17 XI

- Zatkaliśmy ją! Zatkaliśmy ją! - Ellil skakał po pokoju z telefonem w ręku. Jak dzieciak - może bliżej mu do mego znajomego z Teevine niż myślałam?
- Nie ciesz się, nie ciesz - zmitygowałam go. - Jeszcze nas zapędzi do poszukiwań na następne parę lat.
- Powiedziała, że przyuważyła tego pustego gościa, który cię śledził - referował, nie zwróciwszy uwagi na moje słowa. - Ale kiedy chciała przyjrzeć się bliżej, coś nawiało z jego ciała, zostawiając chłopaczka skołowanego i nic nie pamiętającego.
- Jeśli to coś się potrafi przemieszczać, to dziwne, że nigdy wcześniej tego nie wyczuła - zauważyłam.
- Nie, nie dziwne. Sama mówiłaś, że to nie ma żadnej własnej aury, raczej pustkę zamiast niej - przypomniał mi.
- Tym bardziej. Znaleźć puste miejsce w tłumie...
- ...Może być trudne dla kogoś, kto przez długi czas myślał, że dobrze pilnuje świata - Ellil uśmiechnął się z triumfem.
- No dobrze, w porządku. Ale że ja wyczułam, a ona nie? Ani ty?
- Jesteś z innego świata - stwierdził odkrywczo, siadając w fotelu. - Może jesteś na tyle niedostrojona do naszego, że łatwiej zauważasz wszystkie zgrzyty.
- To by znaczyło, że ktoś starannie przemyślał całe to wysysanie magii - zadumałam się. - Ale w takim razie dlaczego czepiało się mnie, zamiast po cichutku czerpać z ciebie?
- Bo ja nie jestem taki miły jak ty - odpowiedział, krzywiąc się na mój atak śmiechu. - No, serio. Zaraz bym to poszczuł trąbą powietrzną.
Coś nam się w tym wszystkim potężnie nie zgadzało. Dziś dobry dzień na podsumowania, ale nie na wyciąganie sensownych wniosków... O, a także na czytanie, tęsknienie za domem i tym podobne. Coraz mocniej pada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz