jeśli to jest niewykrywalne?
- Wtedy nie wiem. Może znalazłabym innych z czarodziejską mocą i
założylibyśmy Koalicję Przeciwko Uciekającej Magii - wzruszyłam
ramionami i opatuliłam się mocniej szalikiem. Zdecydowanie wolę golfy;
szaliki, zwłaszcza długie, mają swój sens głównie... Głównie...
Nieważne.
- No to nie ma problemu! - ucieszyła się J. - Poszwendasz się trochę po świecie, poszperasz...
- Nie poszwendam się - przerwałam. - Poza wszystkim innym, nie mam transportu.
- Jak to nie masz? Przyciągnie się Ellila za ucho, on ma samochód,
którego jakimś cudem nie rozbija o każde napotkane drzewo - roześmiała
się. - Jak go przestaniesz onieśmielać, to on przestanie ci uciekać.
- Przestanę co? - wyjąkałam. - Czy mówimy o tej samej osobie, z którą się
niby miałam pobić? O srebrnobłękitnym czupiradle, któremu kupiłaś
rysunek? To już nieaktualne?
- Gdybyście się mieli pobić, już dawno byście to zrobili - prychnęła
dziewczynka (zauważyłam, że gdy mówiłam o rysunku, błyskawicznie
odwróciła wzrok). - Nie, ja raczej miałam nadzieję, że któregoś dnia
zjawi się ktoś z zewnątrz i go z tego zadymionego świata zabierze.
- Na przykład ja?
- Nie wiem - zapatrzyła się gdzieś w dal. - Może ty, a może ktoś inny. Nie wiem jak powinno być.
Na to nie znalazłam słów, bo sama nie raz i nie dwa zastanawiałam się
nad tą sprawą bezowocnie. Nigdy nie wiadomo, kiedy ustawianie opowieści
tak, jak p o w i n n a przebiegać, okaże się dla niej zbawienne, a kiedy
wręcz przeciwnie, zrobi jej krzywdę. Tym razem zresztą nie myślałam o
tym długo, bo uzmysłowiłam sobie coś jeszcze.
- Czekaj, czekaj - zaczęłam powoli. - Dlaczego to ja mam jeździć po świecie i szukać? Czemu ty tego nie zrobisz?
- Bo ja jestem tylko małym i niewinnym dzieckiem.
- A małe, niewinne dzieci wzbudzają najmniej podejrzeń - aha, akurat.
Jeśli, jak przypuszczałam, była kimś w rodzaju Xelli-Mediny tego świata,
każda słodka minka tylko ją demaskowała.
- Ale skoro już pojawiłaś się ty, która czujesz się tu okropnie nieszczęśliwa i nie masz co robić...
- Chyba już ustaliłyśmy, że jestem tu niezapowiedzianym gościem - przypomniałam.
- Niezapowiedziani goście bywają prawdziwym darem od losu - skwitowała J.
- Wybierz się więc do biblioteki i przedłuż sobie te książki, bo kto
wie, kiedy tu znowu wrócisz.
Doprawdy, wiele bym dała, by poznać tajemnicę owych książek. Bo że jakąś
mają, to pewne. Same w sobie frapują mnie nawet bardziej niż problemy z
magią w tym świecie, chociaż to się pewnie zmieni, kiedy już wyjadę w
podróż. Nawet bardziej niż moje własne problemy z magią, choć to akurat
powinno mnie martwić najbardziej.
...Czy ja właśnie napisałam, że wyjadę w tę podróż?! Do licha, przecież nawet nic ostatecznie nie obiecałam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz