9 XI

Ellil zaszalał i załatwił luksusowy apartament z dwiema sypialniami. W ogóle całe miasto, do którego dotarliśmy wczoraj wieczorem, wyglądało jakby mieszkały w nim same szychy. Albo ludzie żyjący ponad stan. Albo po prostu lubiący imprezować. I było pełne neonów - w czasie jazdy nie mogłam od nich oczu oderwać.
Leżałam na pościelonym już łóżku - szerokim prawie jak to u Clayda w Melgrade i jeszcze bardziej miękkim - a obok mnie spoczywała otwarta książka od Moriany. Obudziłam się z myślą, że koniecznie muszę ją poczytać, tymczasem jednak przypłynęły do mnie dziwne myśli, którym, właściwie wbrew woli, dałam się ponieść. Miałam wrażenie, że rozdzieliłam się na dwa różne "ja", przy czym jedno czuje się tu - w tym świecie, czy w jakimś szerszym znaczeniu? - zupełnie na miejscu, a drugie wręcz przeciwnie. Tylko nie wiedziałam, które z nich jest właściwsze i prawdziwsze.
- Hej, czemu tak zbijasz bąki? - otworzyły się drzwi i mój towarzysz wetknął przez nie głowę. - Co robisz w taki obiecujący dzień?
- Leżę i czekam na moment, w którym się niespodziewanie załamię - powiedziałam apatycznie.
- Skoro niespodziewanie, to nie ma sensu czekać - Ellil podszedł, chwycił mnie za rękę i podniósł do pozycji siedzącej. - Mamy szukać źródła mocy, nie pamiętasz?
- W takim miejscu to jak szukanie igły w stogu siana - skrzywiłam się.
- Sama się upierałaś, że musimy się zatrzymać w tym mieście - przypomniał. - Argumentowałaś, że potrafisz wyczuć chaotyczną moc i opowieść cię wzywa. Trzeba się w takim razie tego trzymać!
- Musiałam być naprawdę śpiąca, skoro tak bredziłam i nic nie pamiętam.
- No to przypomnisz sobie w trakcie szukania. Tylko czy będziemy szukać w miejscach najbardziej niepozornych i niespodziewanych, czy wręcz przeciwnie?
- Ha, łapiesz mój sposób myślenia - zdziwiłam się mile. - Zacznijmy od wręcz przeciwnie. Wiesz, jak moc demoniczna, to trzeba znaleźć jakiś mroczy kult ze złowieszczą świątynią...

- Tam? - Ellil patrzył z powątpiewaniem to na mnie, to na budynek. Oprócz obecności neonów, był jeszcze przeraźliwie różowy. I w graffiti.
- Coś nie tak? - wzruszyłam ramionami. - Złowieszczy jest, gromadzi szeregi wyznawców i dochodzą z niego potępieńcze dźwięki. Wszystko się zgadza, nieprawdaż?
- To się nazywa nowoczesna muzyka taneczna - poprawił mnie jakbym była staromodną sztywniarą, nieznoszącą techno. Co zresztą jest prawdą.
- Wszyscy wiedzą, że podstęp i nowoczesność to wymysły diabelskie. Tym bardziej więc się zgadza.
- I naprawdę myślisz, że tam możemy coś znaleźć?
- Mam jakieś mgliste przebłyski - przyznałam. - Albo to coś jest bardzo słabe, albo w tej chwili tam tego nie ma.
- Wszystko jedno, i tak dzisiaj tam nie wejdziemy. Tu jest napisane, że dzienna liczba wejść jest ograniczona.
- I może jeszcze przyjmują tylko elitę?
- Zależy, co za ową elitę uważają - Ellil uśmiechnął się pod nosem. - Jak się zrobię na króla parkietu, to mnie z pocałowaniem ręki wpuszczą. Bo ty nawet nie będziesz musiała się zbytnio wysilać, już wyglądasz na zagorzałą kultystkę.
Czy powinnam się bać? Cóż, lepsze to niż czekanie aż któreś ze wspomnianych "ja" zacznie dominować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz