4 XI

Trudno, bym nie zauważyła pewnej regularności, po tylu spotkaniach z tą dziwną dwójką, po tylu rozmowach, które przynosiły więcej pytań niż odpowiedzi. Powiedziałabym nawet, że kręcenia się w kółko. Ale dziś, kiedy spotkałam się z J, przyszło do mnie długo oczekiwane wrażenie, że jakiś trybik się poruszył.
- Co byś zrobiła jako pierwsze, chcąc uchronić świat przed utratą magii? - zapytała w czasie spaceru po parku. Zachowywała się jak na siebie wyjątkowo serio, choć ciągle była to taka dziecięca, zabawna z wyglądu powaga.
- Starałabym się dowiedzieć, kto lub co ją z niego wyciąga - odpowiedziałam po namyśle.
- A jeśli to jest niewykrywalne?
- Wtedy nie wiem. Może znalazłabym innych z czarodziejską mocą i założylibyśmy Koalicję Przeciwko Uciekającej Magii - wzruszyłam ramionami i opatuliłam się mocniej szalikiem. Zdecydowanie wolę golfy; szaliki, zwłaszcza długie, mają swój sens głównie... Głównie... Nieważne.
- No to nie ma problemu! - ucieszyła się J. - Poszwendasz się trochę po świecie, poszperasz...
- Nie poszwendam się - przerwałam. - Poza wszystkim innym, nie mam transportu.
- Jak to nie masz? Przyciągnie się Ellila za ucho, on ma samochód, którego jakimś cudem nie rozbija o każde napotkane drzewo - roześmiała się. - Jak go przestaniesz onieśmielać, to on przestanie ci uciekać.
- Przestanę co? - wyjąkałam. - Czy mówimy o tej samej osobie, z którą się niby miałam pobić? O srebrnobłękitnym czupiradle, któremu kupiłaś rysunek? To już nieaktualne?
- Gdybyście się mieli pobić, już dawno byście to zrobili - prychnęła dziewczynka (zauważyłam, że gdy mówiłam o rysunku, błyskawicznie odwróciła wzrok). - Nie, ja raczej miałam nadzieję, że któregoś dnia zjawi się ktoś z zewnątrz i go z tego zadymionego świata zabierze.
- Na przykład ja?
- Nie wiem - zapatrzyła się gdzieś w dal. - Może ty, a może ktoś inny. Nie wiem jak powinno być.
Na to nie znalazłam słów, bo sama nie raz i nie dwa zastanawiałam się nad tą sprawą bezowocnie. Nigdy nie wiadomo, kiedy ustawianie opowieści tak, jak p o w i n n a przebiegać, okaże się dla niej zbawienne, a kiedy wręcz przeciwnie, zrobi jej krzywdę. Tym razem zresztą nie myślałam o tym długo, bo uzmysłowiłam sobie coś jeszcze.
- Czekaj, czekaj - zaczęłam powoli. - Dlaczego to ja mam jeździć po świecie i szukać? Czemu ty tego nie zrobisz?
- Bo ja jestem tylko małym i niewinnym dzieckiem.
- A małe, niewinne dzieci wzbudzają najmniej podejrzeń - aha, akurat. Jeśli, jak przypuszczałam, była kimś w rodzaju Xelli-Mediny tego świata, każda słodka minka tylko ją demaskowała.
- Ale skoro już pojawiłaś się ty, która czujesz się tu okropnie nieszczęśliwa i nie masz co robić...
- Chyba już ustaliłyśmy, że jestem tu niezapowiedzianym gościem - przypomniałam.
- Niezapowiedziani goście bywają prawdziwym darem od losu - skwitowała J. - Wybierz się więc do biblioteki i przedłuż sobie te książki, bo kto wie, kiedy tu znowu wrócisz.
Doprawdy, wiele bym dała, by poznać tajemnicę owych książek. Bo że jakąś mają, to pewne. Same w sobie frapują mnie nawet bardziej niż problemy z magią w tym świecie, chociaż to się pewnie zmieni, kiedy już wyjadę w podróż. Nawet bardziej niż moje własne problemy z magią, choć to akurat powinno mnie martwić najbardziej.

...Czy ja właśnie napisałam, że wyjadę w tę podróż?! Do licha, przecież nawet nic ostatecznie nie obiecałam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz